Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

kultura-muzyka

Kolej na muzykę: „Widok z góry najwyższej” – Exodus (2024)

Exodus (jak zapewne pamiętają nieco starsi miłośnicy gatunku) to polski zespół spod znaku art rocka, czy też rocka symfonicznego. Zaistniał w 1976 roku przy warszawskim klubie Riviera-Remont, początkowo jako formacja Źródło, w której prym wiedli bracia Andrzej (g) i Wojciech (bg) Puczyńscy. Z czasem do składu dołączył Władysław Komendarek (k) oraz Jerzy Machnikowski (dr). Ten ostatni po jakimś czasie odszedł do grupy Krzak, a jego miejsce zajął Zbigniew Fyk. Skład okrzepł gdy pojawił się gitarzysta Paweł Birula, obdarzony charakterystycznym wysokim głosem.

Exodus w krótkim czasie stał się jedną z najbardziej interesujących grup w naszym kraju. Do dziś pamiętam wrażenie jakie wywołała na mnie ich pierwsza długogrająca płyta „The Most Beautiful Day” (1980) oraz koncert, który miałem okazję zobaczyć w toruńskiej auli UMK.

Exodus już w listopadzie 1977 r. w klubie Riviera-Remont, a częściowo w domu Andrzeja Poniatowskiego, zarejestrował interesującą szesnastominutową suitę „Nadzieje, niepokoje”. Grupa nie spoczęła na laurach. Idąc za ciosem przygotowała program estradowy, prezentując go na scenach wielu miast, wystąpili także jako support przed brytyjskim zespołem The Rubettes, grali również w ZSRR, RFN i na Węgrzech.

Zespół był łatwo rozpoznawalny na krajowej scenie poprzez dość charakterystyczne kompozycje, o lirycznej, wręcz kantylenowej melodyce z dominującą gitarą akustyczną. Nad całością górował wysoki głos Pawła Biruli. Nic więc dziwnego, że ich muzykę rodzima krytyka porównywała do wczesnych dokonań Genesis bądź Yes. Trudno uznać to za zarzut, ta muzyka w istocie była dość eklektyczna i niewątpliwie czerpała z brytyjskich dokonań, zaś głos wokalisty mógł kojarzyć się ze śpiewem Jona Andersona. Trzeba jednak podkreślić, że wszystkie te elementy grupa potrafiła twórczo wykorzystać tworząc własny, oryginalny styl, który definiowała naprawdę dobra muzyka i niebanalne teksty

Dobrze się stało, że wczesne, naprawdę wartościowe nagrania zespołu udało się ocalić i zebrać na płytach wchodzących w skład pięciopłytowego zestawu „The Most Beautiful Dream” (2006), dokumentującego niemal cały dorobek zespołu. Razem robią dużo większe wrażenie, gdyż sztucznie podzielone na singlach nie oddają charakteru ich muzyki.

W 1979 roku zespół stanął przed szansą zrealizowania pierwszego długogrającego albumu. Początkowo z myślą o płycie zarejestrowano materiał koncertowy, ostatecznie jednak zdecydowano się na przygotowanie materiału studyjnego. Czas pokazał, że była to dobra decyzja. Możliwości studia oraz kompozycje tworzące zwarty koncept pozwoliły wyeksponować wszystkie atuty ich muzyki. Na wydaną w 1980 roku płytę „The Most Beautiful Day” ostatecznie trafiło pięć kompozycji – cztery nieco krótsze na stronę A oraz czteroczęściowa rozbudowana tytułowa suita tytułowa, wypełniająca stronę B.

Jej tematyka oscylowała wokół wartości rządzących ludzkim losem. W warstwie melodycznej pojawiła się dwunastostrunowa gitara Pawła Biruli, a także popisy Władysława Komendarka, czarującego niepodrabialnym brzmieniem analogowych syntezatorów. Tytułowa suita zdradza wpływy dzieł Steve’a Hacketta, bądź wczesny Genesis. Wrażenie robią zmiany dynamiki, jednak najpiękniejszym momentem utworu jest niewątpliwie czwarta część z urzekająca melodią, przypominającą niezapomniane „Soon” Jona Andersona z „The Gates of Delirium”, z płyty Yes „Relayer”.

Takie wpływy są nieuniknione, jednak całość jest naprawdę oryginalna. Album praktycznie nie ma słabego utworu, nic więc dziwnego, że okazał się olbrzymim sukcesem i do dziś jest uważany za najlepsze dokonanie grupy. Nie bez powodu zyskał miano złotej – wydano go w dwustutysięcznym nakładzie, a dodatkowo przygotowano również sto tysięcy egzemplarzy na kasetach magnetofonowych.

Jako niewątpliwy suplement do tego albumu można potraktować płytę, wydaną zaledwie kilka dni temu, 25 marca tegoż roku, przez niezrównany GAD Records. Znalazł się na niej koncert zarejestrowany w 1980 roku, dosłownie na dzień przed oficjalnym pojawieniem się w sprzedaży debiutu, którego premiera zapowiadana była właśnie podczas owego koncertu.

Jak zwykle w PRL-u premiera opóźniła się, co publiczność dobitnie skomentowała gwizdami. Muzycy stanęli jednak na wysokości zadania, przedstawiając na żywo cały materiał, uzupełniony o dodatkowe kompozycje. W ten sposób otrzymaliśmy wspaniały dokument, stanowiący cenne uzupełnienie mało znanego koncertowego oblicza zespołu. Całość trwa ponad osiemdziesiąt pięć minut i została wydana na dwóch krążkach, które uzupełnia pokaźna dwujęzyczna książeczka. Niesamowite wrażenie robi tutaj popis grającego na klawiszach Władysława Komendarka, jako żywo nawiązujący do solowych popisów Ricka Wakemana z albumu „Yessongs”.

Malkontenci mogliby narzekać, że koncert ów pojawił się już w 2006 roku na DVD zatytułowanym „A Ray Of Sunshine” (2006), jednak był to zaledwie pięćdziesięciominutowy fragment. Warto o tym pamiętać, bowiem Exodus stanowił niegdyś czołówkę polskich formacji progresywnych, a w ciągu kilku lat działalności zdołał wypracować oryginalny styl i rozpoznawalne brzmienie.

Wspomniane wydawnictwo jest niezwykle cennym uzupełnieniem wydanego w 2006 roku pięciopłytowego zestawu „The Most Beautiful Dream” (2006), dokumentującego niemal cały dorobek zespołu. Szkoda, że od dawna jest on niedostępny. Podobny los wróżę omawianej dziś płycie.

Krzysztof Wieczorek

krzysztof.wieczorek@wolnadroga.pl

Kategoria:
muza08