Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Felietony

Czym się żyło… – Z trzeciej strony – Felieton Mirosława Lisowskiego

Ostatni w roku felieton, to podsumowanie i przywołania słów, którymi starałem się opisywać otaczającą nas rzeczywistość. A mijający 2021, to dla „Wolnej Drogi” rok wyjątkowy, bo to 40 lat naszej obecności. Uczciliśmy tę rocznicę publikując kilkanaście wspomnień, czy ocen związanych z nami. Wewnątrz numeru Czytelnicy znajdą także i moje refleksje dotyczące naszego periodyku. 

Nie będzie to jednak koniec cyklu: 40 lat z „Wolną Drogą”, gdyż – ku naszej satysfakcji – szereg osób chce na naszych łamach podzielić się swoimi przemyśleniami na temat „Solidarności” i naszego w niej uczestnictwa. 

Przełom roku, to również moment, kiedy każdy z nas chce podsumować mijające 12 miesięcy, ocenić wszystko to, co wtedy się wydarzyło, odszukać w pamięci tylko dobre chwile… 

Chcemy, aby nowy rok był jakby zamknięciem jednych, a otwarciem drugich drzwi. I zawsze mamy nadzieję, że za zamkniętymi drzwiami pozostaje zło, o którym chcemy szybko zapomnieć.

Tym razem przywołuję fragmenty dwóch felietonów – jeden dotyczący życia i śmierci, drugi zaś „Wolnej Drogi”…

„Spisek przeciw życiu” (03/21): (…) Doświadczenie śmierci jest dla nas doznaniem bardzo bolesnym. Z natury bowiem jesteśmy miłośnikami życia. U niemal wszystkich istnieje niewytłumaczalne pragnienie przedłużenia bytu, życia na wieki. Boli nas nieunikniona konieczność śmierci. Można by rzec, że śmierć jest naturalną koleją rzeczy materialnych.

Człowiek nie jest przecież nieśmiertelny ze swej natury. Ale my tymczasem czujemy, że to nie powinno tak być. Wszyscy doświadczamy tego uczucia w wielu aspektach na co dzień.

I wiemy też, że to doświadczenie jest okrutne. Że nic już nie wydaje się być takie same, jakie było przed… I jakie będzie po… (…)

Życie i śmierć są przeciwnymi biegunami ludzkiego bytu. Dlatego święty Jan Paweł II przeciwstawił cywilizację życia – cywilizacji śmierci. Tą pierwszą nazywał także cywilizacją miłości. Doktrynę tę wyłożył najpełniej w encyklice „Evangelium vitae”(„Ewangelia życia”).

Pisał tam: Stoimy tu wobec rzeczywistości (…) którą można uznać za prawdziwą strukturę grzechu: jej cechą charakterystyczną jest ekspansja kultury antysolidarystycznej, przybierającej w wielu wypadkach formę autentycznej „kultury śmierci”. Szerzy się ona wskutek oddziaływania silnych tendencji kulturowych, gospodarczych i politycznych, wyrażających określoną koncepcję społeczeństwa, w której najważniejszym kryterium jest sukces. 

Rozpatrując całą sytuację z tego punktu widzenia, można mówić w pewnym sensie o wojnie silnych przeciw bezsilnym: życie, które domaga się większej życzliwości, miłości i opieki, jest uznawane za bezużyteczne lub traktowane jako nieznośny ciężar, a w konsekwencji odrzucane na różne sposoby.

„Całokształt” (16/21): „Wolna Droga” budziła zawsze zdrowe i niezdrowe namiętności (co poniekąd powinno nas satysfakcjonować – w końcu prowokujemy wielu samą tylko swoją obecnością). (…)

Przede wszystkim niepokoją nas te niezdrowe, bowiem odkładają się one na samopoczuciu naszych adwersarzy, a to już budzi nasz nieskrywany lęk, bo nie chcemy, by ktoś z naszego powodu podupadł na zdrowiu.

Chęć wpływu na to, co się pisze, jak się pisze, o czym się pisze, o kim można, a o kim nie można pisać jest przemożna, i to pod każdą szerokością geograficzną. (…)

Oczywiście powie ktoś, że wszystko jest rzeczą względną, zależną od punktu widzenia. To prawda, tylko nigdy nie można zapominać o pryncypiach, bo to one są punktem odniesienia, i to bez względu na to, czy ktoś się z nimi zgadza, czy też nie.

W nie tak odległej przeszłości (i, o paradoksie, także tej jakże nam bliskiej), kiedy podobno władzę sprawował lud, jedynie słuszna partia nader często korzystała z instrumentu, jakim są media.
Wiadomym było, że trzeba pisać „na bazie” i „po linii”. I albo cenzura państwowa skutecznie ograniczała wolność słowa, albo inna cenzura, ta wewnętrzna, a i przemożny konformizm, sprawiały, że jawił się nam obraz kraju mlekiem i miodem płynącym, gdzie obywatele byli ze wszystkiego zadowoleni, nawet z tego, że czasami mieli wątpliwości: czy znajdują się w szatni, czy sklepie mięsnym?

Dzięki Bogu te czasy już za nami, ale tak, jak zwykle problemy pojawiają się, gdy mamy do czynienia z mentalnością. Gdzieś w środku głowy siedzi mały diabełek i ciągle coś podpowiada, do czegoś namawia… Ciągle wywołuje uczucie wątpliwości, prowokuje do zadawania pytań: Czy ja nie zrobiłbym tego lepiej? Dlaczego to nie ja, a on o tym decyduje? Kto dał im prawo do głoszenia takich, a nie innych poglądów?!

Przecież to ja jestem „WŁADZA!”, choć czasami z tej „władzy” pozostał jeno cudzysłów…

Na koniec życzę wszystkim spokoju i radości w ten świąteczno-noworoczny czas… I niech spełnią się słowa Antoine de Saint-Exupéry: Najważniejsze jest, by gdzieś istniało to, czym się żyło: i zwyczaje, i święta rodzinne. I dom pełen wspomnień. Najważniejsze jest, by żyć dla powrotu.

pastedGraphic.png

Kategoria:
Mirosław Lisowski