Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Felietony

Priorytety – Felieton Mariana Rajewskiego

Hołownia już teraz zadeklarował, że nie tylko jego partia weźmie udział w najbliższych wyborach parlamentarnych, ale że on sam – we własnej osobie – poprosi Polaków o poparcie w wyborach prezydenckich. Polskie Stronnictwo Ludowe ogłosiło natomiast wszem i wobec, że wyklucza współpracę z Prawem i Sprawiedliwością. 

I jeśli chodzi o politykę, można powiedzieć, że to na tyle. Nie chodzi wcale o wakacyjną nudę, ale o to, że polska scena polityczna stała się nudna, jak flaki z olejem. Dominacja jednej formacji sprawiła, że naprawdę trudno sobie wyobrazić jakiś ciekawy temat spoza tych, które co jakiś czas wygłodniałym mediom wrzuca prezes Kaczyński. 

Niestety dla dziennikarzy, wygląda na to, że PiS nie ma z kim przegrać. Co prawda o Bronisławie Komorowskim też tak mówiono, ale jednak on miał potężnego wroga: swoją butę, arogancję i niekompetencję. PiS ma za to prezesa, któremu można zarzucić bardzo wiele, ale który idealnie wyczuwa nastroje społeczne i sam nie grzeszy ani pychą, ani czerpaniem z władzy kłujących w oczy profitów. To starszy, nieco zakurzony, ale wciąż pełen erudycji i taktu warszawiak, który wydaje się z tylnego siedzenia rządzić tak, żeby przejść do historii jako ktoś, kto naprawdę idzie ścieżką powstańców. Nie chcę uprawiać hagiografii, bo w tej dziedzinie konkurencja jest olbrzymia, ale stwierdzić fakt: nie ma na scenie politycznej dzisiaj nikogo, kto mógłby stanąć w konkury z Jarosławem Kaczyńskim pod względem ogłady, intuicji politycznej i zwykłej, ludzkiej uczciwości. 

Po tym, jak Unia Europejska kilka lat temu aktywnie zdecydowała się wpływać na wybory w Polsce, grupa eurosceptyków w naszym kraju… wcale nie zaczęła rosnąć. Polacy lubią Unię, chcą być w Unii i próbują nie zauważać, że jesteśmy w niej traktowani jak nielubiany, wąsaty wujek z Podlasia. Wujka co prawda jeszcze się zaprasza na imprezy, ale już siedzieć obok niego nie za bardzo wypada. Kiedy przychodzi Wigilia, sytuacja staje się kuriozalna. Bo mimo, że cała rodzina wzięła potężny kredyt, to akurat dla wujka prezentu pod choinką nie będzie, choć dostanie on do spłacania i kredyt, i odsetki. 

Żeby było jasne, z wujkiem zostały przeprowadzone rozmowy dyscyplinujące. Powiedziano mu, że jak nie rzuci picia i śmierdzących papierochów, to guzik dostanie, a nie prezent pod choinkę. Wujek przejął się, choć łatwo mu to nie przyszło. Rzucił wszystko, z ogromnymi bólami, licząc na to, że winy zostaną odpuszczone, a on dopuszczony nie tylko do odsetek i kredytu, ale i do prezentów. A tu figa. Klops. 

Takim właśnie wujkiem jest w Unii Europejskiej Rzeczpospolita pod rządami Prawa i Sprawiedliwości. Kiedy histeria epidemiczna sprawiła, że gospodarka całego kontynentu klęknęła, postanowiono przekuć ekonomiczny dramat w szansę dla Europy. Postanowiono wprowadzić w życie nowy Plan Marshalla, ale z tą różnicą, że tym razem w całości oparty na gigantycznym kredycie. Poszczególne państwa Unii przygotowały swoje Plany Odbudowy, na podstawie których Bruksela powinna wypłacić przypadające im kwoty, oczywiście Plany nie mogły zawierać dowolnie zapisanych potrzeb, a jedynie te, które wpisywały się w unijne priorytety. 

A priorytetem Brukseli, od 2015 roku, ewidentnie jest zmiana władzy w Polsce. Niektórzy twierdzą, że jedynym prawdziwym „kamieniem milowym”, od którego Bruksela uzależnia wypłatę Polsce środków z KPO jest… powrót do władzy Donalda Tuska. I tak naprawdę nikt tego nie ukrywa. Niemka, Ursula von der Leyen, powiedziała wprost, że czeka, aż zobaczy na stanowisku szefa polskiego rządu swojego kolegę z Europejskiej Partii Ludowej Donalda Tuska. 

Niebywała arogancja. Nawet za ciężkiej komuny radzieccy towarzysze instalowali w rządzie PRL swoich ludzi po cichu, żeby nie drażnić tubylczego, nadwiślańskiego ludu, który co najmniej od czasu zaborów pokazał, że nie nadaje się do roli kolonialnego wasala. Oczywiście nawet za niemieckiej okupacji masa „Polaków” odkrywała w sobie germańską duszę i za lepsze żarcie, za ułudę bezpieczeństwa składała papiery o wpis na Volkslistę. Potem przez kilkadziesiąt lat jeszcze większa grupa „Polaków” uczyła się pilnie rosyjskiego i w pierwszomajowych pochodach prężyła pierś przed trybuną honorową. 

A dzisiaj? Kim dzisiaj są ci, którzy skamlą przy brukselskich, berlińskich i paryskich stołach o pomoc w zmianie władzy w Polsce, bo sami nie są w stanie przekonać do siebie wyborców? Jak ich nazwać? Jak ich nazwie historia? 

I w tym kontekście, pamiętając o wojnie na Ukrainie, epidemicznej histerii, gospodarczej burzy targającej światową ekonomią, wyobraźmy sobie, że kreatorem polskiej polityki jest ktokolwiek inny niż Jarosław Kaczyński. Wyobraźmy sobie, że jest nim Hołownia. Albo Tusk. Albo cały PSL. Ja nie umiem, a Państwo?

Marian Rajewski

Kategoria:
Marian17 Wikipedia