Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Felietony

Jesiotr drugiej świeżości – Felieton Piotra Świąteckiego

W powieści Michała Bułhakowa „Mistrz i Małgorzata”, w bufecie teatru Varietes podaje się „jesiotra drugiej świeżości”. Autor tak kpi z zabawy w słowa, charakteryzującej porewolucyjną Rosję. Zabawy, do której niestety przywykamy coraz bardziej, tracąc kontakt z rzeczywistością. Język, wymyślony do porozumiewania się między ludźmi, służy też manipulacji i zarządzaniu emocjami, czyli – do utrudniania porozumienia. Francis Fukuyama napisał w „Zaufaniu” że ono właśnie, to tytułowe zaufanie, jest tym czynnikiem, który rozstrzyga o efektywności działań gospodarczych i społecznych. Istnieją narzędzia pomiaru zaufania w społeczeństwie; z badań wynika, że poziom wzajemnego zaufania w Polsce jest niski, niższy niż w innych krajach europejskich, nie mówiąc już o państwach azjatyckich. A jednocześnie zanika piękna polska cecha – tolerancja dla innych poglądów.

Polski szachista na mistrzostwach świata grał z Rosjaninem. Grał, ale nie podał mu ręki na powitanie. A co na to Rosjanin? Denis Chismatullin otwarcie przyznał, że jest zwolennikiem działań Władimira Putina i wspiera wojnę na Ukrainie, i rozumie, że nasz zawodnik postanowił napiętnować to swoim gestem. Rosjanin wydał oświadczenie adresowane do mediów prosząc, by „nie upolityczniały tej sytuacji, nie obrażały polskiego arcymistrza, a już na pewno nie obrażały całego narodu polskiego”.

Rzekł też, że szanuje prawo Polaka do symbolicznych gestów, lecz zapowiada, że zawsze będzie podawał mu rękę na powitanie, bo tak został wychowany. „Naszego” chwalono w kraju za odwagę i pryncypialność, w istocie „drugiej świeżości”, bo jeśli tak bardzo potępia i nienawidzi, to niech nie gra. Nie da się zjeść ciastka już i zachować go na później. Chismatullin złośliwie i z premedytacją dał nam lekcję dobrego wychowania i zdrowego rozsądku.

Wojna się skończy i nadal we Wschodniej Europie będą mieszkali i Polacy, i Rosjanie. Zbrodnie wojenne zostaną pewnie jakoś rozliczone (miejmy nadzieję, że dokładniej, niż zbrodnie mitycznego narodu nazistów, okupujących w latach czterdziestych ub. wieku dzisiejsze Niemcy), a z Rosjanami będziemy musieli rozmawiać i handlować. Nienawiść, wrogość, pogarda nie ułatwią nam ułożenia sobie tych relacji w przyszłości. Za przestępstwa odpowiadają jednostki, nie narody. Brak proporcji w stosunku do naszych sąsiadów; jednym wszystko wybaczamy, innym wybaczyć nic nie chcemy. Istotnie, wciąż wielu Rosjan jest rosyjskimi patriotami i musimy się z tym pogodzić, że interes Rosji będzie dla nich ważniejszy i niż interes Rzeczypospolitej.

Brak tolerancji i nienawiść nie dotyczy tylko obcych. Niestety rodaków o innych poglądach uważamy za śmiertelnych wrogów i przypisujemy im najgorsze możliwe cechy. To jest walka, którą można albo zakończyć porozumieniem, albo przegramy ją wszyscy. Chyba że ktoś wierzy, że da się z Polski wypędzić do Afryki kilka milionów – zależnie od poglądu; moherów lub lemingów. Gdzież się podziała tradycja I Rzeczypospolitej – kraju wielu wyznań i narodów?

Wydarzenia ostatnich tygodni przynoszą dziś niemożliwe do oszacowania szkody naszej wspólnocie. Wszyscy jesteśmy winni, bo dopuściliśmy do tego. Dzieją się rzeczy niedawno jeszcze niewyobrażalne, kolejne autorytety topnieją jak lód wrzucony do gorącej kawy.

Sprzeczne opinie uczonych w piśmie, sprzeczne orzeczenia różnych izb tego samego Sądu Najwyższego, wzajemne kwestionowanie swoich kompetencji i rozstrzygnięć przez różne organy naszego państwa są dowodem toczącej je choroby. Choroby, na którą Rzeczpospolita nie zapadła wczoraj i z której nie da się szybko wyleczyć.

Istotą państwa jest wspomniane wyżej zaufanie. Zaufanie, że procedury są zachowywane, że każdy „czyni co każe Duch Boży” i dzięki temu „całość się złoży”. Nikt z nas nie ma dostatecznej wiedzy i wystarczająco dużo czasu, by samemu wszystko sprawdzić i ocenić. Chcemy wierzyć autorytetom, chcemy wierzyć w dobrą wolę, obiektywizm i profesjonalizm organów naszego państwa. Gdy w tym, naszym, wspólnym autobusie każde koło próbuje jechać w inną stronę, trudno o to zaufanie. Która Izba Sądu Najwyższego ma rację? Kto to dla mnie rozstrzygnie?

Obudziły się upiory przeszłości. Polacy w XVIII w. też się dali podzielić i zantagonizować. Próby naprawy państwa prowadziły w istocie do dalszego jego osłabiania. Czy istotnie nie umiemy posprzątać u siebie?

Nadal – jak to pisał Jan Kochanowski – Polak „i po szkodzie głupi”?

Ta rubryka dotyczy „kolei na prawo”. Może istotnie przyszła wreszcie kolej na prawo, ale rozumiane nie jako rosnące sterty niedopracowanych, w pośpiechu przyjmowanych, nie skorelowanych wzajem przepisów, lecz – na prawo, które ma być sztuką dobra i słuszności (ars boni et aequi)?

Znaczna część dzisiejszych sporów jest skutkiem braku precyzji przepisów. To zabrzmieć może strasznie, ale degradacja systemu prawnego, wynikająca z różnych zresztą przyczyn, doprowadziła do tego, że w wielu aspektach gorzej jest, niż w PRL.

Brak precyzji wynika zaś z tego, że – po pierwsze – jakość prawa nie jest w Polsce istotnym, pierwszorzędnym celem działań, a po drugie – lekkie dwuznaczności bywają niekiedy pożądane i wprowadzane ze względów taktycznych. Niestety, te cele taktyczne zderzają się nieraz z celami strategicznymi. Dziś widać to szczególnie dobrze.

Problemem jest istotna sprzeczność. Z jednej strony konieczna jest szybka sanacja struktur państwa o znacznym zakresie (myślę, że nikt dziś nie zdaje sobie jeszcze w pełni sprawy ze skali potrzeb), z drugiej strony – musi to być przeprowadzone roztropnie i porządnie, a więc – wykluczone są metody rewolucyjne. Na nowo zyskują wartość przemyślenia polskich pozytywistów z końca XIX w. Praca u podstaw, konsekwentna, długotrwała i staranna – to co najtrudniejsze dla nas – staje się niezbędna.

Dziś chyba jednak już nikt nie może nie dostrzegać faktu, że cena chaosu staje się dla nas zbyt wysoka, zwłaszcza w kontekście tektonicznych ruchów ładu światowego. Musimy usprawnić naszą państwową wspólnotę. Kolej na prawo – prawo sprawne, jednoznaczne, rzetelne. Prawo oparte na fundamentach – greckim przekonaniu o istnieniu obiektywnej prawdy i chrześcijańskiej, indywidualistycznej etyce. Może się to odwołanie do chrześcijaństwa nie wszystkim podobać, ale nie ma czym go zastąpić.

Piotr Świątecki

 

piotr.swiatecki@wolnadroga.pl

Kategoria:
Piotr22