Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Poza koleją

Z trzeciej strony „Kajdany”

 

W poprzednim felietonie użalałem się nad sobą, że pisać nie mam o czym… Że Wena jakoś mnie opuściła… Że felieton ciężko się w klawiaturę wklepuje…

No i masz babo placek. Tematów teraz wysyp duży. I jest nad czym się pochylić, jak to czasami się mówi.

No bo to wręcz przewrót kopernikowski nam się trafił. Największy (dosłownie!) mecenas kraju, zwany „koniem”, został zatrzymany i postawiono mu zarzuty.

Choć kombinował jak – nomen omen – koń pod górę, by tego uniknąć… Jednak prokuratura nie dała się złapać na różne adwokackie sztuczki, i swego dopięła… Zarzuty postawiła i mecenas został o tym zgodnie z prawem powiadomiony.

Sporo można by na ten temat pisać… Oczywiście przede wszystkim martwiąc się o biednego „konia”, który wysupłał z kiesy parę euro i kupił sobie domek letniskowy, no chałupinę, by nie rzec szałasik, pod Rzymem, a teraz mu to wypominają reżimowe służby… Biedny on…

Jednak warto o czymś innym kilka zdań skreślić. Bo to jakby przy okazji okazało się, że określenie „polska Sycylia” nabiera nowego wymiaru. O Trójmieście mowa rzec jasna. To tam mamy do czynienia ze zmową wszystkich ze wszystkimi… Oczywiście pośród tych, do których ten kraj należy.

Dowód tegoż „epokowego” odkrycia? Oto wszak jeśli jest się na przykład synem odpowiedniego ojca, można robić, co mu się żywnie podoba. Choćby naubliżać, pobić i skopać kamerzystęz telewizji publicznej.

A co! Nie wolno?! Przecież to przedstawiciel reżimowych mediów, to mu się należy! Nawet medal za ten „bohaterski” czyn by się zdał…

Zresztą zachowanie instytucji porządku publicznego było też jakieś dziwne. Bo wiadome było, któż jest tym „bohaterem”, jednak Policji zajęło niemal 24 godziny, by Aleksandra K. zatrzymać.

Pewnie potrzebował czasu na konsultacje prawne…

Jak czytamy w komunikacie PAP: 31-letni syn biznesmena usłyszał w prokuraturze w Gdyni trzy zarzuty: naruszenia nietykalności, kierowania gróźb wobec dziennikarzy i spowodowania obrażeń ciała poniżej siedmiu dni. Czyny te są zagrożone karą do 2 lat pozbawienia wolności.

Prokuratura wnioskowała o tymczasowe aresztowanie, ale sąd nie uwzględnił tego wniosku… No bo niby dlaczego? Przecież to sam „Mały Książę Trójmiasta”! On tylko, jak to mówił ojciec tegoż – pewnie analogicznie „Duży Książę” – Ryszard K.: Bronił troszkę honoru ojca i rodziny… tam go lekko przesunął, prawda, ale to nie tak, żeby go pobił…

Dziwnie znajomo brzmią te słowa. Podobnie rzekł niejaki pułkownik Adam Mazguła: Oczywiście były tam w stanie wojennym jakieś bijatyki, jakieś ścieżki zdrowia, ale generalnie jednakdochowano jakiejś kultury w tym całym zdarzeniu.

No sami ludzie honoru…

Ale teraz poważnie… Zgodnie z Art. 31 Konstytucji RP:Każdy jest obowiązany szanować wolności i prawa innych. Nikogo nie wolno zmuszać do czynienia tego, czego prawo mu nie nakazuje.

I dalej, sięgając, tym razem do Wyroku Trybunału Konstytucyjnego z dnia 23 marca 2006 r…Dla jasności, prezesem Trybunału był wówczas profesor Marek Safjan, który od października 2009 r. jest sędzią Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE), czyli instytucji bezwzględnie atakującej obecnie rządzących. A zatem nie można postawić zarzutu, że to reżimowy wyrok.

Wracając do treści wyroku z 2006 roku…

Trybunał stwierdził, że „swobodnadebata publiczna w państwie demokratycznym jest jednym z najważniejszych gwarantówwolności i swobód obywatelskich. Swoboda ta nie może ograniczać się do informacji i poglądów,które są odbierane przychylnie albo postrzegane jako nieszkodliwe lub obojętne.Rolą dziennikarzy jest rozpowszechnianie informacji i idei dotyczących spraw będącychprzedmiotem publicznego zainteresowania, gdyż wiąże się to z prawem opinii publicznejdo otrzymywania informacji”.

A zatem prócz pospolitejbandyterki, mamy dodatkowo do czynienia z czynem zabronionym wynikającymArt.43 Prawa prasowego: „Kto używa przemocy lub groźby bezprawnej w celu zmuszenia dziennikarza do opublikowania lub zaniechania opublikowania materiału prasowego albo do podjęcia lub zaniechania interwencji prasowej – podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.

Jednak tego zarzutu Aleksandrowi K. prokuratura nie postawiła… Pytanie: dlaczego?

No tak! Alem naiwny! Książe, to jednak książę…! A nie jakiś tam operator, który – niczym jak w „Misiu” Stanisława Barei – po prostu przechodził z tragarzami (z kamerą) obok domu Ryszarda K.

Jednak cała ta sprawa jest bardzo poważna, bo jak pisał amerykański pisarz Christopher Paolini: „Wolność to dar, ale też odpowiedzialność cięższa niż kajdany”.

Kategoria:
koń22