Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Poza koleją

Cisza przyjaciół

Czy zastanawialiście się kiedyś, jak szybko wasz przyjaciel może stać się waszym wrogiem? Ja też dotąd o tym nie myślałam, ale sytuacja, w której się znalazłam, zmusiła mnie do takich analiz zupełnie nieoczekiwanie.

W moim życiu miałam to szczęście spotkać wspaniałych ludzi, z którymi często udawało mi się nawiązać wieloletnie znajomości, a czasem także przyjaźnie. Tak było też z moimi najbliższymi przyjaciółkami, z którymi znałyśmy się od dzieciństwa i lat młodości. Zdaniem psychologów tego typu przyjaźnie są najbardziej trwałe. Tak przynajmniej mówią badania. Do niedawna także i w moim przypadku było to prawdą.

Byłam świadkiem pierwszych miłości moich przyjaciółek, ich zaręczyn, ślubów i rozwodów, a także narodzin ich dzieci. Zawsze sobie kibicowałyśmy, choć zdarzało się nam mieć odmienne zdanie na niektóre tematy. Nigdy jednak nie kopałyśmy pod sobą dołów, ujmując rzec kolokwialnie. Szczerość, lojalność i oddanie to te elementy, które wydawały mi się cechować tą naszą długoletnią przyjaźń w sposób szczególny.

Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że lojalność kończy się tam, gdzie zaczynają się odmienne poglądy polityczne.

Nigdy nie oczekuję ani też wcześniej nie oczekiwałam, że ktokolwiek będzie się ze mną zgadzał w jakiejkolwiek kwestii. Ale też nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że polityczne przekonania mogą wpłynąć na to, co ktoś sądzi o drugim człowieku lub że może to, co grosza, wpłynąć na zmianę zdania na czyjś temat.

Moja, dziś już była przyjaciółka, lubiła apelować do swoich znajomych na Facebook’u o szeroko pojętą tolerancję, od koloru skóry począwszy, na poglądach skończywszy. Można rzec, że była piewcą tolerancji, zaś jej Instagramowe motto brzmi do dziś – ni mniej nie więcej tak: „lover, not a hater”, czyli w wolnym tłumaczeniu „kocham, zamiast nienawidzić”.

Jednak kiedy okazało się, że moje polityczne zapatrywania są zupełnie odmienne od jej własnych, postanowiła z dnia na dzień porzucić to, co budowałyśmy przez lata.

Czy byłam zaskoczona? Tak. Nawet bardzo. Bo wychodzę z założenia, że przyjaźń to coś więcej niż to, w co kto wierzy, co myśli i jaki ma kolor skóry. To jest więź na zupełnie innym poziomie zbudowana, więc nie powinna ulegać tak nagłemu rozwiązaniu.

Tak o tym myślałam do momentu, kiedy boleśnie przekonałam się, że polityka jest w stanie podzielić nawet najbardziej ze sobą zżytych ludzi.

Czy żałuję tego, że powiedziałam głośno to, co myślę i w co wierzę? Oczywiście, że nie. Cena popularności jest wysoka, ale za wyraziste opinie płaci się między innymi utratą przyjaciół. Wolę jednak wiedzieć, że moje poglądy budzą emocje, nawet jeśli są to emocje skrajne.

Od dawna wiadomo, że człowiek nie dogodzi każdemu, ale też nie o to przecież chodzi. W końcu nikt z nas nie jest wódką wyborową, a i ta przecież nie każdemu musi smakować.

Czy nadal wierzę w przyjaźń? Tak, jak najbardziej, choć smuci mnie, że na razie żadna z przyjaciółek nie przemyślała tego, co zrobiła i nie oświeciła ich refleksja, że nasza więź była więcej warta od tego, co myślimy o polityce.

Polityka ewoluuje, zmienia się, tak samo dzieje się z naszymi podglądami. Przyjaźń zaś to wartość stała, status quo, tak dotąd o tym myślałam.

Przyjaźń budujemy latami, jak każdy inny związek międzyludzki. Przeżywamy razem radości i smutki, razem dorastamy, razem wspieramy się i sobie kibicujemy. To taki związek na dobre i złe. Chciałabym wierzyć, że nie robimy tego z taką myślą w tle, że jest to jedynie tymczasowe i kiedyś tego tak czy siak zabraknie.

„W końcu nie będziemy pamiętać słów naszych wrogów, lecz ciszę naszych przyjaciół” – powiedział kiedyś Martin Luther King, Jr.

Miał rację. Bardziej boli cisza naszych przyjaciół niż złe słowa naszych wrogów.

Anna Derewienko

Kategoria:
Anna19 swps