Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Aktualności

Kopernik, uchodźcy i królowa absurdu

W zamierzchłych czasach mrocznych wieków średnich Mikołaj Kopernik sformułował pewną zasadę, która do dzisiaj nie tylko nie straciła na aktualności, ale wręcz z wiekiem nabiera rozpędu codzienna porcja dowodów na jego słuszność. Nie chodzi bynajmniej o kwestię obrotów ciał niebieskich, choć patrząc na sejmowe przetasowania, to warto byłby sprawdzić kopernikańskie odkrycie w kontekście obrotów ciał poselskich.

Mam jednak na myśli prawo dotyczące pieniądza, które w naszych realiach z łatwością można zaadaptować do równoważnego twierdzenia o poziomie inteligencji zarówno tej tradycyjnej, jak i emocjonalnej, oraz ogólnego poziomu Rozumu i Godności Człowieka wśród celebrytów politycznych i wszystkich innych.

Takie mnie naszły refleksje po tym, jak zobaczyłem gdzieś w odmętach Internetu relację z telewizyjnego reportażu o rzekomych uchodźcach z Afganistanu, którzy w bodajże trzy dni przeszli pięć tysięcy kilometrów z kotem pod pachą. Dziennikarze, którzy jeszcze pokolenie wcześniej zawyliby z szyderczego śmiechu i całą tę rozkoszną grupkę dziwaków odesłali czym prędzej na olimpiadę albo do domu wariatów, teraz zupełnie bezrefleksyjnie przeszli nad idiotyzmem roku do porządku dziennego.

Internauci zaczęli dla odmiany obliczać, czy rzekomi uchodźcy daliby radę pokonać ten morderczy dystans na kocie, ale to oczywiście żart. No chyba, że to byłby kot z „Mistrza i Małgorzaty”, bo ten akurat umiał różne cuda wyczyniać, więc czas i przestrzeń to dla niego bułka z kremem.

W każdym razie naprawdę ciekawa grupka rzekomych uchodźców stanęła u bram Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. I się zaczął prawdziwy festiwal idiotyzmów. Już takich na fest, jak to się mówi. Politycy tak zwanej opozycji totalnej rozpoczęli szaleńczy wyścig do tytułu dzbana roku. Jedni chwalili się własnoręcznie przygotowanymi paczkami z darami na rzekomych muzułmańskich uchodźców, którzy mieli dostać puszki ze świńskim mięsem (dobrze, że dla równowagi nie dostali po opłatku). Inni rzucili się na polskich pograniczników, że nie pozwalają im pójść i zrobić selfie z rzekomymi uchodźcami, bo za nic w świecie nie potrafili zrozumieć, że potencjalni goście znajdą się po drugiej stronie granicy. A że druga strona granicy oznacza inne państwo, to im się już w głowach kompletnie nie mogło zmieścić. No jak to, jak lecieli kiedyś Rajanarem z Modlina do Egiptu, to żadnych granic nie było, a ze szwagrem do podberlińskiego komisu po samochód też jechali bez paszportu. Więc jak to tak? W jedną stronę nie ma granic, a w drugą jest? Koniec świata, nierówność, dyskryminacja, szok i niedowierzanie.

Choć konkurencja była ogromna, ktoś jednak musiał wygrać wspomniany konkurs. Kiedy wydawało się, że samozwańcze jury (znaczy się: ja!) będzie miało problem i konieczny będzie rzut kostką, weszła na scenę, cała na biało, Jachira Klaudia. Ten wybryk polskiego parlamentaryzmu był łaskaw oznajmić z pogardą, że Polacy tak ratują uchodźców, jak ratowali Żydów podczas wojny.

Zdębiałem. Nie, żeby to była jakaś obelga, ale zdębiałem, jak zobaczyłem reakcję gawiedzi i odbiorców bardziej wysublimowanych.

Jedni nic nie zrozumieli i się na nią rzucili, bo na pewno atakuje porządnych Polaków.

Drudzy nic nie zrozumieli i się na nią rzucili, bo broni złych Polaków.

Przyklasnął jej za to profesor Józef Brynkus, który poparł ją w całej rozciągłości i słusznie, bo statystycznie nawet Jachira czasem coś mądrego – nawet wbrew własnej intencji – powiedzieć musi.

No i powiedziała prawdę! Tak, jak za Niemca, mnóstwo Polaków ryzykując własnym życiem ratowało Żydów, tak i dzisiaj Polska robi mnóstwo dobrego wszędzie tam, gdzie ludzie są w potrzebie. Pomagamy oficjalnie, rządowo i poprzez organizacje pozarządowe.

Kopernik powiedział, że jeśli w obiegu są dwa równoważne pieniądze, lepszy i gorszy, to ludzie będą ten lepszy chować za pazuchą, trzymać w domach, a w obiegu po pewnym czasie zostanie tylko ten gorszy.

Trochę tak to wygląda dzisiaj w Polsce, gdzie w mediach i w polityce dominują umysły mierne, roszczące sobie pretensje nie tylko do tego, żeby mieć prawo do bycia miernym, ale też do tego, żeby tę miernotę ustanowić uniwersalną normą.

Roku na rok, z kadencji na kadencję, coraz donośniej słychać głos tych, którzy mają mniej do powiedzenia, ale głos bardziej dosadny. To samo nakręcający się mechanizm, idiotyczne perpetuum mobile. Mierny polityk powie coś idiotycznego, mierny dziennikarz, to przekaże dalej, mierny odbiorca, to zapamięta i zagłosuje na miernego polityka, a potem kupi mierną gazetę albo włączy mierną telewizję, żeby się utwierdzić w przekonaniu, że dokonał słusznego wyboru.

Smutek i żal, bo cały ten koszmarny korowód snuje się za nasze pieniądze.

Marian Rajewski

Kategoria: ,
Marian18 wMeritum pl