Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Felietony

Brama – Z trzeciej strony – Felieton Mirosława Lisowskiego

Są w życiu takie chwile, kiedy patrzy się na świat inaczej. Z dystansem. Pojawia się wielka potrzeba zatrzymania się. I to nie tylko w sposób bezpośredni, ale przede wszystkim mentalny. 

Kiedy wydaje się, że czas przelewa nam się przez palce. A każda, nawet wydaje się strasznie ważna sprawa – po prostu staje się błahostką.

Ta chwila, to śmierć.

Okres przełomu października i listopada, to właśnie taki czas, kiedy świat zatrzymuje się. Wracają wspomnienia… Osoby najbliższe, które odeszły na zawsze. Dla wielu wiara, że kiedyś się spotkamy w tym lepszym świecie, pozwala ukoić ból.

I takie właśnie refleksje naszły mnie teraz. Choć wokół tyle się dzieje, to jednak ta cienka granica między tym a tamtym światem odsuwa na bok problemy, z którymi się borykamy codziennie. Stają się w tym właśnie momencie tak mało istotne…

I co ważne, przecież takie myśli zawsze nas nachodzą nad grobami. I że wszystko, to małość nad małościami. A i tak zaraz potem wraca codzienność…

I choć mamy świadomość kruchości naszego życia, i tego, że nie warte jest ciągłe gonienie za czymś. I nie ważne, czy są to pieniądze, czy idee…

Choć w przypadku tych drugich zdaje się, że próbujemy sobie wmówić, że ta szczytność rozgrzesza ze wszystkiego, co po drodze robimy. Że te koszty są jakoś uzasadnione. Koszty rodziny, ludzi, których kochamy, a i tych którzy kochają nas.

Odwiedzając groby 1 listopada zawsze prócz wspomnień i modlitwy, nachodzą mnie myśli: a co ja pozostawię po sobie, kiedy i mnie już zabraknie na tym padole? Przecież człowiek nie zna dnia i godziny. Nie wie, co Stwórca zapisał w naszej historii. Kiedy stanie się jej kres… 

I co wtedy? Co zostanie w pamięci bliskich, a i tych „dalszych”, którzy znali ciebie tylko z pisania.

Co ty po sobie zostawisz? Są tylko twoje felietony… I co z tego, że jest ich już dużo. Ale, czy ktoś się nad nimi naprawdę pochyli? Czy te moje „myśli nieuczesane” trafią do kogoś i pozostaną w jego pamięci?

No ale, to nie o mnie przecież tylko chodzi. Każdy z nas na swój sposób przeżywa odejście kogoś, kto miał jakieś znaczenie w naszym życiu. Kogo będzie nam brakowało?

Gdy umiera drugi człowiek, można powiedzieć, że wraz z nim umiera część nas samych obecna w sercu zmarłego. Ów zmarły przecież myślał o nas, miał nasze wyobrażenie, kochał, nosił nas w sobie. Wraz z jego śmiercią w jakimś sensie umiera cząstka nas samych…

Ale nie tylko my jesteśmy w sercu drugiego człowieka, lecz także ten drugi człowiek, który w pewnym momencie umiera, przez całe swoje życie zajmował sporo miejsca w naszym sercu. Jego obecność napełniała wyjątkowym znaczeniem to, co nas otacza. Tak więc, gdy ta osoba umrze, czujemy się zdezorientowani.

Nagle powstaje dziwna pustka, samotność, swego rodzaju wyrwa w naszym umyśle. Nieobecność zmarłej bliskiej osoby rzutuje na nasze postrzeganie całego otoczenia. To tak, jakby wraz z odejściem kogoś bliskiego obumarła także część istoty wszystkich rzeczy wokół. Mamy wtedy wrażenie, że nasz zegar życia tyka jakoś inaczej…

Doświadczenie śmierci jest dla nas doznaniem bardzo bolesnym. Z natury bowiem jesteśmy miłośnikami życia. U niemal wszystkich istnieje niewytłumaczalne pragnienie przedłużenia bytu, życia na wieki. Boli nas nieunikniona konieczność śmierci. Można by rzec, że śmierć jest naturalną koleją rzeczy materialnych.

Człowiek nie jest przecież nieśmiertelny ze swej natury. Ale my tymczasem czujemy, że to nie powinno tak być. Wszyscy doświadczamy tego uczucia w wielu aspektach na co dzień.

I wiemy też, że to doświadczenie jest okrutne. Że nic już nie wydaje się być takie same, jakie było przed… I jakie będzie po…

Współczesny świat i krzątający się coraz szybciej w nim ludzie, stara się dowieść ułudy, że jesteśmy nieśmiertelni. Że goniąc za dobrami doczesnymi uciekniemy też przed śmiercią. Że ona nas nie dopadnie… I że będziemy wiecznie młodzi…

Nie jest to żadna prawda objawiona. Nie jestem prorokiem, który ot, tak, nagle zauważył coś, co widzi już wielu od dawna. 

Nie zmienia to jednak tego, że udając się na cmentarz zawsze ogarnia nas zaduma nad swoim losem… Choć na chwilę, ale jednak.

Oczywiste jest, że przekraczając bramy nekropolii wracamy do życia… I koło się zamyka… Za rok powtórzy się ten ceremoniał… 

Ale czy to my będziemy odwiedzać najbliższych, czy oni nas…?

Seneka Młodszy pisał: „Boimy się nie śmierci, ale wyobrażenia, jakie mamy o niej”.

Mirosław Lisowski

Kategoria: ,
Mirosław Lisowski