Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Poza koleją

Katastrofa państwa

Jedenaście lat temu, 10 kwietnia 2010 roku, z Warszawy do Smoleńska wyruszyła delegacja polskiego państwa, na czele z Prezydentem Lechem Kaczyńskim. Lecieli na uroczystości uczczenia sowieckiej zbrodni katyńskiej.

Niestety nie dolecieli. Polski wojskowy samolot Tu 154 M, na którego pokładzie oprócz Prezydenta i jego małżonki znajdowała się elita naszego państwa, rozbił się podczas lądowania na lotnisku Siewiernyj koło Smoleńska. Zginęli wszyscy. Parlamentarzyści i senatorowie z różnych partii politycznych, od prawa do lewa, najwyżsi dowódcy wojskowi, szefowie instytucji państwowych, duchowni, społecznicy, przedstawiciele ministerstw i organizacji kombatanckich, załoga samolotu i borowcy. Jestem przekonany, że Prezydent Lech Kaczyński zabierając na pokład samolotu polityków różnych partii chciał pokazać Rosjanom i całemu światu, że w ważnych dla Polaków sprawie potrafimy się porozumieć, ponad podziałami.

Kiedy dowiedziałem się o tej strasznej katastrofie, w pierwszej chwili myślałem, że to jakaś pomyłka. Dokładnie sprawdzony i pilotowany przez doświadczonych pilotów samolot tak sobie po prostu spadł!

Pamiętam, że przez moją głowę przeleciała straszna myśl. Czyżby zamach? Zaczęły napływać nowe informacje. Była mgła, niepełne informacje do pilotów od obsługi lotniska, samolot zahaczył skrzydłem o brzozę, podobno błąd pilotów.

Szum informacyjny był coraz większy. Czułem, że Rosjanie i polski rząd chce katastrofą obarczyć polskich pilotów. Z niecierpliwością czekałem, kiedy polskie władze wspólnie z Rosjanami powołają komisję do zbadania tej narodowej tragedii. Najstraszniejszej katastrofy samolotowej od zakończenia II Wojny Światowej.

Nie wyobrażałem sobie, że polscy przedstawiciele nie będą grać pierwszych skrzypiec w tej komisji. Przecież zginął polski prezydent, parlamentarzyści, elita wojska, wielu polskich znamienitych obywateli.

I tutaj wielki szok. Polski premier Donald Tusk oddaje zbadanie tej tragedii w ręce Rosjan. Całkowita spolegliwość wobec mocarstwa, które od dziesięcioleci nie gra uczciwie w światowej polityce. Bardzo często doświadczaliśmy to na własnej skórze.

Dla mnie była to zupełna katastrofa polskiego państwa, które nie podołało swoim obowiązkom. Kraj należący do NATO, wojskowy samolot, najważniejsze osoby państwa na pokładzie, a my lekką ręką oddajemy wyjaśnienie katastrofy rosyjskiej komisji, która na pewno nie obarczy winą swoich ludzi. Godząc się na tzw. „konwencję chicagowską” – załącznik nr 13, jak dla samolotów cywilnych (przypominam, że delegacja leciała samolotem wojskowym, należącym do 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego)Premier Donald Tusk zapomniał o naszej racji stanu.

Oczywiście do rosyjskiej komisji Tatjany Anodiny skierowany został polski akredytowany przedstawiciel Edmund Klich, ale jego działania według mnie opierały się przede wszystkim na obserwacji prac komisji i nieprzeszkadzaniu.Była też polska komisja Jerzego Millera, który bardzo szybko zastąpił na stanowisku szefa komisji Edmunda Klicha, ale jej działania były tak prowadzone, aby jej wnioski przypadkiem nie odbiegały od wniosków komisji Anodiny.

Dopiero teraz, po jedenastu latach (dlaczego dopiero teraz?), dzięki nagraniom jakie zdobyła dziennikarka śledcza Anita Gargas, dowiadujemy się jak nieudolnie, z ogromną podległością Putinowi, Donald Tusk zajmował się (a może nie zajmował) tą tragedią. Jest to nagranie z tajnej nocnej narady Premiera, jaka odbyła się 13 dni po katastrofie.

Chaos, karygodne zaniedbania, nieudolność w zarządzaniu pracami polskich specjalistów, to wynika z nagranej rozmowy. Dowiadujemy się także z tej narady, że Rosjanie na miejscu katastrofy sprawiali duże trudności polskim specjalistom w prowadzeniu śledztwa. Nie dziwy mnie fakt, że materiał ten nigdy oficjalnie nie ujrzał światła dziennego.

Jestem przekonany, że w żadnym innym demokratycznym państwie, żaden premier, czy prezydent nie zgodziłby się na oddanie śledztwa w takiej katastrofie, w ręce obcego państwa. Aby zbadać wszystkie sytuacje powołuje się dziesiątki, setki najlepszych światowych specjalistów, w różnych dziedzinach. Bierze się pod uwagę i bada nawet najbardziej absurdalne hipotezy, w tym zamach.

Niestety stało się inaczej. Rosjanom nie zależało, aby przebadać szczegółowo wszystkie hipotezy. Zwalili winę na polskich pilotów i pancerną brzozę, bo tak było najłatwiej. Przy tym niszczony był wrak samolotu, który do dzisiaj nie został zwrócony Polsce. Komisja Millera podtrzymała wnioski rosyjskiej komisji, by przypadkiem podejrzenie nie padło na „wielkie mocarstwo”.

I na tym koniec! Jedyna nadzieja w podkomisji Antoniego Macierewicza, ale dzisiaj jej prace poważnie traktuje chyba tylko PiS i zwolennicy tej partii. Pozostałe partie, których przedstawiciele zginęli w Smoleńsku (PO, PSL, Lewica) śmieją się tylko z Macierewicza i jego zagranicznych specjalistów, zarzucając niepotrzebne wydawanie pieniędzy.

Kolejne szczegóły, jakie otrzymujemy, dzięki pracy niezależnych dziennikarzy uświadamiają nam, że państwo polskie w tamtym czasie rzeczywiście było państwem teoretycznym. Zdjęcia ujawnione w dokumencie Ewy Stankiewicz-Jorgensen, minister zdrowia Ewy Kopacz, która z uśmiechem fotografuje się z wytatuowanymi osobnikami w prosektorium, przy zwłokach ofiar katastrofy, czy „żółwiki” Premiera Donalda Tuska z Putinem, napawają mnie obrzydzeniem i jednocześnie grozą, że tacy ludzie mogą kiedyś wrócić do władzy.

Ten dokument też świadczy o tym, jaki stosunek do tej tragedii miał tamten rząd. Liczne kłamstwa, spolegliwość wobec Rosjan, zaniedbania i szybkie zakończenie śledztwa miały oddalić myśl, że winne katastrofie może być „wielkie mocarstwo”. Czy kiedyś dojdziemy do pełnej prawdy? Może… za 100 lat.

Zbigniew Wolny

Kategoria:
logo zwitek