Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Felietony

7 kwietnia nadchodzi – Felieton Jana Rulewskiego

To niesprzeczna data wyborów do samorządu terytorialnego, którą obwieścił premier Tusk. Chyba nie do końca porozumiał się z koalicjantami, gdyż już drugie zdanie o wspólnym froncie wyborczym zaskoczyło kolegów politycznych, a Hołownia i PSL wręcz się od tego odcięły. To nie wróży powtórzeniu sytuacji z wyborów do parlamentu.

 

Najważniejszy temat polityczny 2024 r.

Póki co, najważniejszy temat polityczny 2024 r. leniwie przesuwa się w kalendarzu wyborczym, gdyż rozgrzane głosy dziennikarzy wypatrują zdjęć z Kamińskim i Wąsikiem w roli głównej, oczywiście za kratkami na Rakowieckiej. No cóż, po posusze trzeba nadrabiać finanse z reklam, błyskotliwymi, ale mało istotnymi zdarzeniami. Zanosi się, że serial będzie trwał latami aż do wyborów prezydenckich.

Wybory do władz gmin, powiatów i województw jednak będą inne. Koalicjanci nie ukrywają poszerzenia swej władzy, a PiS wprowadzając pięcioletnie kadencje strzelił sobie w kolano. Myślę, że najbardziej skorzysta na tym Trzecia Droga, która będzie grała rolę czystych rąk. A to oznacza myślę, że rywalizację. Nie chcę słyszeć o konfliktach.

Do wzięcia tysiące stanowisk prezydentów miast, marszałków województw i starostów. Z zastępcami i dyrektorami wydziałów to osiągnie liczbę 3.000 jednostek razy 5. A są to synekury dużo intratniejsze niż poselskie czy nawet rządowe, gdyż wolne od oka wszędobylskiego oka telewizyjnego z Warszawy. Zresztą już zauważyłem w swojej okolicy, że zadziałał jeden przykład nepotyzmu wzmocnionego niepisanym układem interesów, niekoniecznie merkantylnych.

 

Kto ma oczy niechaj patrzy

Wiadomo, że koalicja wygrała dzięki kobietom i młodzieży. To cenne, ale takim merytorycznym przeciwnikiem były samorządy. Ręczne sterowanie przez Morawieckiego, objazdy z kuponami po remizach i kołach gospodyń wiejskich nie okazały się skuteczną łapówką dla doświadczonej klasy urzędniczej w terenie.

Obecne samorządy to już nie krótkie piłki decyzji, ale duże i długotrwałe inwestycje. Tymczasem, w finansach samorządów następowały grubiańskie zasady gry, które dobrych gospodarzy niezasłużenie eliminowały.

 

Od Koalicji oczekiwałem przełomu

Nie ukrywam, że w tej sytuacji oczekiwałem od Koalicji przełomu, oczywiście nie tego obliczonego na 100 konkretów w 100 dni, ale zapowiedzi stabilnego i trwałego finansowania samorządów. Te zapowiedzi trwają już właściwie od początku, gdy obiecano następne etapy reformy finansowej.

Tymczasem nadal obowiązuje scentralizowany system finansowania oparty na podatkach ustalanych centralnie i skubanych podczas kampanii wyborczej też centralnie. Wyrazem takim jest strzał Tuska w 6.000 zł. odpis od podatków PIT, który praktycznie kasuje podstawowe dochody gmin. Nie chce mi się wierzyć w nieznajomość finansów u Tuska. Być może oczekuje uruchomienia środków z postcovidowego planu odbudowy gospodarki, ale ten, jak wiemy, określa precyzyjnie na co mogą być przeznaczone środki w konkurencji do samorządowych, preferując informatykę, zdrowie, ochronę środowiska i przekształcenia energetyczne.

A przecież 100 konkretów, termin właśnie mija, zakłada dodatkowe wydatki gmin związane z ich oczywistym funkcjonowaniem, czyli opieką nad starszymi, babciowe, przedszkola żłobki, nowoczesne targowiska, zwiększoną opiekę szkolną. Zaś nie przewiduje się żadnych zmian w dochodach gmin.

 

Brak rozwiązania podatkowego dla mieszkańców wsi

Kolejną niewiadomą jest brak rozwiązania podatkowego dla mieszkańców wsi – gospodarzy, którzy są wyłączeni z obecnego systemu dochodowego przez absencję w podatku PIT. Wprawdzie uiszczają gruntowy, ale nie zabezpiecza podstawowych potrzeb. Innym problemem jest dopasowanie ew. nowego systemu do zmian urbanistycznych w świecie.

Rozwój wielkich miast metropolii, ich funkcje skazujące je na olbrzymie kombinaty usług socjalnych (szkolnictwo, zdrowie, kulturalne – mecenasa państwa) przy jednoczesnej emigracji mieszkańców na wieś wywołuje chaos, który zamienia istotę samorządu jako jednostki gospodarującej na własne ryzyko i odpowiedzialność w klienta uwieszonego do kieszeni rządu A to jest sprzeczne z ideą samorządu.

 

Koncentracja ludności podnosi koszty życia

I już ostatni argument. To powiększająca się koncentracja ludności, wywołuje dodatkowo, podwyższa koszty życia np. w gospodarowaniu odpadami, komunikacji wewnętrznej i międzymiejskiej, zbrojeniu terenów.

W takim to stanie przystępujemy do wyborów, które na lata będą decydowały o naszych podatkach, taryfach komunikacyjnych, opłatach, biletach tramwajowych, kolei lokalnych, zaś Warszawie o metrze. Żeby nie zwariować i sygnalnie tylko poruszę inną sprawę – cywilizacyjną, czyli zanik pracowników wypierany przez rozwój automatyzacji i sztucznej inteligencji, redukujący znacznie liczbę podatników i ogólne dochody gmin i powiatów.

Jan Rulewski

Kategoria:
Jan02 ilustracyjne