Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

W numerze

„Inwestycje kolejowe są postrzegane jak najbardziej pozytywnie” – rozmowa z europosłem Kosmą Złotowskim

„Inwestycje kolejowe są postrzegane jak najbardziej pozytywnie” – powiedział „Wolnej Drodze” europoseł i kandydat na przewodniczącego Parlament Europejskiego Kosma Złotowski w rozmowie z Pawłem Skuteckim

Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy chcą, żeby Pan został przewodniczącym Parlamentu Europejskiego, instytucji zdominowanej przez lewicę i skrajną lewicę. Naprawdę jest realna szansa odwrócenie tego trendu? 

W tej kadencji na odwrócenie trendu nie ma już szans. To, co widzimy, to efekt wyborów z 2019 roku, ale startuję przecież nie po to, żeby zostać marszałkiem Parlamentu Europejskiego… Przy okazji takich wyborów zawsze odbywają się dyskusje na temat roli parlamentu, Unii Europejskiej i chcę, nasza grupa polityczna chce, żeby nasz głos wybrzmiał w tej dyskusji. 

Jeszcze niedawno rząd Platformy Obywatelskiej zamykał dworce, likwidował połączenia kolejowe i fizycznie rozbierał tory. Prawo i Sprawiedliwość odwróciło ten trend. W kolej inwestuje się gigantyczne pieniądze, a Centralny Port Komunikacyjny jest porównywany z budową Gdyni. Jak Pan ocenia te zmiany z perspektywy Strasburga? Jak one są odbierane w Europie? 

To zależy które… Inwestycje kolejowe są postrzegane jak najbardziej pozytywnie, bo jest taki europejski trend, który mówi, że kolej jest mniej szkodliwa dla środowiska, a właściwie nie mówi się o środowisku, tylko o klimacie, niż transport samochodowy. W związku z tym te zmiany ocenia się pozytywnie. Natomiast jeśli chodzi o budowę Centralnego Portu Komunikacyjnego, to rzeczywiście mamy pewien sceptycyzm ze strony naszych kolegów z Europy Zachodniej. Centralny Port byłby konkurencją dla dużych portów europejskich, takich jak te we Frankfurcie, Amsterdamie, czy ten nieszczęsny, oddany wreszcie do użytku port w Berlinie. Niemcy budowali go dziesięć lat dłużej niż planowano, jest droższy trzy razy więcej niż zakładano, a wciąż są do niego zastrzeżenia natury budowlanej. To pokazuje, że planowanie w Niemczech nie jest ich najlepszą stroną, chociaż tak wszyscy do tej pory myśleli. Centralny Port Komunikacyjny jest więc przede wszystkim konkurencją.

Po drugie dzisiaj w Europie Zachodniej, w Komisji Europejskiej mówi się o tym, że właśnie lotnictwo jest tym środkiem transportu, który zostawia bardzo duży ślad węglowy. I w związku z tym specjalnie przychylnie na niego się nie patrzy. No, ale Unia Europejska ma kilka towarzystw lotniczych, które są o zasięgu światowym i które mają swoją konkurencję poza Unią Europejską. Moim więc zdaniem i zdaniem wielu, należy dbać o te towarzystwa lotnicze, które skutecznie konkurują z liniami z Ameryki, Chin, Indii czy Emiratów Arabskich. 

Jest Pan jednym z inicjatorów akcji „Bałtyk dla Pokoleń”, która ma na celu oczyszczenie Bałtyku z kilkudziesięciu tysięcy ton broni chemicznej i pół miliona ton broni konwencjonalnej. Od wojny minęło blisko sto lat, dlaczego Europa wciąż się nie uporała z tym problemem? 

Przede wszystkim dlatego, że ten problem był niezauważalny. Leżało to sobie na dnie Bałtyku i nic się nie działo. Dopiero wtedy, kiedy te pojemniki zaczęły rdzewieć i przepuszczać od czasu do czasu substancje, które są w środku, zdarzyło się kilka wypadków, i to dość poważnych: zanieczyszczenie środowiska na dość dużym obszarze, rany spowodowane tymi substancjami, zwłaszcza wśród rybaków. Uświadomiono sobie, że im dłużej to będzie sobie leżeć, tym szybciej będzie rdzewieć, a jak będzie rdzewieć, to niebezpieczeństwo wyjdzie na wierzch. To jest główny powód, bo jak sobie to wszystko leżało i nie szkodziło, to nikt nie widział. Niestety przez te lata zapomniano, co leży gdzie. Co do niektórych miejsc – wiemy, co tam jest zgromadzone, ale są miejsca, które znamy tylko mniej więcej. Pamiętajmy jak to się odbywało: żołnierze płynęli statkiem i wyrzucali na przykład jakieś pociski. W związku z tym, są one rozrzucone na dość dużym obszarze. Zanim przystąpimy do właściwych prac, jeszcze trzeba dokładnie zlokalizować miejsca, w których te przedmioty się znajdują. 

Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej wydaje się ustabilizowana, ale to jeszcze niedawno mieliśmy do czynienia z otwartym szturmem granicy. Niektórzy analitycy ostrzegają przed realną groźbą rosyjskiej agresji na Ukrainę. To, co się dzieje za naszą wschodnią granicą jest problemem Polski, czy całej Unii Europejskiej? 

To oczywiście jest problem Unii, natomiast kraje leżące im dalej od Rosji, tym mniej zdają sobie z tego sprawę. Francuzi już zupełnie nie pamiętają o tym, że w 1815 roku, to rosyjscy żołnierze mówili w barach i kawiarniach Paryża „bystra, bystra”, czyli „szybko, szybko”. Francuzi sobie przyswoili słowo „bistro” i uważają, że to jest bar szybkiej obsługi. 

Francuzi mówią na przykład, że na Krymie było referendum i większość głosujących opowiedziała się za przynależnością do Rosji. Gdyby jednak takie referendum Rosjanie przeprowadzili w 1815 roku, to Francja do dzisiaj byłaby częścią Rosji. Oni potrafią skutecznie przeprowadzać takie referenda. Żeby wynik był taki, jak im się podoba. 

Wracając do pytania: to z całą pewnością jest problem całej Unii Europejskiej, ale nie wszyscy to jeszcze dostrzegają. A jeśli chodzi o tych biednych uchodźców na granicy… Pewnie, że to są biedni ludzie. Ludzie nie tylko wykorzystywani przez Łukaszenkę jako pociski z jego skierowanego w naszą stronę karabinu, ale też ludzie dorośli, odpowiedzialni, którzy doskonale wiedzieli na co się piszą. I którzy – przynajmniej część z nich – narazili swoje własne dzieci na ten los. 

Będzie Pan obchodził Boże Narodzenie, czy tak jak tego chce Komisja Europejska – „okres świąteczny”? Jest Pan z wykształcenia filologiem, jak bardzo można zmienić świat manipulując językiem? Czy można zniszczyć językiem naszą cywilizację? 

Oczywiście, taki jest cel tego typu manipulacji. Pamiętajmy jednak, że na razie to nie jest stanowisko Komisji Europejskiej, tylko komisarz Dalli [Helena Dalli, komisarz UE ds. równości – przyp. red.]. Po ujawnieniu tej jej broszurki zrobiła się taka awantura, że ją wycofała. Co wcale nie znaczy oczywiście, że nie będzie nowych prób tego rodzaju. Rewolucja w języku Unii Europejskiej jest wciąż w toku. Czasami tylko niektórzy wyrywają się za bardzo naprzód, tak bardzo, że ujawniają swoje rewolucyjne zamiary, co wtedy spotyka się z pewnym, niestety coraz mniejszym oporem. 

Rozmawiał Paweł Skutecki

Kategoria: ,
Kosma26