Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Felietony

40 lat z Wolną Drogą – Zbigniew Wolny

Podobnie, jak cały NSZZ „Solidarność”, Krajowa Sekcja Kolejarzy NSZZ „Solidarność”, także „Wolna Droga”, jako związkowo-kolejowe pismo od 40 lat gości na polskim rynku prasowym. Z tej okazji postanowiliśmy w kolejnych numerach publikować to wszystko, co o naszej informacyjnej, medialnej działalności myślą Osoby, które na przestrzeni czterdziestolecia w jakikolwiek sposób zaistniały na naszych łamach, bądź współpracowały z redakcją dwutygodnika.

Z przyjemnością będziemy publikować także ocenę 40-lecia „Wolnej Drogi” ze strony Państwa – naszych Szanownych Czytelników. Ponieważ każda ocena naszej działalności ze strony Czytelników jest dla nas bezcenna, zachęcamy Was do przysyłania swoich opinii na adres: wisniewski@wolnadroga.pl, bądź adres redakcji: redakcja@wolnadroga.pl

Redakcja

 

Moja „Wolna Droga”

Każdy jubileusz wzbudza we mnie wspomnienia. Wywołuje różnego rodzaju refleksje. Nie inaczej jest z jubileuszem 40-lecia powstania mojej „Wolnej Drogi”. Myślę, że śmiało mogę mówić „mojej”, bo kawał życia jestem związany z tą gazetą. Z moimi przyjaciółmi z redakcji. Z klimatem, jaki został stworzony przez ten zespół. 

W przyszłym roku minie 30 lat, kiedy zostałem członkiem kolegium redakcyjnego. Ze względów zawodowych (funkcja rzecznika prasowego) prawie 18 lat nie pisałem w gazecie. Wynikało to z etyki dziennikarskiej, która jest dla mnie, jak katechizm. Mimo tego cały czas byłem z „Wolną Drogą”, myślami, spotkaniami z kolegami dziennikarzami, telefonami i e-mailami. W tym okresie dziennik wykorzystywał także moje informacje prasowe dotyczące działalności inwestycyjnej spółki PKP Polskie Linie Kolejowe S.A. na terenie województw wielkopolskiego, lubuskiego i zachodniopomorskiego. Kiedy w marcu 2019 roku przeszedłem na emeryturę, mogłem wrócić do pisania, nie łamiąc kanonów dziennikarskiej etyki. 

Kiedy w październiku 1980 roku zapisałem się do kolejowej „Solidarności”, nigdy nie przypuszczałem, że za kilka lat zostanę redaktorem związkowego pisma. Co prawda zawsze marzyłem o byciu dziennikarzem, ale bardziej radiowym, muzycznym, takim jak Piotr Kaczkowski. Niestety życie zadecydowało inaczej. Zostałem kolejarzem i absolutnie tego nie żałuję. 

Kiedy na początku lat 90-tych ubiegłego stulecia ówczesny przewodniczący Okręgowej Sekcji Kolejarzy NSZZ „Solidarność” w Poznaniu zapytał mnie, czy nie chciałbym pisać do kolejowej gazety naszego związku zawodowego, bez chwili wahania przyjąłem tę propozycję, choć byłem zupełnie zielony, jako dziennikarz. Kiedy pierwszy raz jechałem na kolegium redakcyjne do Wrocławia (wtedy dziennikarze „Wolnej Drogi” spotykali się na kolegiach), z moim pierwszym tekstem miałem wielkie obawy, jak przyjmą mnie w zespole „starzy” wyjadacze dziennikarscy z redakcji, którzy z niejednego pieca jedli chleb. 

Moje obawy były płonne. Koledzy dziennikarze okazali się wspaniałymi przyjaciółmi i przyjęli mnie, jak swojego. Olek Wiśniewski, Wojtek Trzmiel (niestety nieżyjący), Zygmunt Sobolewski (także niestety nieżyjący), Mirek Lisowski i Adam Dyląg, dzięki stworzeniu przyjaznej atmosfery pobudzili mnie do lepszego pisania, bo zobaczyłem, jak wysoko zawieszona jest dziennikarska poprzeczka. W moich kolegach znalazłem bratnie dusze. 

Na tamtych kolegiach redakcyjnych rozmawiało się nie tylko nad kształtem każdego numeru gazety, ale także o aktualnej sytuacji na kolei, o światowej polityce, o raczkującej polskiej demokracji, o patriotyzmie. Koledzy opowiadali o strajkach w 1980 roku, o głodówce kolejarzy we Wrocławiu. Te rozmowy jednoczyły zespół redakcyjny. Czuliśmy, że gramy w tej samej orkiestrze, choć byliśmy różnymi ludźmi. Mały pokój redakcyjny w budynku na ul. Piłsudskiego bardzo często pękał w szwach, bo nie mógł pomieścić wszystkich, którzy chcieli porozmawiać o „Solidarności”.

Wtedy „Wolna Droga” ukazywała się raz w miesiącu i była drukowana na gazetowym papierze. Dzisiaj, to nowoczesne, profesjonalne pismo drukowane na dobrym papierze, jako dwutygodnik. Myślę, że wyglądem i zawartością merytoryczną nie ustępuje innym prawicowym dziennikom, mającym duże pieniądze i wielki zespół dziennikarski. 

Choć dzisiaj wszystkie materiały dziennikarskie przesyłamy internetowo, to klimat tamtych kolegiów redakcyjnych nadal towarzyszy naszemu zespołowi. Nic się nie zmieniło, bo nadal rozmawiamy ze sobą, ale już przede wszystkim telefonicznie. 

W tę dobrą atmosferę wpisali się nowi koledzy, którzy piszą w „Wolnej Drodze” od kilku lat: Krzysiu Wieczorek i Paweł Skutecki oraz współpracownicy m.in. Marian Rajewski, Magdalena Talik i Piotr Świątecki. Dzięki mojej „Wolnej Drodze” zostałem dziennikarzem. Spełniły się moje marzenia. 

Zbigniew Wolny

WD21