Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Poza koleją

„Uważam, że pracownicy mi ufają”

„Uważam, że pracownicy mi ufają”

 

Z Barbarą Miszczuk, członkiem Rady i Prezydium Krajowej Sekcji Kolejarzy NSZZ „Solidarność”, Rady Krajowego Sekretariatu Transportowców NSZZ „Solidarność” i Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność” – rozmawia Aleksander Wiśniewski

 

Działalność w NSZZ „Solidarność” prowadzisz od wielu lat. Kiedy wszystko się zaczęło?

W NSZZ „Solidarność” jestem od 30 lat. W 2006 roku zostałam wybrana na funkcję Przewodniczącej Organizacji Zakładowej NSZZ „Solidarność” w PKP Oddziale Gospodarowania Nieruchomościami w Krakowie. Natomiast obecnie piastuję kilka odpowiedzialnych funkcji: Przewodniczącej Organizacji Międzyzakładowej NSZZ „Solidarność” w PKP S.A., MKK NSZZ „Solidarność” w PKP S.A., Sekcji Zawodowej NSZZ „Solidarność” Grupy PKP; jestem także członkiem Rady i Prezydium Krajowej Sekcji Kolejarzy NSZZ ”Solidarność”, członkiem Rady Krajowego Sekretariatu Transportowców NSZZ „Solidarność”, a także członkiem Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”.

 

Dużo tych stanowisk, a co za tym idzie, dużo pewnie niełatwych rozmów z decydentami spółek kolejowych. Zapytam więc, jakie były trudności w wypracowaniu porozumienia, kiedy o kolei w Polsce decydowała ekipa zwana potocznie „ekipą banksterów”?

Trudności pojawiały się przy negocjacji wszystkich zawieranych porozumień. Negocjacji było sporo i wynikały z założenia pracodawcy dokonywania zmian w regulacjach wewnątrzzakładowych na niekorzyść pracowników (regulamin pracy, zakładowy układ zbiory itd.). Rozmowy były ciężkie choćby z uwagi na to, że nie zawsze pracodawca chciał przedłożyć związkom niezbędne dokumenty zasłaniając się tajemnicą firmy. Ponadto np. zostały mi odebrane na kilka dni uprawnienia do wchodzenia na teren zakładu pracy w tym do pokoju związkowego. Trochę trwało zanim pracodawca zrozumiał, że jako przewodnicząca Organizacji Związkowej posiadam dalej status pracownika. Takich działań ad hoc utrudniających wykonywanie zadań należących do związku było dużo więcej.To już minęło, dziś chyba nie warto tego wspominać.

 

Był czas, kiedy mówiono, że Twoja działalność związkowa stała się dla Ciebie niebezpieczna. Jak to było w rzeczywistości?

Czy mam opowiedzieć o dziwnych napadach w miejscach publicznych na moją osobę? Nie chciałabym wracać wspomnieniami do tych ciężkich wydarzeń. Byłam bliska złożenia rezygnacji z pełnionej funkcji, lecz dzięki wsparciu mentalnemu Regionu Małopolskiego, Krajowej Sekcji Kolejarzy, mojej rodziny i przyjaciół oraz przede wszystkim członków macierzystej Organizacji Związkowej wycofałam się z takiego pomysłu.

Kolejną osobistą konsekwencją jest przewartościowanie życia rodzinnego. Mieszkam w Krakowie, a od 7 lat mój ośrodek życiowy znajduje się – z uwagi na prowadzoną działalność związkową – w Warszawie.Oznacza to, że dzieci nie widzą matki, wnuki babci w takim wymiarze jak poprzednio. Nie zawsze jest możliwe także przemieszczanie się z Warszawy do Krakowa przynajmniej raz w tygodniu.

Nasza Organizacja jest Organizacją Międzyzakładową zrzesza Pracodawców mających swoje odziały i komórki organizacyjne w całej Polsce, a to implikuje konieczność prowadzenia rozmów, dokonywania wyborów np. SIP, spotykania się z pracownikami na ich terenie. Więc zamiast powrotu np. raz w tygodniu do Krakowa, zdarza się, że jest to możliwe tylko raz w miesiącu.

Taki tryb życia połączony z dużym stresem nie pozostał bez wpływu na mój stan zdrowia. W tym miejscu pragnę podziękować członkom naszej Organizacji Związkowej oraz koleżankom i kolegom za udzielaną pomoc i wsparcie w chorobie, wszak wiedzą, że w Warszawie nie posiadam już rodziny, która w kryzysowych sytuacjach świadczyłaby mi pomoc. Dzisiaj nasi członkowie Związku i przyjaciele stanowią dla mnie drugą rodzinę.

 

Działalność związkowa, to ciągła konieczność kompromisu. Jakie są Twoje nieprzekraczalne granice przy wypracowywaniu tegoż kompromisu?

Granice są w dużej mierze zależne od dwóch czynników: sytuacji pracowników i sytuacji pracodawców. Te dwa czynniki zawsze biorę pod uwagę, gdyż nie ma pracodawcy bez pracowników, jak i nie ma pracowników bez pracodawcy. Jednak z całą stanowczością mogę stwierdzić, że nieprzekraczalne granice przy wypracowaniu kompromisu w moim przypadku w dużej mierze zależą od zwykłego uczciwego zachowania pracodawcy. Chodzi w tym przypadku o rzetelność przekazywanych organizacji związkowej informacji, a nie ich ukrywanie, jak niejednokrotnie miało to miejsce, czy też nie podawanie istotnych informacji zasłaniając się tajemnicą firmy. Taka postawa pracodawcy zawsze powoduje usztywnienie stanowiska, a jak zaznaczyłam pracownik i pracodawca są nierozłącznym elementem funkcjonowania, są koniunkcją, a nie alternatywą.

 

Największy Twój sukces osiągnięty w dotychczasowej działalności?

Nie w sposób określić największego sukcesu. Skala tego, czy jest to największy, czy mniejszy od największego, przy takich rozległych uprawnieniach Związków Zawodowych jest nieporównywalna. Dla jednych będzie to wynegocjowanie podwyżki wynagrodzeń, zawarcie ZUZP dla innych np. pomoc w indywidualnej życiowej sprawie. Jednak myślę, że jednym z największych sukcesów jest potrojenie liczby członków związku objętych działaniem naszej organizacji, potrojenie mające w następstwie przełożenie na zawarcie wielu porozumień oczywiście korzystnych dla pracowników, zaprzestanie niecnych praktyk mobbingu, a niejednokrotnie danie pracownikom impulsu do braku przyzwolenia na przedmiotowe traktowanie.

 

A porażka?

Największymi porażkami są te, które wiążą się z tragediami ludzkimi. Niejednokrotnie zdarzała się ciężka choroba pracownika spowodowana działaniami, za które odpowiedzialność ponosi pracodawca – dyskryminacja, mobbing. Zanim nasza organizacja mogła podjąć w takich sprawach interwencję pracownik albo stawał się wrakiem człowieka wymagającym specjalistycznego leczenia, albo z powodu nadmiernego stresu, obniżania jego ludzkiej wartości zapadał na chorobę, która kończyła się tragicznie dla niego i członków jego rodziny. Dla mnie, jako osobie, której została powierzona funkcja przewodniczącej Organizacji Międzyzakładowej, ludzkie tragedie są największą porażką.

 

Poza działalnością związkową jesteś również pracownikiem. Powiedz, jakie zajmowałaś stanowiska zawodowe w spółkach kolejowych?

Pracę w PKP rozpoczęłam w 1983 roku na stanowisku referenta służby handlowo-przewozowej przechodząc wszystkie szczeble zatrudnienia. Od 1987 roku pracownik kadr. Obecnie jestem zatrudniona w PKP S.A. Centrala w Biurze Spraw Pracowniczych na stanowisku ekspert.

 

Czy kontakt na płaszczyźnie zawodowej z pracownikami jest pomocny w działalności związkowej?

Oczywiście, że jest pomocny. Pozwala zrozumieć potrzeby pracowników i pracodawcy, co zawsze daje wymierne efekty.

 

KSK „Solidarność” rekomendowała Cię, jako Przedstawiciela Pracowników do Rady Nadzorczej PKP S.A. Odbierasz to, jako zaszczyt, czy obarczenie dodatkowymi obowiązkami?

Rekomendacja mojej osoby jest dużym zaszczytem. Lecz nie ulega wątpliwości, że będzie to także stanowiło obarczenie dodatkowymi obowiązkami, gdyż inaczej nie może być, jak podchodzi się rzetelnie do wykonywania obowiązków, których się człowiek podejmuje. W tym miejscu chciałabym jeszcze raz serdecznie podziękować wszystkim, którzy poparli moją osobę w kandydowaniu na członka Rady Nadzorczej w PKP S.A. Postaram się, aby Waszego zaufania nie zawieść.

 

Czy jesteś przekonana, że pracownicy mają do ciebie zaufanie?

Uważam, że pracownicy mi ufają. Przez lata działalności związkowej, to nikt inny, jak pracownicy najlepiej przekonali się jak Związek, który został mi „powierzony”, działał dla ich dobra. Myślę, że gdyby nie obdarzenie mojej osoby zaufaniem pracowników z Grupy PKP, nie byłoby możliwe zebranie ponad 5.600 podpisów popierających moją kandydaturę. Z informacji, które posiadam, w historii zbierania podpisów poparcia dla kandydatów na członka Rady Nadzorczej, nigdy nie zdarzyło się tak duże ilościowo poparcie.

 

Czy często spotykałaś się z pracownikami, jako rekomendowany przez KSK „Solidarność” kandydat do Rady Nadzorczej?

Jeżeli masz na myśli bezpośrednie spotkania z pracownikami w trakcie zbierania podpisów, to odpowiem, że ze względu na ilość obowiązków i odległość nie było to możliwe, ale z częścią się spotkałam bezpośrednio, a z wieloma rozmawiałam telefonicznie. Zawsze staram się rozmawiać z pracownikami i odpowiadać na zadawane pytania.

 

Bycie członkiem Rady Nadzorczej to, pomijając zaszczyt, masa dodatkowych obowiązków. Poradzisz sobie?

Ja nie mam wątpliwości, że sobie poradzę. Jak rozpoczynałam działalność związkową, organizacja obejmowała swoim zasięgiem jeden zakład pracy w Krakowie. Ja nie posiadałam żadnego doświadczenia w tym obszarze, a co za tym idzie również wystarczającej wiedzy. Przez lata działalności przy pomocy wielu osób, które były dla mnie autorytetem uzupełniłam swoją wiedzę, która pomogła mi w prowadzeniu spraw z korzyścią dla pracowników. Dochodziło do tego, że poprawiałam błędy prawne w aktach prawa wewnętrznego przedstawiane przez pracodawców, mających niejednokrotnie do pomocy najlepsze kancelarie prawne. I wcale nie były to odosobnione przypadki.

Z zawodu jestem ekonomistą, więc… chyba odpowiedź na to pytanie jest jedna – nie widzę żadnego zagrożenia w przypadku wyboru mojej osoby – w podołaniu dodatkowym obowiązkom.

 

Na koniec media.Ogólnie media, w tym prasa związkowa, to dostępne pracownikom źródło informacji. Czy jako Członek Rady Nadzorczej będziesz dostępna dla przedstawicieli mediów?

Fakt, iż została mi powierzona nowa rola, nie spowoduje zmiany mojej dostępności dla przedstawicieli mediów. Choćby z powodu tego, że prasa związkowa stanowi dla pracowników bardzo cenne źródło informacji. Odpowiedź na to pytanie zakończę parafrazą –„władzy się nie odmawia”, a media to przecież czwarta władza.(śmiech)

 

Dziękuję za rozmowę.

Kategoria:
Basia07 Arch prywatne B Miszczuk