Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Aktualności

Prosto z półki

Magdalen Nabb

„Śmierć Anglika”

Wydawnictwo Próby 2021

Stylowy kryminał w równie stylowym przekładzie Doroty Kozińskiej, to doskonała propozycja lektury dla tych, którzy są znużeni skandynawskimi powieściami, gdzie krajobrazy bywają dzikie, morderstwa wyjątkowo brutalne, a trup ściele się gęsto. Wydawnictwo Próby sięgnęło po serię autorstwa brytyjskiej pisarki, która w latach 70., nie znając języka, podjęła decyzję o przeprowadzce do Włoch. W położonym nieopodal Florencji Montelupo znalazła się za sprawą zrządzenia losu i miłości do garncarstwa, którym zajmowała się wcześniej przez lata w Manchesterze. Na razie dostajemy do rąk „Śmierć Anglika”, pierwszy z tomów (łącznie powstało 14), których głównym bohaterem Nabb uczyniła sycylijskiego śledczego sierżanta Guarnaccię pełniącego obowiązki służbowe we Florencji. W otwierającej serię książce poznajemy go jeszcze słabo, bo choruje i więcej czasu spędza w łóżku na komisariacie niż biorąc udział w dochodzeniu w sprawie śmierci prowadzącego samotnicze życie Anglika, którego ktoś zamordował w jego mieszkaniu w eleganckiej florenckiej kamienicy. Co ciekawe, osłabiony infekcją Guarnaccia, który pracuje daleko od pozostawionej w Syrakuzach rodziny i marzy, by wrócić tam na święta (akcja rozgrywa się wokół czasu Bożego Narodzenia), pozostaje czujnym śledczym, którego nie zawodzi instynkt. Ale w sprawie może być na bieżąco dzięki karabinierowi Bacciemu, żółtodziobowi w policyjnych szeregach, choć wyjątkowo pracowitemu i skłonnemu do poświęceń, który jest też tłumaczem przybyłych do Florencji dwóch angielskich śledczych. Nabb świetnie oddaje klimat Florencji, prowadzi po ulicach miasta (w książce znajdziemy też mapkę ścisłego centrum, gdzie rozgrywa się akcja) i nie skąpi w dialogach typowo włoskiej atmosfery (trudno się nie uśmiechnąć, kiedy dwaj pracownicy sądówki prowadzą na miejscu zbrodni poważną dyskusję o przyrządzaniu befsztyku), świetnie też pokazuje zderzenie dwóch światów – włoskiego i angielskiego (zamordowany to nie jedyny Anglik we Florencji, którego poznamy) i dwóch zupełnie innych porządków świata.

 

Anna Kańtoch

„Lato utraconych”

Wydawnictwo Marginesy 2021

Pod koniec maja Anna Kańtoch została laureatką Nagrody Wielkiego Kalibru (przyznawanej dla najlepszego kryminału) za „Wiosnę zaginionych” opublikowaną nakładem warszawskiego Wydawnictwa Marginesy. Decyzja jury była jednogłośna, a kapituła podkreślała, że książka „sprawia wrażenie napisanej w ciszy i spokoju, a czytelnika wręcz otula jej atmosfera” i doceniła świetnie odmalowany w powieści obraz zalesionych Katowic. Bohaterka „Wiosny zaginionych” powraca w „Lecie utraconych”, nowej, właśnie wydanej książce Anny Kańtoch. W pierwszym tomie poznaliśmy policjantkę Krystynę Lesińską, która próbuje rozwikłać tajemnicę zniknięcia swojego brata Romka, który (podobnie jak trzy inne osoby z pięciorga turystów) nie wrócił z górskiej wyprawy w 1963 roku. W „Lecie utraconych” Krystyna Lesińska ma nową sprawę, która ją pochłania. Powieść otwiera tajemnicza scena, gdy w 1998 roku do baru przy trasie wylotowej z Żywca wchodzi młody chłopak i domagając się hamburgera oznajmia, że zabił matkę. Następnie akcję przenosi autorka kilka miesięcy później do Pogańskiego Młyna niedaleko Rudnika, w którym ktoś wymordował rodzinę spędzającą tam wakacje. Jedynym ocalałym jest najstarszy syn. Intrygujący jest fakt, że to właśnie jego dwanaście lat wcześniej ktoś porwał nad Stawem Gąsienicowym i po pewnym dziecko wróciło do rodziny. Lesińska będzie musiała szukać odpowiedzi na pytania, dlaczego ktoś zabił bliskich chłopaka a jego samego ocalił?

 

Julija Jakowlewa

„Towarzyszu mój”

Wydawnictwo Czarna Owca 2021

Interesująca książka otwierająca trylogię kryminalną rosyjskiej pisarki, która bohaterem uczyniła Zajcewa, śledczego policji petersburskiej. A ściślej leningradzkiej, bo akcja rozgrywa się w Związku Radzieckim z okresu dwudziestolecia międzywojennego, kiedy postrewolucyjny terror rzucał długi cień na życie przeciętnych obywateli, co Jakowlewej udało się całkiem zgrabnie odtworzyć. Do tego stopnia, że szybko zanurzamy się w historii (także za sprawą bardzo udanego przekładu Michała Rogalskiego) i realiach (brawa za słowniczek najważniejszych pojęć na końcu książki) – towarzyszymy bohaterom w ciasnych komunałkach, mieszkaniach utworzonych z apartamentów odebranych bogatszym obywatelom na fali rewolucji, oddziałuje na nas pełna podejrzliwości atmosfera kontaktów międzyludzkich, obawiamy się niezapowiedzianych wizyt funkcjonariuszy służby bezpieczeństwa OGPU. Nie wspominając o szarzyźnie i biedzie codziennej egzystencji leningradczyków – braku jedzenia, ubrań, podstawowych towarów. W takich okolicznościach Zajcew próbuje, z rosnącą, mimo przeciwności losu, determinacją odnaleźć mordercę, który swoje ofiary dobiera według nieznanego wzorca, ale wszystkie przebiera i starannie pozuje. Śledczy ma niezawodny instynkt, ale trudno mu prowadzić dochodzenie, kiedy sprawą interesuje się już wyższa instancja, a część materiału dowodowego zostaje utajniona. Czyta się powieść Jakowlewej jednym tchem, choć akcja najbardziej dynamicznie rusza z miejsca dopiero w drugiej połowie książki, wcześniej autorka wydaje się budować klimat i pełniej zaprezentować bohaterów i ich miasto, dawną perłę carskiej Rosji, dziś metropolię rzuconą na kolana. Brawa za projekt graficzny okładki (Rafała Kucharczuka) w stylu konstruktywistów radzieckich. I pozostaje czekać na wrześniową premierę drugiej części trylogii zatytułowanej „Czerwony jeździec”.

MAT

Kategoria: ,
ksi01