Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Poza koleją

K, jak Kukiz

Dzisiejszy mój tekst zasponsoruje nam literka K, jak Kukiz. Co prawda pierwotnie miało to być K, jak Kuchciński, ale chrześcijańska tradycja wszak nakazuje, aby nie kopać leżącego, zwłaszcza takiego, co leży i już się nie rusza.

Od razu zatem nadmienię, iż nigdy nie ceniłem sobie pana Pawła, jako wokalisty i ogólnie jako muzyka. Do tego usilne nazywanie go przez wszystkie media „gwiazdą rocka”, powodowało u mnie jedynie pusty śmiech. Ja, jako człowiek w jurnych oraz durnych latach nastoletnich i trochę późniejszych, katujący swoje (oraz sąsiadów) uszy takimi zespołami, jak – że wymienię tylko te najdelikatniejsze – Metallica, Iron Maiden, AC/DC, Budgie czy nasze swojskie TSA, nawet na japońskich torturach nie wykrztusiłbym z siebie frazy: „Kukiz, to rockman”.

Jego twórczość to, jak dla mnie zawsze było takie popeliniarskie plumkanie dla grzecznej młodzieży, generalnie muzyka w stylu pop, z dużą dozą muzycznego kabaretu, z dodanymi elementami, ale tylko elementami rockowego brzmienia. Nawet, jeżeli nagrywał coś ostrego, niecenzuralnego czy zaangażowanego politycznie, to nigdy nie umiałem odebrać tego, jako rockowe dzieło, zawsze było w tym coś nieszczerego, pozbawionego autentyzmu oraz pseudo-buntowniczego z całkowicie niestrawną dawką sztuczności. Przynajmniej dla mnie – niestrawną.

Zostawmy jednak Kukiza – muzyka, gdyż to temat na inny dział. Pochylmy się na chwilę nad Kukizem – politykiem, ponieważ jest to moim zdaniem, na swój sposób ciekawsze zagadnienie, a przy okazji absolutnie niewykluczone, że za dwa miesiące ów Kukiz – polityk w ogóle przestanie istnieć.

Pan Paweł wkroczył więc na naszą polityczną scenę z przytupem, startując od razu na najwyższe stanowisko w Państwie w wyborach prezydenckich 2015 roku. Był to moment, w którym społeczeństwo miało już serdecznie dosyć nieudolnych, aferalnych rządów Platformy Obywatelskiej, a na domiar złego funkcję premiera od ponad pół roku piastowała wówczas żenująca Ewa Kopacz, sukcesorka Donalda Tuska, który raczył był udać się na emigrację zarobkową do Brukseli.

Coraz bardziej słabła także pozycja ówczesnego prezydenta Komorowskiego, jego niezliczone gafy, niemądre wypowiedzi oraz ogólna safandułowatość wychodziła bokiem coraz większej liczbie naszych rodaków. Innymi słowy, zaczął powiewać wiatr zmian i tu akurat pełne uznanie dla Pawła Kukiza, gdyż ten powiew potrafił on idealnie wyczuć oraz – przynajmniej na początku – bezbłędnie dał mu się ponieść we właściwą stronę.

Jednakże prawdę powiedziawszy, już wtedy, czyli na samym początku jego wypłynięcia na szerokie wody, nie wszystko mi zagrało. Chaotyczne wypowiedzi, nadmierna w nich egzaltacja oraz wybuchy niekontrolowanej złości, jak choćby podczas pamiętnej rozmowy z Katarzyną Gójską-Hejke w Telewizji Republika, utwierdziły mnie w przekonaniu, że kandydatem na Głowę Państwa to pan Kukiz jest raczej średnim.

Te lekko ponad 20 procent, które w tamtych wyborach uzyskał – jakkolwiek same w sobie bardzo dobre – udowodniły, iż nie byłem odosobniony w moim odczuciu. Niemniej jednak, wiązałem spore nadzieje z całym oddolnym ruchem społecznym, który Kukiz pobudził, z tą pozytywną energią wśród młodych ludzi oraz z entuzjazmem dawno zapomnianym w naszym życiu publicznym.

Jakaś część tego entuzjazmu siłą inercji doturlała się, co prawda jeszcze do wyborów parlamentarnych, które odbyły się na jesieni 2015 roku, a w których ugrupowanie pana Pawła zdobyło niecałe 9 procent głosów, natomiast potem niestety było już tylko gorzej.

Zresztą, przecież wszyscy wiemy jak było, a kto nie wie, ten niewiele traci, gdyż historia to smutna, wręcz kompromitująca i bynajmniej niezakończona happy endem. Sam w tej chwili nie wiem, co w całym tym upokarzającym „cyrku Kukiza” najbardziej tragikomiczne. Czy jego polityczne dyletanctwo, czy (wbrew temu co sam o sobie twierdzi) niestałość przekonań, czy politowania godne zafiksowanie się na kwestii JOW, które prawie nikogo w Polsce nie obchodzą, a co z całą bezwzględnością ukazała katastrofalna klęska referendum w tej sprawie, czy pijackie weekendowe bluzgi w Internecie na portalach społecznościowych, czy może powolna, acz ciągła samo destrukcja jego ruchu topniejącego niczym (nomen-omen) bałwan na wiosnę… Czy w końcu… nikczemny, faktyczny upadek ugrupowania Kukiz’15 i połączenie tego tworu z Polskim Stronnictwem Ludowym!

Kolejny ideał nie tylko, że sięgnął bruku, ale wprost zanurzył się w rynsztoku, gdy oto, sztuczna bądź nie, ale jednak ikona politycznego antysystemu z głupkowatym uśmiechem na ustach brata się przed kamerami z tegoż systemu najznamienitszym reprezentantem, jakim jest Władysław Kosiniak-Kamysz i jego towarzystwo.

Jak już na początku wspomniałem, Kukiz – muzyk to w moich oczach nigdy nie był żaden artysta tylko mało autentyczny, komercyjny przeciętniak z mikrofonem w ręku.

Bez jakiejkolwiek satysfakcji, a nawet z pewną nutką smutku napiszę, iż okazało się, że można powiedzieć to samo o Kukizie – polityku. I tylko tego entuzjazmu sprzed czterech i pół roku cholernie żal.

Marian Rajewski

Kategoria:
Marian17 TVPinfo