Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Poza koleją

Twoja Kolej na opinie…

Ponieważ rubrykę „Twoja kolej na opinie…” wypełniają treścią autorzy z różnych środowisk i grup społecznych, a my nigdy nie będzie krępować cenzurą prezentowanych przez nich poglądów, informujemy Czytelników, że mogą one być niekiedy niezgodne z poglądami redakcji, a także sympatiami politycznymi samych Państwa.

Przypominamy, że opinie można przesyłać na portal społecznościowy: https://www.facebook.com/Miroslaw.Stanislaw.Lisowski/ i email: opinie@wolnadroga.pl

Emigranci

Korzystając z łamów „Wolnej Drogi” – w której miałem przyjemność publikować kilka swoich artykułów – tym razem chcę się podzielić moją opinią na temat Polaków na emigracji.

Trochę niesmaczne jest to, że politycy przypominają sobie o nich raz na kilka lat, w okolicy kampanii wyborczej. Ja mam ten komfort, że naprawdę wiem co mówię, kiedy wypowiadam się o Emigrantach. Mieszkałem dwa lata na północy Anglii. W czasie całej mojej kadencji, przez cztery lata, miałem mnóstwo interwencji poselskich w sprawach dzieci odbieranych z polskich rodzin w Wielkiej Brytanii, Norwegii, Niemczech, Danii. Także w sprawach czasem totalnej nieudolności i mentalnego betonu polskich służb konsularnych.

Niedawno ukazał się dość solidny raport o Emigrantach, przygotowany na zlecenie Narodowego Banku Polskiego. Czy jest odkrywczy? Dla mnie tak, ogromnie. Wreszcie ktoś zbadał skalę dramatów towarzyszących emigracji – choć oczywiście autorzy raportu akurat nie na te kwestie zwrócili uwagę. Raport dotyczy tylko czterech państw: Wielkiej Brytanii, Norwegii, Niemiec i Holandii, ale w innych krajach można zakładać, że wygląda to bardzo podobnie.

Zacznijmy od tego, dlaczego Polacy wyjechali z kraju? Oczywiście prawie połowa (46%) ze względu na zarobki, a jedna piąta (19%) z powodu braku pracy w Ojczyźnie. Dzisiaj faktycznie jest o pracę łatwiej niż jeszcze kilka lat temu, a zarobki zauważalnie wzrosły, ALE – wzrosły też ceny, niektórych produktów i usług bardzo radykalnie.

Prawie co dziesiąty emigrant podał jako przyczynę wyjazdu niezadowolenie z pracy. Można podsumować, że zdecydowana większość wyjechała z Polski „za robotą”. Zaskakująco niski procent – 3 – odpowiedział, że powodem emigracji była potrzeba połączenia się z bliskimi. Ciekawie wyglądają statystyki czasu planowej emigracji. Prawie co trzeci Polak deklaruje, że nie zamierza w ogóle wracać do kraju. Reszta nie tylko bierze to pod uwagę, ale – to już moje obserwacje – bardzo tego chce, choć nie bezwarunkowo.

Co by się musiało stać, żeby Emigranci wracali do Polski? Dla jednej trzeciej argumentem byłby wzrost płac w kraju (do zrobienia w moment poprzez ucywilizowanie poziomu kwoty wolnej od podatku!). Nieco mniej wróci, jeśli straci pracę na emigracji lub zmuszą ich do powrotu powody rodzinne (potrzebujący pomocy rodzice itp.).

Najbardziej rozpaczliwie wygląda wykres dotyczący liczby emigrantów wysyłających do Polski pieniądze. Oczywiście NBP interesowały raczej sposoby przekazywania środków, ale zapytano również o powody. I mamy czarno na białym, jak bardzo emigracja rozbiła rodziny. Jaka to jest skala eurosieroctwa, dezintegracji rodzin…

Jeśli chodzi o rozbite małżeństwa, to jeden z małżonków został w Polsce od 42 (Wielka Brytania) do ponad 60% respondentów. Nieletnie dzieci zostawiło w Polsce od 33 (Wielka Brytania) do ponad 50% (Holandia) emigrantów. Rozumiecie ten ból, tę rozpacz?

Różne są powody rozłąki. Czasem do emigracji popycha bieda, chęć spłacenia kredytu za wspólny dom, wyjście z długów. Wyjazd ma być na parę miesięcy, ale się przeciąga, a potem okazuje się, że już nie ma do czego wracać. Czasem to jest wyjazd, żeby przygotować gniazdko dla rodziny – znaleźć pracę, mieszkanie i ściągnąć resztę rodziny. Czasem to jest efekt drogiego i trudnego rozwodu, a potem niemożliwość wyegzekwowania kontaktów z własnym dzieckiem. A czasem np. lęk przed obcą kulturą i prawem, także w kontekście odbierania dzieci z polskich rodzin – któż o tym nie słyszał?

Były lata, że w samej Wielkiej Brytanii odebrano prawie trzysta dzieciaków z polskich rodzin. Zwykle rodzice tracili z nimi kontakt na zawsze. To nie jest tylko domena Brytyjczyków. Takie nazwy, jak Barnevernet (w Norwegii odbiera się statystycznie kilkanaście dzieci na każdy tysiąc), Social Service czy Jugendamt. Czasem dzieje się to na podstawie donosu, czasem wywiadu środowiskowego, a czasem niestety Polacy nie wiedzą, że klaps czy podniesiony głos w tamtych krajach jest wystarczającym powodem do interwencji państwa.

Polska ma bardzo ograniczone możliwości interwencji w takich sprawach, ale nawet tych, które ma, nie potrafi wykorzystywać. Jedyny konsul, który naprawdę wiedział, jak bronić polskie dzieci, został niedawno na życzenie Norwegów wydalony z Oslo…

Emigranci naprawdę w zdecydowanej większości chcieliby wracać do Polski, do swoich starzejących się rodziców, do grobów bliskich, do prawie zapomnianych przyjaciół. Nie trzeba dogłębnych badań, żeby wiedzieć, co trzeba zrobić, jak ich przekonać.

W Polsce muszą być lepsze zarobki netto (czyli wyższa kwota wolna od podatku plus niższe koszty pracy), uczciwa opieka medyczna, gdzie pacjent jest dla lekarza partnerem, a nie petentem (chociażby dobrowolność szczepień, tak jak to jest m.in. w Wielkiej Brytanii), stabilność prawa przynajmniej dla osób prowadzących działalność gospodarczą.

Emigranci wcale nie chcą socjalu! To mit. Ze wspomnianych badań wynika, że z jakiejkolwiek pomocy państwa korzysta od 17 (Norwegia) do 25% (Niemcy) polskich Emigrantów. Polacy chcą i potrafią pracować, ale na siebie i swoje rodziny, a nie na bandy darmozjadów pod krawatem.

Paweł Skutecki, poseł na Sejm RP

Kategoria: