Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Felietony

Awangarda wolnego świata – Felieton Pawła Skuteckiego

Kiedy Polacy świętowali rocznicę uchwalenia pierwszej w Europie, polskiej Konstytucji Trzeciego Maja, Parlament Europejski postanowił pochylić się z troską nad stanem praworządności w Polsce. Nie nad tym, że Polacy własnymi siłami od dwóch miesięcy utrzymują blisko trzy miliony ukraińskich uchodźców, a cała solidarna, bogata, wrażliwa na krzywdę europejska rodzina nie dorzuciła jak na razie ani jednego, złamanego euro. Potomkowie tych, którzy wymyślili i zorganizowali holokaust postanowili pouczać tych, którzy dali i wciąż dają Europie i światu przykład, jak należy szanować wolności i prawa obywatelskie. 

Nie wiem, kto bezpośrednio stał za pomysłem, żeby akurat 3 maja Parlament Europejski debatował nad praworządnością w Polsce, ale musiał to być zaiste tęgi umysł. Wkurzyć samą zbieżnością daty i tematu blisko czterdziestomilionowy naród, to trzeba mieć wybitny talent. Czysty geniusz złych emocji. Zresztą coraz brunatniejsi Europejczycy lubują się w symbolicznych, czasem wielopiętrowych paradoksach. Tym razem mieliśmy do czynienia z takim właśnie bogatym w absurdy festiwalem obłudy. Główne skrzypce grał unijny komisarz do spraw wymiaru sprawiedliwości Didier Reynders. Tak, ten sam Reynders, któremu trzy lata temu były agent belgijskiego wywiadu zarzucił przestępstwa korupcji i prania brudnych pieniędzy, a prokurator nie przejmując się światłami kamer błyskawicznie – w ciągu raptem niecałego miesiąca – umorzył śledztwo. I tak, ten sam Reynders, któremu w 2015 roku prezydent Andrzej Duda wręczył Krzyż Wielki Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej. Teraz Reynders twierdzi, że „sytuacja w Polsce nadal budzi poważne obawy”, bo Izba Dyscyplinarna przez samo swoje istnienie zabiera garstce wolnych jak jasna cholera sędziów i oczywiście samemu panu Didierowi radość i komfort życia. Komfort bardzo wymierny, bo jak dotychczas ta izba kosztowała już Polskę 160 milionów euro kar. 

Pan Didier jest wdzięcznym obiektem do drwin, ale poważny problem widzę raczej w tym, że prawdziwymi inicjatorami debaty był triumwirat niemiecko-francusko-polski. To nie przejęzyczenie czy literówka: naprawdę za tymi brutalnymi, konsekwentnymi, paskudnymi atakami na Polskę stoją polskojęzyczni europosłowie, parlamentarzyści wybrani z Polski, bo naprawdę trudno jest mi nazwać ich polskimi. Jeśli reprezentują czyjeś interesy, to z całą pewnością nie polskie, nie Polaków. W sytuacji kiedy przy unijnej granicy trwa otwarta wojna i miliony uchodźców szukają schronienia na terenie Unii Europejskiej, są ludzie, którzy zamykają na to oczy i jak mantrę powtarzają wydumane zarzuty rzekomego kryzysu praworządności w Polsce. Robią to moim zdaniem wyłącznie dlatego, że nie wierzą w możliwość przekonania do siebie Polaków przy urnach, więc chcą doprowadzić do zmiany władzy w Polsce w inny sposób. Targowica powtarza się jako farsa. 

3 maja Europejczycy powinni zadumać się nad kondycją całego kontynentu, przynajmniej tej jego części, która rozciąga się na zachód od Odry. Od 1791 roku, kiedy Polacy przyjęli drugą na świecie, a pierwszą w Europie konstytucję, niewiele się zmieniło. Wciąż to my domagamy się wolności religijnej, wolności obywatelskich i prawa do samostanowienia narodu. Domagaliśmy się tego w konstytucji, krzyczeliśmy głośno pod zaborami, uchroniliśmy całą Europę przed sowieckim butem, a potem radziecko-niemiecki sojusz kosztował nas miliony obywateli, w tym praktycznie całą elitę intelektualną i duchową narodu. Przez całe lata komuny wciąż dawaliśmy światu przykład, że można walczyć z Goliatem, choćby ulotką i modlitwą, mimo że mordowani są studenci i księża, można szczerze modlić się za oprawców. I z pomocą świętego Jana Pawła II udało się: upadł najpierw nasz polski, wewnętrzny mur, a potem ten berliński. Teraz cywilizowany, doświadczony różnymi dramatycznymi sytuacjami świat patrzy z szeroko otwartymi oczami na to, jak przyjęliśmy i ugościliśmy trzy miliony ukraińskich uchodźców nie zapominając ani na chwilę o tym, że ich przodkowie zgotowali naszym przodkom wołyńską rzeź. Taki gest czystej, choć naprawdę trudnej przyjaźni, czy wręcz braterskiej miłości, jest absolutnym ewenementem w skali świata i całej jego odwiecznej historii. Kiedyś, prędzej czy później, to co się dzieje dzisiaj między Polakami a Ukraińcami przejdzie do legendy. 

A tuż obok są ludzie, którzy zamiast nam pomóc, cieszą się z każdego euro kar, jakie są nakładane na Polskę za to, że chcemy po swojemu zorganizować wymiar sprawiedliwości. Ten sam, który jako jedyne środowisko zawodowe praktycznie suchą nogą przeszedł z komunizmu do wolnej Polski. I który dzisiaj praktycznie nie działa, bo żaden aż tak skorodowany niekompetencją, i politycznym skrzywieniem mechanizm działać po prostu nie może.  

Paweł Skutecki

Kategoria:
279858063_660420768396228_1365731853436218043_n