Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

kultura-muzyka

„Czerwona Kalina” – zakazana melodia?

 

W poprzednim numerze „Wolnej Drogi” kącik muzyczny poświęciłem nieoczekiwanemu wydarzeniu, jakim było opublikowanie 7 kwietnia przez milczącą od blisko trzech dekad grupę Pink Floyd utworu „Hey, Hey, Rise Up!”. Brytyjscy muzycy w nagraniu wykorzystali fragment ukraińskiej pieśni ludowej „Czerwona Kalina”, zaśpiewany przez Andrija Chływniuka, wokalistę ukraińskiego zespołu BoomBox. 

Ów śpiew a capella na pustym placu przed kijowskim Soborem Mądrości Bożej zainspirował wielu muzyków z całego świata. W Internecie pojawiło się kilka udanych remiksów tegoż wykonania. Pomysł muzyków Pink Floyd nie był pierwszy, ale z pewnością odbił się największym echem. Przede wszystkim istotny był cel – przeznaczenie zebranych środków na pomoc dla walczącej Ukrainy. 

Utwór „Czerwona Kalina”, to popularna na Ukrainie pieśń patriotyczna. Napisana w początkach XX wieku dziś zyskała drugą młodość i niemal na całym świecie stała się nieoficjalnym symbolem walki Ukraińców z Rosją o niepodległość. Okazało się jednak, że jej odbiór budzi kontrowersje w niektórych środowiskach naszego kraju. 

Niedawno nagrała ją grupa młodzieży polsko-ukraińskiej, skupionej przy Zamojskim Domu Kultury. Zrealizowany z tego wydarzenia klip filmowy pokazywał wspólny występ Polaków i Ukraińców, uczniów zamojskich szkół, śpiewających w obu językach na żółto-niebieskiej scenie. Miał to być symbol wsparcia i solidarności obu narodów. Film zyskał ponad dwanaście tysięcy odtworzeń, po czym został usunięty, gdyż publikacji sprzeciwiło się Stowarzyszenie Upamiętniania Polaków Pomordowanych na Wołyniu, traktując to jako „niezwykle groźną prowokację”. Stowarzyszenie skierowało nawet do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa propagowania banderyzmu przez pracowników Zamojskiego Domu Kultury. 

Czy taka reakcja kresowiaków była właściwa? Przypomnijmy fakty. 

„Czerwona Kalina” to pieśń, która powstała w 1914 roku niemal trzy dekady przed utworzeniem UPA, choć jej początki mogą być nawet wcześniejsze. Była popularna wśród Strzelców Siczowych, którzy w czasie I Wojny Światowej walczyli po stronie armii austro-węgierskiej przeciwko Rosji.

Oryginalny tekst nawiązuje do walki o zrzucenie moskiewskich kajdan. Później zyskała popularność i była śpiewana na Ukrainie, po różnych stronach frontu, także przez Polaków na Podolu, Wołyniu czy Polesiu. 

Prawdą jest także to, iż zyskała popularność w Ukraińskiej Powstańczej Armii, jakkolwiek nazywanie jej hymnem UPA mija się z prawdą historyczną. Trudno też doszukać się w tekście jakiekolwiek antypolskich odniesień, a tym bardziej nie ma w nim mowy o UPA, OUN czy Banderze. 

„Czerwona Kalina” od początku była symbolem walki Ukraińców z Moskwą o niepodległość, stąd też w czasach Związku Radzieckiego za jej śpiewanie groziły represje. 

Prof. Igor Hałagida, historyk z Uniwersytetu Gdańskiego, zajmujący się relacjami polsko-ukraińskimi w XX wieku uważa, że nie było czegoś takiego, jak hymn Ukraińskiej Powstańczej Armii. „Czerwona Kalina” była w tym czasie po prostu popularną piosenką, stąd nie można też wykluczyć, że oddziały UPA czy OUN ją śpiewały. W polskich oddziałach równie popularna była pieśń „O mój rozmarynie”, lecz trudno uznać ją za hymn AK, AL., czy jakiejkolwiek innej formacji. 

Wprawdzie prezydent Zamościa stwierdził, że dla zespołu Pink Floyd, który nie był podmiotem rzezi wołyńskiej, ten utwór może znaczyć co innego, zaś dla mieszkańców Kresów Wschodnich znaczy coś przeciwnego, to myślę, że problem leży gdzie indziej. Klip zrealizowany przez młodzież z Zamojskiego Domu Kultury można przy odrobinie cierpliwości znaleźć w Internecie. Warto go obejrzeć i wyrobić sobie własne zdanie. 

Nie po raz pierwszy Rosja próbuje w Polsce grać „banderowską kartą”. Słowa: „Maszerują nasi ochotnicy, idą w krwawy tan. Wyzwalają braci-Ukraińców z moskiewskich kajdan!” oraz „Oj, a w polu tam jarej pszenicy złoty łan! Rozpoczęli strzelcy ukraińscy z moskalami tan!”, które znaleźć można w dalszych zwrotkach, choć nie ma ich w przywołanych wykonaniach mogą drażnić obecnego władcę z Kremla. 

Nie po raz pierwszy Rosja prowadzi działania dezinformacyjne, dotyczące kwestii historycznych. Łatwo grać na sentymentach, można szerzyć mowę nienawiści na temat relacji etnicznych i straszyć wizją katastrofalnej dla Polski migracji z Ukrainy. 

Komu to jednak ma służyć? Polacy, a zwłaszcza kresowiacy pamiętają zbrodnie na Wołyniu w 1943 roku. Wymordowano wówczas ok. sześćdziesiąt tysięcy Polaków i w odwecie ok. trzy tysiące Ukraińców. Warto jednak spojrzeć na te wydarzenia z perspektywy sześciu wieków całej naszej wspólnej historii. Choć mówi się, że historia nigdy nikogo i niczego nie nauczyła, to jednak należy – także tę trudną przekazywać dzieciom i uczyć je szacunku do drugiego człowieka oraz wybaczania błędów przeszłości. Wspólne dzieje polsko-ukraińskie w przeszłości nie były łatwe. Mało chlubne epizody zdarzały się po obu stronach. Minęły jednak lata i dziś, a zwłaszcza w ostatnim czasie nasze wzajemne relacje są na zupełnie innym poziomie.

To, co stało się po rosyjskiej agresji na Ukrainę, cały ów spontaniczny, oddolny wyraz solidarności polskiego narodu z narodem i cierpieniami Ukraińców, przejawiający się na tak wielu płaszczyznach i niesterowany przez żadną władzę, a będący naturalną reakcją polskiego społeczeństwa, jest z całą pewnością wyraźnym przełomem w naszych wzajemnych stosunkach. Dostrzegają to obie strony. 

Dziś próba wywołania konfliktu między Polakami a Ukraińcami przez przywoływanie wołyńskiej traumy leży jedynie w interesie wiadomego agresora. Dziś dla większości, zwłaszcza młodych Polaków, „Czerwona Kalina” jest pieśnią wolnej Ukrainy, która broni również Europy. 

Warto przywołać tu wypowiedź wspomnianego na wstępie Andrija Chływniuka. Przejeżdżając ze swoim patrolem nieopodal Soboru Mądrości Bożej chciał sprawdzić, jak zabrzmi jego głos na wielkim pustym placu. Nie spodziewał się, że zarejestrowane telefonem nagranie zyska taką popularność. 

Z zaskoczeniem zareagował na zainteresowanie, jakim ta piosenka cieszy się w Polsce. Powiedział: …Dziękuję wam za to. Dziękuję, że śledzicie to, co się dzieje, bo po raz pierwszy od 600 lat mamy ponownie szansę na porozumienie. Wspominaliśmy złe chwile, które mamy w historii. Teraz jest czas zjednoczyć się ponownie. To wszytko co się wydarzyło pomiędzy naszymi narodami, szalone wojny. Jestem bardzo szczęśliwy, że „Czerwona Kalina”, która właściwie była piosenką Strzelców Siczowych podczas I wojny światowej, jest też znana w Polsce. Bardzo to doceniam, dziękuję. „Czerwona Kalina” była uznawana przez niektóre władze unijne i nawet polskie, jako ultra-nacjonalistyczna. (…) 

Daliście tej piosence nowe życie. „Czerwona Kalina” jest jedną z najładniejszych pieśni wojennych” (za „Dziennikiem Gazeta Prawna”).

Warto też przypomnieć słowa prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, wygłoszone na spotkaniu z polskimi mediami 29.04.2022 roku: „To, co Polska robi, by Ukraińcy czuli się, jak w domu, to wspaniałe. Chciałbym podziękować Andrzejowi Dudzie i całemu jego zespołowi. (…) 

Te kwestie historyczne, które stwarzały problemy w naszych relacjach, są niczym w porównaniu z tym, jaka teraz łączy nas przyjaźń, zjednoczenie, do którego doprowadziła nienawiść do wspólnego wroga.”

Wierzę, że intencją wykonania „Czerwonej Kaliny” przez młodzież z Zamościa było jedynie okazanie wsparcia i solidarności walczącym Ukraińcom. I myślę, że tak należy to wydarzenie interpretować. 

Nie możemy i nie chcemy zapominać o historii, jednak złożenie wniosku do prokuratury w tej sytuacji przyniosło więcej szkody niż pożytku – zwłaszcza dzieciom, które wzięły udział w projekcie.

Warto zachować zdrowy rozsądek i nie dać się zwariować, wszak jak wiadomo – jedynie zgoda buduje. Niezgoda nie leży w naszym wspólnym, dobrze pojętym interesie.

Krzysztof Wieczorek

Kategoria:
Kalina02 Czerwona Kalina z Zamoœcia