Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Poza koleją

Ja, Klaudiusz

Im dłużej przyglądam się temu, co dzieje się w Unii Europejskiej, tym bardziej jestem przerażony! Przepraszam za ten dramatyczny, a może i nieco histeryczny ton na samym początku, ale nie potrafię mojego dzisiejszego komentarza rozpocząć inaczej. Bardzo chciałbym, ale w rzeczy samej nie dam rady.

Skąd zatem u mnie ten złowieszczy akord na wstępie? Ano stąd – odpowiadam – iż organizacja ta, która jeszcze do niedawna, będąc faktycznie strukturą skrajnie anty-demokratyczną, potrafiła choćby zachowywać demokratyczne pozory, teraz zaprzestała nawet tego i objawia nam swoją koteryjność bez jakiejkolwiek żenady. Jak bowiem inaczej ocenić dwukrotne nie wybranie Beaty Szydło na przewodniczącą komisji zatrudnienia Parlamentu Europejskiego, jeśli nie koteryjnością właśnie oraz układem kilku klik, zupełnie nieliczących się z wolą ponad pół miliona obywateli naszego kraju, (czyli poniekąd także obywateli UE), którzy oddali głos na byłą panią premier?

W dodatku, być może się mylę, ale wydaje mi się, iż indywidualny wynik pani Szydło, to samodzielny rekord tych wyborów nie tylko – gdyż to akurat wszyscy wiemy – w Polsce, ale i w całej Europie. Fakt ów jednakże nic nie znaczył dla kilkudziesięciu lewaków z wyżej wymienionej komisji, oni wszak z tych oświeconych, co to zawsze wiedzą lepiej, tak więc dogadali się, policzyli głosy i bezceremonialnie panią Beatę uwalili.

Pomijam już nawet oczywistą dla lepiej zorientowanych oczywistość, że wszystkie te operetkowe komisje Parlamentu Europejskiego, jak i sam parlament w praktyce – w odróżnieniu od Komisji Europejskiej – nie mają wpływu na życie przeciętnego Europejczyka i służą głównie do przysłowiowego bicia piany. Akt symboliczny pozostaje i jest nader wyraźny w swojej bezczelności, a mianowicie – walcie się Polacy z waszym pół milionem głosów, gdyż nasza kilkudziesięcioosobowa gromadka zielono-czerwono-tęczowych uprzywilejowanych pokaże wam i waszej Beacie miejsce w szeregu. W tylnym szeregu.

Dodać należy w tym miejscu, że casus z utrąceniem kandydatury byłej premier RP, to nie jedyny przykład jawnej oraz aroganckiej postawy europejskiego mainstreamu wobec „nieprawomyślnych”, (choć w tym przypadku raczej należałoby napisać – „nielewomyślnych”) polityków z Europy Wschodniej, ale także z Włoch, Francji czy Danii.

W takich chwilach zawsze nachodzą mnie wątpliwości, czy naprawdę warto było wchodzić do takiej, a nie innej Unii, rezygnując de facto z własnej suwerenności, a otrzymując w zamian te parę euro i status taniego robotnika u swych zachodnich Panów.

Przygnębiające to wszystko, ale szczęśliwie z brukselskich salonów zawsze możemy wrócić na krajowe podwórko, gdzie obserwowanie działań tzw. totalnej opozycji, bez wątpienia poprawi nam humor i to diametralnie.

Ale może zacznijmy stosownym cytatem, tak więc: „…dla mnie symboliczne jest, symboliczne są to obchody święta, obchody rocznicy, yyyyy wybuchu 1 Września” – koniec cytatu. Wszystko dokładnie, słowo w słowo przytoczone, a owa oryginalna poezja wydobyła się z ust, bądź co bądź formalnego lidera opozycji, czyli Grzegorza Schetyny i dotyczyła (najprawdopodobniej) jego uczestnictwa w obchodach rozpoczęcia II Wojny Światowej, oczywiście przy założeniu, iż sam Schetyna wiedział, o co mu chodzi, gdy wypowiadał tamtą frazę.

Dwa tygodnie temu pastwiłem się nad zachodzącą gwiazdą Ryszarda Petru, poddając w wątpliwość jego potencjał intelektualny, gdy tymczasem gwiazda Schetyny póki co, może nie pełnym blaskiem, ale jednak jeszcze świeci na politycznym firmamencie i wydaje mi się to trochę dziwne, gdyż pan Grzegorz dysponuje potencjałem jeszcze mniejszym, a i w dziedzinie słownych lapsusów, jak i innych wpadek w niczym panu Ryszardowi nie ustępuje.

Żył kiedyś pewien rzymski cesarz Tiberius Claudius, który przez pół życia udawał idiotę, będąc w rzeczywistości bardzo mądrym człowiekiem. U niektórych naszych polityków (nie tylko opozycji), zaobserwować można bardzo podobne zjawisko, jednakże z tą małą różnicą, że oni idiotów absolutnie nie muszą udawać.

A skoro już jesteśmy przy tych, którzy niczego udawać nie muszą, to bardzo interesująco przedstawia się sztab wyborczy Zjednoczonej Opozycji, czy jak to się tam będzie nazywało tym razem. Zaiste, co jeden tam egzemplarz, to lepszy, począwszy od Bartosza Arłukowicza, napadającego z końskim rżeniem na ludzi wychodzących ze sklepu w małych miejscowościach na Mazowszu, poprzez Barbarę Nowacką, która tak długo dobrze się zapowiadała, aż zdążyła osiągnąć wiek średni i jest to zresztą jedyna rzecz, jaką w polityce osiągnęła, a skończywszy na Krzysztofie Brejzie, który potrafi się spocić i zapowietrzyć na najprostszym pytaniu i to w dodatku w „zaprzyjaźnionych mediach”, jak to był łaskaw je nazwać pewien słynny reżyser Świętej Pamięci.

Tak czy inaczej, jeśli ta cała ekipa podczas wieczoru wyborczego za trzy miesiące, zgodnym chórem nie wykrzyknie: „Panie Prezesie, meldujemy wykonanie zadania!” – to znaczy, iż faktycznie… nikogo nie udają. Po prostu są sobą.

Ogólnie rzecz ujmując, do wyborów pozostały wspomniane trzy miesiące, a już w zasadzie można słać depesze gratulacyjne na Nowogrodzką i to również poprawia humor. Przynajmniej niektórym.

Marian Rajewski

Kategoria:
MArian15