Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

kultura-muzyka

Kolej na muzykę: „Death Walks Behind You” – Atomic Rooster (1970)

Nie tak dawno dowiedziałem się, że w czerwcu tego roku na trzech koncertach w Poznaniu, Lublinie i w Piekarach Śląskich zawita w naszym kraju brytyjska grupa Atomic Rooster. Tym, którym owa nazwa niewiele mówi – spieszę wyjaśnić. To brytyjski zespół rockowy, działający w latach 1969-1983. Liderem i założycielem zespołu był charyzmatyczny Vincent Crane – organista, kompozytor i autor tekstów. 

Atomic Rooster zdobył popularność w latach siedemdziesiątych dzięki takim przebojom, jak „Tomorrow Night”, „The Devil’s Answer” czy „Death Walks Behind You”. Grupę charakteryzowało doskonale rozpoznawalne brzmienie, w którym mieszał się rock progresywny, blues i hard rock, a do tego charakterystyczne brzmienie gitar połączone z organami Hammonda. 

Grupa kilkakrotnie zmieniała skład, jednak Vincent Crane zawsze pozostawał w jej szeregach, aż do swej śmierci w 1989 roku. Zapowiadane polskie koncerty powinny spełnić oczekiwania fanów, gdyż w obecnym składzie pozostaje niegdyś w niej grający Peter French (wcześniej Cactus) oraz Steve Bolton.

W 1975 roku Polskie Nagrania wydały kompilację nagrań grupy Atomic Rooster. W rodzimej Anglii, na początku lat siedemdziesiątych nazwa ta miała swój ciężar gatunkowy, jednak w Polsce wówczas była szerzej nieznana. Polski wydawca chciał jak sądzę zaoszczędzić dewizy i ozdobił krajowe wydanie pomarańczowym koszmarkiem. Ponadto zadbał, by płyta nie wzbudzała emocji potencjalnych odbiorców, utajniając na kopercie zarówno wizerunek zespołu, jak i jakiekolwiek informacje o nim. Jeśli mimo to ktoś skuszony angielską nazwą postanowił poznać jej zawartość, to czekała go dość atrakcyjna niespodzianka. 

Nagrania pochodziły z trzech pierwszych albumów zespołu, a cztery spośród ośmiu zaczerpnięto z drugiej płyty zespołu „Death Walks Behind You”, która okazała się jedną z najlepszych w ich dorobku. Już wówczas ich muzyka była dość pokręcona stylistycznie, coś pomiędzy początkującym artrockiem, cięższymi brzmieniami rodem z Black Sabbath oraz dobrym rockowym graniem przy wtórze agresywnego basu i organów Hammonda, a wszystko to okraszone niezłym bębnieniem Carla Palmera. 

Atomic Rooster powstał w 1969 roku. Założył go grający na klawiszach Vincent Crane i perkusista Carl Palmer. Obaj wywodzili się z rozwiązanego psychodelicznego zespołu The Crazy World of Arthur Brown, który dorobił się zaledwie jednej ale znaczącej płyty. Początki przyniosły wiele zmian personalnych. Przez grupę przewinęło się wielu znanych instrumentalistów. 

Bardzo ważny wspomniany wyżej drugi album, noszący tytuł „Death Walks Behind You”, zarejestrowało zaledwie trzech muzyków: śpiewający gitarzysta John Du Cann, grający na organach Hammonda Vincent Crane i perkusista Paul Hammond (w międzyczasie Carl Palmer odszedł do super tria Emerson, Lake & Palmer). Niestety, wszyscy trzej współtwórcy obecnie stoją już po drugiej stronie, zasilając niebieski big band. Pozostała po nich wyjątkowa płyta, dynamiczna, z zacięciem progrockowym, intrygująca także po latach wyjątkowym brzmieniem klawiszy Crane’a. Wystarczy posłuchać dwóch utworów z niej pochodzących – tytułowy z jeżącym włosy apokaliptycznym wstępem rodem z horroru i wyrazistym riffem oraz przebojowy hit „Tomorrow’s Night” (jedenaste miejsce w brytyjskim zestawieniu). Zarówno ten, jak i debiutancki album zespołu można śmiało zaliczyć do kanonu muzyki rockowej i obie płyty powinny znaleźć się w każdej szanującej się kolekcji miłośnika dobrych brzmień.

Po latach zespół nieco złagodniał, a kolejne płyty przyniosły zmianę stylu. Skład uzupełnił Chris Farlowe z grupy Colosseum. Muzyka stała się bliższa mieszaninie bluesa i funky, tracąc swój pierwotny pazur. Zabrakło chyba zdecydowanej wizji brzmienia. Wynikało to zapewne z ciągłych zmian składu, bowiem w zasadzie jedynym stałym członkiem grupy pozostał Vincent Crane, jej założyciel i organista. Szkoda też, że dręczące go napady choroby psychicznej i depresji, które w efekcie doprowadziły do samobójstwa, przedwcześnie zakończyły jego aktywność artystyczną.

Z perspektywy lat widać, że niczego tej muzyce nie brakuje. Są nośne gitarowe riffy, atrakcyjne solówki, charakterystyczne brzmienie Hammondów i mocny, wręcz charyzmatyczny wokal. Wszystkie te cechy, charakterystyczne dla wielu ówczesnych zespołów nie oznaczały, iż muzyka Atomic Rooster była wtórna. Wręcz przeciwnie, zdecydowanie wyróżniała się. Los jednak i w tym przypadku okazał się niesprawiedliwy. Zespół, mimo początkowej względnej popularności, stał się kolejnym przykładem zmarnowanego potencjału. Dobrze, że po latach ich płyty ponownie wydano, uzupełniając je o materiały dodatkowe. 

Włoskie wydawnictwo Akarma Records, przypomniało trzy pierwsze płyty zespołu w postaci czarnych krążków oraz przygotowało trzypłytowy box CD, ze wspomnianymi albumami, uzupełniony o nagrania koncertowe z 1972 roku. Wspomniany wcześniej polski longplay można zdobyć już za kilkanaście złotych. Myślę, że warto, ryzyko jest niewielkie.

Krzysztof Wieczorek

krzysztof.wieczorek@wolnadroga.pl

Kategoria:
muza13