Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Felietony

Być dobrym… – Felieton Mirosława Lisowskiego

Otaczająca nas rzeczywistość zmienia się. Świat pędzi w ogromnym tempie. A z nim człowiek. Czasami mówi się, że na złamanie karku.

Każdy z nas codziennie, niczym mityczny Syzyf, pcha do przodu te swoje troski i obowiązki, i nie ma chwili wytchnienia. Ale staramy się jednak żyć zgodnie z zasadami naszych przodków. Być po prostu dobrym człowiekiem.

Nie kradnij, nie zabijaj, nie cudzołóż… Wszyscy to znamy. Czy respektujemy te przykazania, to inna rzecz. Jeśli by tak było, nie byłoby sądów i więzień… I rozbitych rodzin.

Nie kradnij, to nie jest aluzja do „Tuskowej reklamówki”. Ona sama się opisuje. Szkoda czasu i miejsca na rozwinięcie tejże afery. Wystarczająco dużo piszą i mówią o tym inni. 

Zaś „nie zabijaj” krzyczy do nas codziennie z telewizora. Brat zabija brata, i to w wierze, bo są wszak z tego samego Kościoła… Choć gdy lepiej się przyjrzeć, to chyba nie z tego samego… Bo cerkiew moskiewska nawołuje: „Zabijaj!”.

Nie cudzołóż, to wedle wielu cywilizacyjny zabobon. Bo kto dziś pilnuje domowego ogniska? No może były prezydent Komorowski… Jak to onegdaj mawiał w Białym Domu o pilnowaniu żon, kiedy wybiera się na polowanie…

Ponuro jakoś zacząłem to pisanie. I pewnie nie do końca zrozumiale. Cóż, tak bywa, kiedy felietonista siada do pisania i nie wie, czy rzeczywiście Czytelnik czeka na jego „mądrości”. I czy aby się nie zbłaźni swoimi przemyśleniami.

Ale jakaś logika w tym moim przydługim wstępie jest. No bo, czego mamy się trzymać w tym zwariowanym świecie? Przez tysiące lat był nim dekalog. On to był moralnym kręgosłupem kolejnych zwrotów i zawirować ludzkiej cywilizacji.

Co prawda dzisiaj, jakby kogoś zapytać, co w tym katalogu zasad podstawowych się znajduje, to może kilka z nich by wymienił. Ale całość? Byłby kłopot.

Nie będę oceniał, bo może i sam o poranku lub obudzony w środku nocy miałbym ten sam problem. Rzecz dotyczy raczej stanu naszego świata. 

Bo oto dekalog idzie do kąta. To „autorytety” różnej proweniencji stają się wyroczniami i one oceniają, co jest dobre, a co nie. Ktoś, kto jest znany tylko z tego, że jest znany, zabiera głos w sprawach zasadniczych i nie wiedzieć czemu uważa, że wszyscy muszą poznać jego pogląd. 

Mało tego… Uznają oni, że ta ich prawda objawiona jest nową „ewangelią” i ma być głoszona wszem i wobec. Media społecznościowe stają się nośnikiem owych „prawd”… I zalewają sieć i umysły… I biada temu, kto śmie zakwestionować donośność tychże „prawd”… Na stos z nim!

Nie przywołam żadnego przykładu „głosicieli” nowej wiary. Tylu ich, że aż strach kogoś pominąć. Stosy czekają…

Jak to się mawia… Polityka, jak muchę, można zabić gazetą… Można by to rozszerzyć na inne grupy zawodowe, że tak to ujmę. I tu też żadnych zasad się nie stosuje. Byle przywalić… I niech się tłumaczy. A jak wiadomo… Tylko winni się tłumaczą… I po wszystkim…

Co prawda są też i tacy, teflonowi niby, co to odporni są na wszystko. Ale i tutaj świat się zmienia… I przysłowiowe: kropla drąży skałę, ma swoje zastosowanie. By choćby wspomnianego już Tuska Donalda przywołać.

Jako, że my to też media (znaczy gazeta), to nie żebym tu jakieś groźby czynił. Jeno dość przewrotnie staram się zwrócić uwagę na to, że bez tychże nośników żadnej skutecznej polityki we współczesnym świecie nie da się zrobić. 

I że „kumplowanie” z dziennikarzami staje się (niestety!) normą. Bo nie zaprosi do programu. Bo źle napisze. Bo krytycznie oceni.

I tu można wrócić do cudzołożenia… W przenośni oczywiście.

Pora zmierzać do puenty, bo tak w felietonie wypada. I tak sobie pomyślałem, że niech nią będzie krótka opowieść… Nie moja, ale Krzyśka Derdowskiego, którego niestety już nie ma pośród nas. 

W jednym z felietonów („Dobra rada recydywisty” z książki pt. „Smaki życia”; polecam, można ją znaleźć m.in. w „Bibliotece Wolnej Drogi” na portalu: www.wolnadroga.pl) Krzysztof przywołał pewne spotkanie: 

Pewien znajomy recydywista, znany mi jeszcze z lat chłopięcych, raczący się piwkiem pod grabem, na ławeczce w pobliskim parku, mówił mi jakich ludzi szanuje. – Takich, z którymi da się, Krzysiu, garować rok albo dłużej – prawił ów smakosz „Lecha”. – A nie da się garować z tymi, co świrują. Człowiek musi być kultura i obcowanie, Krzysiu. (…)

Mój kryminalista ma rację. Należy patrzeć na ludzi tak, jakby się miało przeżyć z nimi wiele wspólnych dni i nocy, posiłków, długich nocy. (…)

Czyli po prostu, trzeba być dobrym człowiekiem…

pastedGraphic.png

Kategoria: