Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Aktualności

Kalejdoskop: Dziecko „fajna rzecz”

„Urodzenie dziecka, nie mówiąc już o dwójce, trójce, czwórce, to jest demograficznie fajna rzecz, ale jakże często to jest udręka na najbliższe 20 lat życia, nie ma wsparcia, bo mąż jest przekonany, że jest ok, kiedy żona zaiwania od rana do wieczora, a on ma wzory postępowania od samej góry począwszy.”(Donald Tusk)

Czy dziecko rzeczywiście jest udręką dla kobiety?

Mirosław Lisowski: Kobietą nie jestem, zatem trudno mi o Tuskowej „udręce” mówić. Ów też kobietą nie jest (chyba?!), to i doświadczeń ma tyle samo, co i ja. No chyba, że okres wychowania swoich latorośli był dla niego koszmarem i traumą. Ale jedno wiem na pewno – udręką jest powrót Donalda Tuska do polskiej polityki. Jego toksyczność czujemy na każdym kroku. Nie przywiązuję już uwagi do tego, co „król Europy” opowiada. Stał się jedynie hejterem i furiatem, który dostał zadanie do wykonania. Należy to ciągle pokazywać i robić po prostu swoje.

Aleksander Wiśniewski: Zadziwiające głupoty opowiada Pan Tusk. Do kogo właściwie kieruje te słowa? Czyżby chęć przypodobania się parom jednopłciowym? Feministkom? Fanom LGBT? Ta wstawka o kobiecie,żonie-matce co to zaiwania od rana do wieczora i głupkowatym mężu-ojcu, który ma wzory od samej góry (sic!) wyraźnie na to wskazuje. Nie znam żadnej kobiety – poza nielicznymi przypadkami patologii – która uważałaby macierzyństwo za udrękę. Nie jestem kobietą, jestem ojcem i dziadkiem, ale wiem, że dzieci i wnuki, to skarby, które dla moje żony nigdy nie były i nie są udręką.

Krzysztof Wieczorek: Nie wiem skąd wiedzę o świecie i problemach rodziny czerpie pan Tusk. Znam rodziny, które przez lata starają się, by doświadczyć tych „dwudziestu lat udręki”. Wspólnie z żoną wychowaliśmy córkę, która ma już własną rodzinę i również własne potomstwo. Ani przez chwilę nie był to czas udręki, a wręcz przeciwnie. I były to lata, gdy na pomoc państwa nie można było liczyć, gdyż tym odrobinę (podkreślam wyraźnie słowo „odrobinę”) lepiej uposażonym zabrano nawet dodatki rodzinne. Wszystko jest kwestią wyniesionego z domu systemu wartości i poukładania własnych priorytetów w odpowiedniej kolejności. Radości i satysfakcji z macierzyństwa oraz ojcostwa nic nie jest w stanie zastąpić.

Zbigniew Wolny: Jak zwykle Pan Donald Tusk mówi, co mu ślina na język przyniesie. Bez zastanowienia, a potem jego koledzy z partii muszą tłumaczyć, co premier miał na myśli. Parafrazując doktora Strosmajera, gdyby głupota umiała latać Tusk wznosiłby się, jak gołębica. Nie jestem kobietą (Pan premier Donald chyba też nie), więc trudno mi mówić, co czuje przyszła matka, kiedy wie, że urodzi dziecko. Mimo tego jestem przekonany, że 99% kobiet uważa, iż jest to największy dar od Boga. Oczywiście wychowanie dziecka nigdy nie jest łatwe, ale dzisiaj znacznie łatwiejsze niż za czasów komuny, kiedy każdą pieluchę tetrową, każdy śpioszek i odżywkę trzeba było wystać lub kupić za dolary. Wiem jedno, moja córka jest dla mnie największym skarbem i darem od Boga.

Paweł Skutecki: Udręką to jest dla nas wszystkich jakość polskiej sceny politycznej, od prawa do lewa, od góry do dołu. Ale równocześnie udręczeni mamy poważne objawy syndromu sztokholmskiego i dalibyśmy się za swoich dręczycieli pokroić, jedni za lewych, drudzy za prawych. A wracając do sedna… Żyjemy w czasach redefinicji wszystkiego. W mojej ukochanej Bydgoszczy dwóch lekarzy wzięło ze sobą ślub – krzyczą media. Ślub! Jak rozmawiać o macierzyństwie, skoro ten szowinistyczny wyraz od razu dyskryminuje wszystkie kilkadziesiąt płci kosztem jednej, najbardziej zaściankowej? Pogubiliśmy się w tym wszystkim…

Adam Dyląg: Nie wiem, skąd pan Donald Tusk czerpie takie wzorce o rodzinie i rodzicielstwie? Sam wychowałem dziecko i teraz pomagam w wychowaniu wnuków, ale nie zauważyłem, aby moja żona się skarżyła. Z wielką radością oczekiwaliśmy narodzin, a po urodzeniu każda chwila spędzana z dzieckiem, to wspaniałe przeżycia. Być może w domu pana Donalda było coś nie tak i stąd u niego takie wnioski się nasuwają na temat macierzyństwa. Znam wiele rodzin wielodzietnych, ale żadna matka nie narzekała na trudy wychowania. Zdarza się, że mąż pracuje więcej, ale raczej wspomaga w wolnym czasie żonę, bo nie wyobrażam sobie, aby tylko matka zajmowała się dzieckiem. Ojciec jest niezbędny, gdy chce się dobrze wychować dzieci. Oczywiście, wśród feministek myślenie byłego premiera zyskuje aplauz, ale tylko w tych kręgach. Jeżeli pan Tusk ma takie doświadczenia, to mu serdecznie współczuję, że nie miał normalnej rodziny.

logo zwitek