Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Poza koleją

Opozycja bezobjawowa

Aż żal patrzeć na to, co się dzieje na polskiej scenie politycznej. Można odnieść wrażenie, że za komuny była bardziej poukładana – jak to mówi młodzież: ogarnięta – opozycja niż dzisiaj. Ręce opadają patrząc na to, co wyprawia i czym się zajmuje anty-PiS. A najciekawsze jest to, co im się wydaje i jakie są przyczyny tego, że jest jak jest.

Jaka jest kondycja dzisiejszej sceny politycznej, to jak z koniem – każdy widzi jak jest. Mam jednak ogromną nadzieję, jak każdy piszący, że moje zdania trafiają nie tylko tu i teraz, ale że są pomostem między dzisiaj a jutro. Uwielbiam przeglądać stare gazety, pożółkłe książki. Czytam ostatnio sporo gazet z okolic września 1939 r. próbując zrozumieć, co myśleli, co czuli ówcześni Polacy. Jaka była atmosfera intelektualna i emocjonalna tuż przed koszmarem. Pisane później pamiętniki i wspomnienia, to już przefiltrowany przez wydarzenia wojenne zapis pewnego procesu, a mnie interesuje oryginalny stan serc i umysłów Polaków stojących – nieświadomie – na progu wojny. Ówczesne czasopisma są dla mnie świetnym materiałem badawczym.

Jestem przekonany, że za sto lat ktoś trafi na pięknie oprawione przez ostatnich introligatorów (są jeszcze tacy, ale za parę lat to może być zawód wymarły) roczniki „Wolnej Drogi”. Ten ktoś będzie się zastanawiał, jaka była ta Polska czasów pierwszej pandemii – bo coś mi się wydaje, że następne są pewne niczym kolejne kompromitacje polskiej opozycji.

I ten właśnie tajemniczy dzisiaj dla nas czytelnik będzie próbował zrozumieć, jak to było możliwe, że w Polsce scena polityczna była tak radykalnie podzielona na blok techniczny, urzędniczy, nieco technokratyczny, strukturalnie zorganizowany, relatywnie zdyscyplinowany i poukładany oraz ten drugi: chaotyczny, podzielony, potykający się o własne nogi, odstający na kilka długości myśli od tego pierwszego?

Tak więc, drogi Czytelniku, powiem szczerze: sami nie do końca rozumiemy dzisiaj jak to się stało. Ordynacja wyborcza, fakt – głupia, promująca miernoty i wycinająca jednostki wybitne już na poziomie wyborów do samorządów – obowiązuje obie strony sceny politycznej.

Jakim cudem sprawiła masowy niedobór przyzwoitości, wyobraźni i elementarnej kultury politycznej po jednej stronie, a drugą oszczędziła? To jest wielka tajemnica, którą absolwenci politologii dopiero w przyszłości spróbują rozgryźć przy użyciu sztucznej inteligencji i systemu wirtualnych modeli. Dzisiaj nie wiemy jakim cudem jedni są na tę zarazę ordynacyjną w miarę odporni, a system immunologiczny tych drugich kładzie się na łopatki już podczas wyborów własnych władz partyjnych.

Ponieważ formacja – a właściwie koalicja – rządząca Polską dopiero drugą kadencję jest Ci doskonale znana, Czytelniku przyszłości, bo przecież sprawowała władzę długie lata i do Twoich czasów jest symbolem długowiecznych rządów, zajmijmy się dzisiaj głównie opozycją, której tak naprawdę już za kilka lat nikt nie będzie pamiętał. Oprócz badaczy historii politycznej, bo oni uwielbiają takie efemerydy.

Na scenie politycznej, po stronie opozycji, mamy dzisiaj kilka formacji. Największą, jest wciąż partia, która straciła władzę właśnie na rzecz obecnie rządzących. Piszę z taką lekką niepewnością, obawiając się trochę podać nazwę nie dlatego, że przynosi to pecha czy coś podobnego, ale zwyczajnie Polacy dzisiaj nie są pewni jak ta partia się nazywa.

Naprawdę: kiedyś to była Platforma Obywatelska, ale dzisiaj to chyba Koalicja Obywatelska, ale słowo daję: koalicja kogo z kim i czy w ogóle, tego już nie wie nikt. Jest to w każdym razie formacja, której jeszcze kilka lat temu przewodził późniejszy lider Europy Donald Tusk, ale dzisiaj to pustoszejący, nabierający wody po burty wrak z niejakim Budką (imienia nawet nie pamiętam, trzeba sprawdzić w Wikipedii), który nawet nie udaje, że czemukolwiek przewodzi.

Poza tym w sondażach najwyżej jest partia, której nie ma, czyli twór dziennikarza znanego głównie z tego, że do łez rozczula go Konstytucja. Partia będąca wyłącznie szyldem i załzawioną facjatą gościa prowadzącego jakiś program w telewizji.

Są jeszcze Lewica, odwołująca się do sentymentów i Konfederacja, kłusująca po elektoracie metodą na wnuczka. No i PSL, który jest jak sałatka na weselu: niby przy wykwintnych daniach nie ma na nią miejsca, ale jakoś tak się utarło, że być na stole musi. No to jest.

Wcześniej zawsze było tak, że mieliśmy wybór: albo rząd, albo opozycja, która może w każdej chwili zająć jego miejsce. Dzisiaj jest inaczej: celem opozycji jest bycie opozycją. I dopóki większość rządowa nie przeforsuje likwidacji subwencji partyjnych, to ten system będzie trwał w nieskończoność. Czy to dla Polski dobrze, to już – Czytelniku z przyszłości – wiesz lepiej od nas.

Marian Rajewski

Kategoria:
Marian11 screen you tube