Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Felietony

Rapallo 2.0 – Z trzeciej strony – Felieton Mirosława Lisowskiego

Mój poprzedni felieton dość mroczny był. Zawsze odwołanie się do Apokalipsy Świętego Jana musi wywoływać takie uczucia. Ale to, że takie mnie myśli naszły, nie wynika ze stanu mojej duszy, lecz okoliczności. A one nie są zbyt optymistyczne.

I tym razem nie będzie wesoło. Bo to można by rzec – wróg stoi u bram…

Minął niedawno rok od oficjalnego objęcia przez Joe Bidena funkcji prezydenta Stanów Zjednoczonych. Jakie to były wówczas ochy i achy – to wielki, wybitny przywódca, który obalił tyranię Donalda Trumpa… 

I te polskie szyderstwa opozycji i wytykanie rządzącym – i na kogo postawiliście?! My stanęliśmy po jasnej stronie mocy… I teraz szeryf Joe dopiero pokaże, jak wygląda prawdziwy demokratyczny świat.

No i pokazał. Nie pójdę na łatwiznę i nie będę wypominał jego niezliczonych wpadek. Nie przystoi. Należy uszanować jego wiek i stan zdrowia.

Ale to jest przywódca świata! Znaczy był, bo po afgańskiej dezercji z wiosny 2021 roku, to twierdzenie staje się mocno wątpliwe. 

Zresztą pisząc te słowa dowiadujemy się, że Joe ewakuuje ambasadę z Kijowa… Nie żeby dawał do zrozumienia, że skreślił już Ukrainę. Gdzież tam! On dba o swoich obywateli. Tak po prostu.

No bo przecież rzekł publicznie do cara Putina, że na taką małą, maleńką inwazję, to on w zasadzie się zgadza… No bo kto tam nad Potomakiem wie, gdzie ten Dniepr, czy Ługańsk leży. Kogo to…

Na szczęście (choć nie wiem, czy to dobrze dobrane określenie) po tych kuriozalnych słowach o „little” inwazji, szef amerykańskiej dyplomacji Antony Blinken pospieszył z wyjaśnieniami, o co chodziło prezydentowi Joe. No, ale słowo się rzekło.

Tak na marginesie, to i tak dobrze, że stało się to po amerykańsku – pan sekretarz stanu wyszedł do dziennikarzy i wyłożył właściwą interpretację polityki wobec „inwazji”… 

Gdyby to stało się u nas, za czasów miłościwie panującego Bronisława Komorowskiego, to pewnie odbyłoby się tak, że nad prezydentem Bronkiem pochyliłaby się pani suflerka mówiąc: „Pan przytulili Władimira Władimirowicza…”.

Wracając tak na poważnie do sprawy. Na naszych oczach, jawnie już, konsumowany jest układ Ribbentrop – Mołotow 2.0. Najlepiej to opisują słowa niejakiego Kaya-Achima Schoenbacha, dowódcy niemieckiej marynarki wojennej. 

Najpierw ogłosił światu, że Ukraina nie odzyska anektowanego przez Rosję Krymu: – Półwysep Krymski już przepadł, nigdy nie wróci, to fakt. 

By później oddać hołd Putinowi: – Mój Boże, obdarzenie kogoś szacunkiem mało kosztuje, a nawet nic… Można łatwo dać mu szacunek, którego żąda i zapewne na który również zasługuje.

I nie o rurę już chodzi, która ma – nomen omen – przyjaźnie połączyć oba kraje. I nie o żaden biznes… To tylko kolejna odsłona układu w Rapallo z roku 1922. 

To 100 lat temu rozpoczęło się bratanie Niemiec (wówczas jako Rzesza Niemiecka) i Rosji (wtedy Związek Radziecki). Warto przypomnieć ten fakt i jego konsekwencje. 

To tam określono ramy współpracy wojskowej. Za Wikipedią: Jej przedmiotem było zaopatrzenie Armii Czerwonej przez Reichswehrę w broń i amunicję oraz pomoc niemieckich specjalistów i inżynierów wojskowych w rozbudowie przemysłu zbrojeniowego ZSRR. W układzie wojskowym Niemcy zobowiązały się do zaopatrzenia Rosjan w broń, amunicję, rozbudowanie radzieckiego przemysłu zbrojeniowego przez specjalistów niemieckich oraz udzielenie wysokich kredytów na zbrojenia w zamian za udostępnienie Niemcom radzieckich poligonów zlokalizowanych nad rzeką Wołgą i Kamą dla zakazanych traktatem wersalskim rodzajów broni pancernych, lotniczych i gazowych.

Może warunki i świat się zmieniły, ale duch Rapallo pozostał. Warto też przywołać słowa Józefa Piłsudskiego z 5 czerwca 1922 roku: Traktat w Rapallo powinien był zerwać resztę łusek z oczu – porozumienie rosyjsko-niemieckie zaszło tak daleko, że jest nie tylko faktem dokonanym, wspartym na doskonałą znajomość interesów stron obu, ale co więcej faktem nie do odrobienia. Istnieje sprzysiężenie rosyjsko-niemieckie (…) skierowane przeciwko Polsce.

Obecnie przywoływane są też inne słowa. 12 sierpnia 2008 r., Gruzja, Tbilisi, prezydent Lech Kaczyński: – My też wiemy świetnie, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę.

Ku przestrodze to czynię… Historia będzie dla mnie łaskawa, ponieważ mam zamiar ją napisać. – Winston Churchill.

pastedGraphic.png

Kategoria:
Mirosław Lisowski