Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

40 lat z Wolną Drogą

40 lat Wolnej Drogi – Mirosław Lisowski

„20 lat, a może mniej…” śpiewał onegdaj Jacek Lech. Co prawda w moim przypadku, to 20 lat i więcej, ale jakoś tak mi się ta piosenka przypomniała, kiedy zasiadałem do napisania tychże wspomnień. 

W roku 2000 dostałem propozycję objęcia funkcji redaktora naczelnego „Wolnej Drogi”. Nie ukrywam, że było to dla mnie ogromne zaskoczenie, gdyż dopiero z dwa lata publikowałem swoje artykuły i współpracowałem z tytułem. A tu taka oferta!

Po krótkim zastanowieniu przyjąłem ją. Wiedziałem bowiem, że zawsze mogę mieć wsparcie ze strony nieco starszej braci dziennikarskiej, głównie nieżyjącego już niestety Śp. Zygmunta Sobolewskiego i Aleksandra Wiśniewskiego. Oni to pilnowali mnie, co bym jakichś głupot nie zrobił.

No i jakoś poszło…

Jak policzyłem za mojej kadencji ukazało się około 550 wydań „Wolnej Drogi”. Aż trudno uwierzyć, że aż tyle! 

Oczywiście przez te ponad 20 lat zmienialiśmy się. Nie tylko formatem i gramaturą papieru, ale –

idąc z duchem czasu – poprzez portal www.wolnadroga.pl, czy media społecznościowe: Facebook, Twitter, You Tube, Albicla…

Tyle spraw porządkowych… Jeśli zaś chodzi o moje przemyślenia, to nie jest to łatwe. Trudno jest pisać o sobie. Wystarczyłoby jeno wspomnieć o tym, co na wstępie… I przejść dalej. Bo za chwilę rok 2022 i pierwszy numer „Wolnej Drogi” już 7 stycznia…

Jednak okoliczność jest wyjątkowa, to i kilka zdań wypada skreślić. 

Nie raz w swoich felietonach „Z trzeciej strony” odnosiłem się do roli mediów. O tym, że winna być zwierciadłem, w którym odbija się obraz rządzących. Że „władza”, i nie ważne przez kogo nadana, musi podlegać jakiejś kontroli. Także przez tzw. czwartą władzę.

Co prawda nigdy nie aspirowaliśmy do medium śledczego, ale staraliśmy pokazywać zjawiska i procesy zachodzące w szeroko rozumianym transporcie kolejowym. I, co należy zaznaczyć, obrywało się nam za to, szczególnie pod rządami PO-PSL.

Ale nie skupialiśmy się jedynie na tym. Uznaliśmy, że trzeba „Wolną Drogę” ubogacać. Dlatego z czasem zaczęły się pojawiać działy pewnie dość oddalone od głównej tematyki, jak „Prosto z półki”, „Kolej na prawo”, „Kolej na muzykę, czy „Kolej na historię”. 

I ta „kolej na…” została zauważona przez naszych Czytelników. Czytana, a z czasem i słuchana, jak felietony Krzysztofa Wieczorka, opiekuna rubryk „Kolej na muzykę” i „Kolej na historię”.

Chcemy się dalej rozwijać, dlatego od pewnego czasu można nas nie tylko czytać i słuchać, ale i oglądać. Rozpoczęliśmy od wywiadów w formacie wideo dostępnych na naszych kanałach You Tube i Facebook. I tu ukłon w stronę Pawła Skuteckiego, który zaraził mnie tym pomysłem.

Uruchomiliśmy rubrykę „Kalejdoskop”, w której Czytelnicy mogą zapoznać się z opiniami naszych redaktorów i to na różne bieżące tematy. 

Chcę, żeby „Wolna Droga” żyła i rozwijała się. Wiadomo, że cykl wydawniczy narzuca pewne ograniczenia. Dlatego Internet jest coraz częściej miejscem, w którym musimy istnieć. 

Papier powoli staje się raczej trybuną refleksji. Gdzie ponadczasowość tematyki i aspektów naszego życia nie koliduje z terminem publikacji.

Truizmem jest twierdzenie, że żyjemy w świecie wirtualnym. Że na wyciągnięcie ręki mamy cały świat. Wystarczy kliknąć tu i ówdzie, i jesteśmy tam, gdzie chcemy.

Ale, czy to bezgraniczne przywiązanie do Internetu nie jest zagrożeniem? Czy wszechobecna otwartość… Czy może nawet totalny ekshibicjonizm… Nie spłycają naszego życia jedynie do przemożnej potrzeby zaistnienia w mediach społecznościowych i pozyskania, jak największej ilości „like-ów”?

Zapyta ktoś, dlaczego o tym wspominam? Ano uważam, że dla „40-latka”, który wkroczył już w średni wiek, to czas na refleksje. Tym bardziej, że także „zamieszkał” w Internecie, i chciał, czy nie chciał, musi się jakoś z tym problemem zmierzyć. Dostosować… 

Bo inaczej nikt nie zauważy, że „Wolna Droga” jest jeszcze na powierzchni… Choć różnie z tym bywało i zdarzało się, że ledwo, ledwo przeżyła…

No i takie to przemyślenia mnie ogarnęły na tę okoliczność… Ponad 21 lat, to szmat czasu. „Wolna Droga” często zmieniała swoją siedzibę. Za mojej bytności obecna lokalizacja jest trzecią. 

I tak sobie na koniec pomyślałem – zawsze nasz adres był i jest związany z koleją… Był m.in. dworzec Wrocław Główny, a teraz gmach byłej Dolnośląskiej DOKP…

No cóż… Takie to są „Wolnej Drogi” (moje) koleje losu…

Mirosław Lisowski

WD26