Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Aktualności

Pięć lat bez Krzysztofa – na marginesie książki „Smaki życia”

Trudno w to uwierzyć, ale mija właśnie pięć lat, od kiedy redakcja „Wolnej Drogi” funkcjonuje bez Krzysztofa Derdowskiego. Czas leci nieubłaganie, Krzysztofa felietony pamiętamy jakby ukazywały się jeszcze w poprzednim numerze, ale nie o czasie miał być ten felieton. Chciałem napisać parę słów o tym, że w zalewie fastniusowych redakcji istnieje wyspa, na której istotniejsze są przyjaźnie niż kontrakty i statystyki klikalności.

Podczas któregoś ze spotkań redakcji powstał pomysł, żeby iść z duchem czasów i pokazać Czytelnikom autorów „Wolnej Drogi”. Nie sztampowo, nie tylko pod kątem zawodowym i osiągnięć dziennikarskich, ale bardziej po ludzku, prywatnie, zaglądając zza ramienia. Tych spotkań redakcyjnych wiele nie ma, bo jak to bywa na tym etapie globalizacji, jesteśmy wszyscy rozsiani mocno po kraju: siedziba redakcji jest we Wrocławiu, trzy osoby mieszkają w Bydgoszczy, ktoś w Poznaniu, ktoś jeszcze dalej. Nie przekonaliśmy się mimo wszystko do spotkań online, bo jednak spojrzenia w twarz i uścisku ręki zastąpić niczym się nie da.

No i podczas któregoś ze spotkań powstał pomysł, żebyśmy zrobili serię wywiadów z członkami redakcji. I zupełnie naturalnie, bez żadnej dyskusji było wiadomo, że nie zapomnimy o tych, których już nie ma między nami. O dziennikarzach, przyjaciołach, którzy stanowili o kształcie naszego magazynu, a którzy odeszli do Pana. Część filmów-rozmów z obecnymi członkami redakcji i rozmów o świętej pamięci kolegach już można zobaczyć na portalu YouTube. Zadziwiła mnie reakcja wielu widzów: okazało się, że to absolutnie wyjątkowa sytuacja, że w tym medialnym świecie opartym wyłącznie na zasięgach i klikalności przyjaźń wewnątrz jednej redakcji jest wspominana niczym wadowickie kremówki i kronika filmowa przed kinowym seansem.

„Wolna Droga” jest wyjątkowym czasopismem, a jego redakcja jest wyjątkowym zbiorem przyjaciół, którzy nie zapominają o sobie nawet wtedy, kiedy po kimś zostają wspomnienia i teksty. Wzięło mnie na te sentymenty z dwóch powodów związanych z tym samym człowiekiem: Krzysztofem Derdowskim. Pierwszym powodem jest to, że właśnie mija pięć lat od Jego śmierci. Śmierci zdecydowanie przedwczesnej, śmierci, która zaskoczyła nas wszystkich. Drugim powodem jest to, że właśnie ukazała się książka zatytułowana „Smaki życia”, w której przypomniano felietony Krzycha pisane dla „Wolnej Drogi” w latach 2006-2017.

Czy w czasach coraz jednoznaczniej diagnozowanego upadku rynku książki jest sens wydawać w homeopatycznym nakładzie felietony sprzed pięciu lat? Nie miałem ani przez chwilą wątpliwości, że nie tylko jest sens, ale jest wręcz konieczność. Moim zdaniem śledząc historię ludzkości nigdy nie było z czytelnictwem ani lepiej, ani gorzej, zawsze po książkę sięgał mizerny procent społeczeństwa. Oczywiście powody bywały różne, od analfabetyzmu ogromnej części narodu, przez wysokie, zaporowe koszty książek, do polityki zaborców i okupantów chcących wyeliminować język polski i narodową literaturę z obiegu. A dzisiaj? Dzisiaj to pewnie kwestia mody, bo książki są dostępne, jest jest mnóstwo i są w przystępnej cenie. Gorzej, że nie ma mody na czytanie, bo seriale, telewizja na żądanie, filmy i muzyka online wyparły książkę. E-booki przynajmniej w Polsce nie zrobiły różnicy. Książka jest dzisiaj domeną dziwaków. Takich jak my.

Wracając do redakcji i Krzycha, „Smaki życia” to kolejna książka po dwóch edycjach mojego „Ostatniego takiego roku”, która ukazała się pod patronatem „Wolnej Drogi”. W planach jest zbiór felietonów redaktora naczelnego, Mirosława Lisowskiego pod tytułem „Z trzeciej strony”. I oczywiście kolejne prywatne rozmowy z dziennikarzami „Wolnej Drogi” do obejrzenia na YouTube. Wierzymy w książki, wierzymy w papierowy magazyn, wierzymy w to, że redakcja jest tak dobra, jak zwarte i wzajemnie szanujące się grono dziennikarzy ją tworzy.

„Wolna Droga” to wyjątkowa redakcja i wyjątkowy magazyn, choć z każdym odejściem kogoś tak charyzmatycznego, tak wyrazistego jak Krzysztof Derdowski, zmienia on nieco swój charakter. Dzięki „Smakom życia” przypomniałem sobie o tym, w jaki sposób można pisać o dworcach kolejowych, ale i o polityce, która objawia się nie tylko na Wiejskiej, ale i pod osiedlowym sklepem i w kolejkowych rozmowach. Krzysztof był doskonałym obserwatorem życia, nie tego telewizyjnego, pełnego blichtru i sztuczności, ale tego prawdziwego, namacalnego. Jak niewielu autorów miał autentyczne wyczucie pulsującego języka ulic polskich miast i miasteczek, a do tego umiał zauważyć to, czego większość z nas nie widzi: zwykłe życie. I robił to ze smakiem.

Paweł Skutecki

Książkę „Smaki życia” najtaniej można kupić u Wydawcy: https://allegro.pl/oferta/krzysztof-derdowski-smaki-zycia-12486707025

Kategoria:
okladka Derdowski kopia