Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Poza koleją

Wstyd, Pani Burmistrz

 

Niedawno odwiedziłemMałopolskę. Chciałem zobaczyć miejsca, które jeszcze nie widziałem i wrócić do tych już poznanych. Wyprawę zacząłem od mojego drugiego po Poznaniu ukochanego miasta – Krakowa. Na początku każdej bytności w tym pięknym mieście zwiedzaniezaczynam od Rynku Głównego i Starego Miasta. Zawsze znajduję coś nowego. Tym razem trafiłem na sklep z płytami oraz na manifestację o wolność Białorusi.

Nadal remontowany jest ołtarz Wit Stwosza w Kościele Mariackim. Lubię zajrzeć do Jamy Michalika, Wierzynka, na Bracką zobaczyć czy nie pada deszcz. W Piwnicy pod Baranami oddycham klimatem Piotra Skrzyneckiego i Ewy Demarczyk. Wielka szkoda, że ta wspaniała i tajemnicza artystka kilka dni temu zmarła. Została pochowana na cmentarzu Rakowickim obok Piotra Skrzyneckiego i Marka Grechuty.

Odwiedziłem także plac Szczepański z Teatrem Starym oraz pełne historii krakowskie kościoły. Na ul. Franciszkańskiej 3 pomodliłem się przed papieskim oknem. Dla mnie, w moim sercu, Kraków zawsze był, jest i będzie stolicą Polski (Warszawiacy pewnie obrażą się na mnie).

Ale moim celem podróży w Małopolsce nie był tylko Kraków. Zwiedziłem też Nową Hutę, gdzie w kwietniu 1960 r. tysiące mieszkańców broniło drewnianego krzyża przed usunięciem go przez komunistów. Był on tam symbolem wiary i wolności.

Władze komunistyczne, budując przemysłowe miasto chciało stworzyć je bez kościołów. Dzisiaj w tym miejscu stoi kościół, który został pobudowany w latach 1996-2001. W 2007 r. postawiony został przed nim Pomnik Krzyża Nowohuckiego.

Pojechałem także do Kalwarii Zebrzydowskiej. Potem do Wadowic. Pokłoniłem się relikwii Jana Pawła II, jaka znajduje się w wadowickiej bazylice. Zjadłem też słynne kremówki (przepyszne). Odwiedziłem Bochnię, a także Lanckoronę, zwaną miastem aniołów, o której tak pięknie śpiewał Marek Grechuta.

Wielkie wrażenie zrobił na mnie zamek w Wiśniczu, pradawna siedziba rodu Kmitów. Jego początki datuje się na połowę XIV wieku.

Jadąc do zamku krętą szosą Nowy Wiśnicz – Łomna zauważyłem niepozorną tablicę z napisem „Cmentarz wojenny Leksandrowa”. Ponieważ zawsze interesowały mnie stare wojenne nekropolie, postanowiłem skręcić w boczną drogę i zwiedzić to miejsce.

Mała miejscowość Leksandrowa koło Nowego Wiśnicza skrywa prawie nie znany polski cmentarz, gdzie pochowanych zostało 885 ofiar niemieckich zbrodni hitlerowskich na tym terenie. To, co zobaczyłem, nie świadczy jednak o tym, że ktoś opiekuje się tą nekropolią. Niewielkie groby z małymi krzyżami są zarośnięte wysoką trawą, zielskiem i krzakami. Cały teren cmentarza, który leży wśród wysokich drzew też jest zarośnięty trawą i krzakami.

Ponieważ,to miejsce pochówku znajduje się na terenie gminy Nowy Wiśnicz, wydaje mi się, że opieka nad nim jest w gestii władz gminy. Co prawda w 2017 r. przeprowadzono prace remontowe i konserwatorskie, ale odnoszę wrażenie, że od tego czasu nikt nie interesował się, jak wygląda cmentarz. Prace remontowo-konserwatorskie w dużej części były finansowane przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Wstyd Pani Burmistrz, wstyd.Każde miejsce pochówku, nawet najmniejsze,ofiar zbrodni, czy to hitlerowskich, czy komunistycznych,powinno zawsze być należycie pielęgnowane. To jest minimum czci, jaką możemy oddać pomordowanym. Przecież ginęli oni, abyśmy mogli mieć dzisiaj wolną Ojczyznę.

Na cmentarzu w Leksandrowej, w latach 1924-1939 chowani byli więźniowie z zakładu karnego w Nowym Wiśniczu. Wtedy ciała zmarłych więźniów nie były wydawane rodzinom. W okresie od października 1939 r. do czerwca 1940 r. niemiecki okupant stworzył na terenie więzienia w NowymWiśniczu obóz koncentracyjny. Pierwszymi więźniami tego obozu była polska inteligencja, przede wszystkim z Krakowa. Obóz miał spełniać funkcję ośrodka terroru policyjnego o charakterze prewencyjnym. Główne zadanie polegało na zastraszaniu ludności i sparaliżowanie w zarodku wszelkiego oporu wobec niemieckiego okupanta. Likwidacja „koncentrationslager” nie zakończyła martyrologii na wiśnickiej ziemi. W miejsce zlikwidowanego obozu okupant natychmiast utworzył więzienie karne o urzędowej nazwie Deutsche ZuchthausNeuWisnicz. Od lipca 1940 r. do 1944 r. wystąpiła wśród więźniów bardzo duża śmiertelność. W tym okresie zmarło 834 więźniów. Po zakończeniu działań wojennych, w początkowym jego okresie, na terenie więzienia przebywali kolaboranci i naziści. Dzisiaj dawne więzienie nadal jest wykorzystywane. W Nowym Wiśniczu jest Zakład Karny dla recydywistów. (za stroną internetową Urzędu Miasta i Gminy Nowy Wiśnicz).

Zbigniew Wolny

Kategoria:
pani21