Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Aktualności

„Live: In Concert with the Edmonton Symphony Orchestra” Procol Harum (1972)

Muzyka Procol Harum już od najdawniejszych lat miała dla mnie posmak sztuki z wyższej półki. Być może sprawiał to fortepian Gary Brookera, może organy Matthew Fishera, a może wyłapywane cytaty i inspiracje, pochodzące z muzyki klasycznej. Wszak nie od dziś wiadomo, że ich najbardziej znany przebój „Whiter Shade of Pale” wywodzi się z barokowej Suity Orkiestrowej nr 3 D-dur Jana Sebastiana Bacha. Tak czy inaczej był to zespół, który wprowadził mnie w nieznany jeszcze wówczas świat rocka symfonicznego.
Już na ich drugiej płycie „Shine on Brightly” (1968) znalazła się ciekawa pięcioczęściowa suita, zatytułowana „In Held Twas In I”. Była to jedna z pierwszych rozbudowanych kompozycji, która wywarła wielki wpływ na dalszy rozwój nurtu progresywnego. Ponad siedemnastominutowy utwór podważył dotąd obowiązujące zasady muzyki rockowej, stając się inspiracją dla kolejnych podobnych prób innych zespołów.

Konia z rzędem temu, kto odgadnie właściwe znaczenie tytułu owej kompozycji. Najbardziej przekonuje mnie twierdzenie Keitha Reid’a, który uważa, że powstał on z połączenia pierwszych słów rozpoczynających kolejne części. Tekst, również niełatwy, był nasycony filozofią i mistycyzmem wschodu i tym samym stanowił niezłą zagadkę dla poszukujących inspiracji hipisów.
Później w dyskografii grupy pojawiły się kolejne trzy płyty, aż wreszcie na półki trafił prawdziwie niezwykły album koncertowy – „Live in Concert with the Edmonton Symphony Orchestra”. Dla mnie wręcz legendarny, stanowiący prawdziwe apogeum kariery zespołu. Do dziś pozostaje najlepiej sprzedającą się płytą Procol Harum. Znalazł się na niej występ zarejestrowany 18 listopada 1971 roku w Kanadzie, w Northern Alberta Jubilee Auditorium w Edmonton. Grupie towarzyszyła pięćdziesięciodwuosobowa orkiestra symfoniczna prowadzona przez maestro Lawrenca Leonarda oraz dwudziestoczteroosobowy chór Da Camera Singers.
Koncert zgromadził ponad trzytysięczną publiczność. Nie był to pierwszy kontakt zespołu z tak dużym aparatem wykonawczym. Już trzy lata wcześniej muzycy wystąpili na żywo z orkiestrą na Stratford Shakespeare Festival. Było to zanim Deep Purple zrealizował wspólnie z Royal Philharmonic Orchestra swój słynny album „The Concerto for Group and Orchestra”.
Koncert w Edmonton różnił się od wspomnianych wcześniej, bowiem zespołowi towarzyszył chór. Jednak nie wszyscy muzycy podzielali entuzjazm lidera. Robin Trower, gitarzysta grupy opuścił zespół krótko przed zaplanowanym koncertem. Na scenie zastąpił go młody, dwudziestojednoletni Dave Ball.
Płyta nie zawiera kompozycji premierowych. Świadomie zrezygnowano z „Whiter Shade of Pale”, największego i najbardziej znanego przeboju. Wybrano najciekawsze utwory, które dały się przearanżować i wzbogacić o brzmienie chóralno-symfoniczne. Ostatecznie na płytę trafił „Conquistador” (z czytelnymi hiszpańskimi akcentami), „Whaling Stories” (bardzo sugestywne wielorybnicze opowieści), „A Salty Dog” (tu słony zapach morza, mewy w tle i obecność tytułowego wilka morskiego jest niemal namacalna), „All This and More” oraz wspomniana na wstępie pięcioczęściowa suita „In Held ’Twas In I”. Zwłaszcza ta ostatnia kompozycja okazała się jednym z tych utworów, które tworzą historię muzyki, jednym z tych, po których prócz oklasków może nastąpić jedynie cisza.
Aktualnie najnowsze wydanie albumu z 2018 roku, pieczołowicie przygotowane przez Salvo Records, zawiera dodatkowo „Luskus Delph” (ze strony B singla promującego płytę) oraz dwa utwory: „Simple Sister” i „Shine on Brightly”, zarejestrowane podczas próby. Szczerze mówiąc, wspomniane dodatki nieco rozbijają podniosłą atmosferę po wysłuchaniu zasadniczej części płyty, więc może należy wrócić do nich dopiero po krótkiej przerwie.
Zaprezentowane utwory w zmienionej, symfonicznej aranżacji zajaśniały wyjątkowym blaskiem. Orkiestra była stosunkowo młoda i otwarta na nowe wyzwania, jakkolwiek próba nie wypadła nadzwyczajnie. Były problemy z odsłuchem i mikrofonami, a jeden ze skrzypków przyniósł nawet kask motocyklowy, który w jego odczuciu miał osłabić nadmierny hałas. Muzycy rockowi, zgodnie z zaleceniami realizatorów nagrania mieli grać niezbyt głośno, by nie zagłuszyć orkiestry.
Decyzję o rejestracji podjęto spontanicznie, zaledwie tydzień wcześniej, stąd czasu na przygotowania nie było zbyt wiele. Aranżacje dopracowywano również niemal na kolanie. Mimo to koncert wypadł nadspodziewanie dobrze. Wytwórnia płytowa zarejestrowała go na specjalnie na tę okazję ściągniętym nowoczesnym sprzęcie i szesnastośladowym magnetofonie. Nawet dziś, po półwieczu od nagrania z płyty emanuje szczególna magia.
Rola orkiestry rośnie z utworu na utwór, by niemal genialnie zabrzmieć w „In Held ’Twas In I”. To wykonanie, wzbogacone o chór zdecydowanie przyćmiło pierwotną wersję utworu, zawartą na „Shine on Brightly”.
Uniesienie udzieliło się także publiczności. Utwór na płycie kończą czterdziestosekundowe oklaski, wiadomo też, że publiczność zgotowała muzykom owację na stojąco. Ja jednak nigdy nie zapomnę wrażenia, gdy usłyszałem tę płytę w swym pokoju po raz pierwszy. Później już wszystko brzmiało inaczej…
Krzysztof Wieczorek

Kategoria: