W następstwie ustaleń konferencji jałtańskiej polskie władze zobowiązano do przeprowadzenia „wolnych i nieskrępowanych wyborów w możliwie najszybszym czasie”. Przywieziona na sowieckich czołgach władza doskonale wyczuwała nastroje społeczne, stąd też chciała wybory jak najbardziej odsunąć w czasie – tak by móc się stosownie do nich przygotować.
Pierwszym etapem było zorganizowanie 30 czerwca 1946 r. referendum ludowego, podczas którego zapytano społeczeństwo czy jest za zniesieniem Senatu, nacjonalizacją gospodarki i reformą rolną oraz utrwaleniem zachodniej granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej. O granicę wschodnią przezornie nie zapytano. Referendum odsuwało termin wyborów i miało przygotować grunt przed ewentualną „korektą” wyników.
Władze przygotowały akcję propagandową, w której każdy, kto nie głosował „3 razy tak”, był przedstawiany jako wróg ojczyzny, a pozytywna odpowiedź na wszystkie pytania oznaczała poparcie dla obecnej władzy. By poprawić nastroje społeczne przed referendum zniesiono obowiązkowe świadczenia rzeczowe oraz podniesiono płace w sferze budżetowej.
Wyniki referendum ustalono na naradzie już 22 czerwca, zanim odbyło się głosowanie. Nieocenioną pomoc zapewnili towarzysze przysłani z Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego ZSRR pod dowództwem płk. Arona Pałkina. W ogłoszonych wynikach podano, że frekwencja wyniosła 85%. „Tak” na pierwsze pytanie odpowiedziało 68,2% obywateli, 77,1% na drugie i 91,4% na trzecie.
W wyniku niedopatrzenia 4 lipca w Krakowie opublikowano prawdziwe lokalne wyniki, według których 84% głosujących zagłosowało „nie” na pierwsze pytanie, 67% na drugie i 31% na trzecie. Można założyć, że wyniki w skali kraju były zbliżone.
Nie takiego poparcia oczekiwano, stąd skala fałszerstw była ogromna. Podrobiono prawie 6 tys. protokołów i 40 tys. podpisów członków obwodowych komisji referendalnych, a Pałkin za wzorowe wykonanie zadania otrzymał wysokie odznaczenie radzieckie. PSL Mikołajczyka jako jedyna partia opozycyjna próbował interweniować przed opinią międzynarodową, jednak alianci już wcześniej pogodzili się z zagarnięciem Polski do radzieckiej strefy wpływów, stąd nie należało liczyć na jakąkolwiek interwencję.
Po referendum represje wobec PSL nasiliły się. Zamykano członków i sympatyków, z ręki nieznanych sprawców ginęli działacze, cenzurowano lub zamykano ludową prasę. W tej sytuacji, po wielokrotnych ostrzeżeniach Mikołajczyk dzięki pomocy ambasady amerykańskiej opuścił kraj, za co urzędująca Rada Ministrów pozbawiła go polskiego obywatelstwa.
19 stycznia 1947 r. w atmosferze represji i terroru przeprowadzono wybory, w wyniku których komuniści dzięki pomocy „towarzyszy” z Moskwy przejęli całą władzę nad Polską. Komuniści zaangażowali w kampanię wyborczą cały aparat represji, terroryzując i zastraszając oponentów politycznych. Rozwiązywano organizacje powiatowe oraz demolowano lokale wyborcze PSL.
Skrytobójczo zamordowano ponad stu czterdziestu działaczy PSL, aresztowano dziesięć tysięcy sympatyków, w tym blisko stu pięćdziesięciu kandydatów na posłów. W dziesięciu okręgach wyborczych unieważniono listy przedstawicieli PSL pod zarzutem współpracy tych osób ze zbrojnym podziemiem. Pozbawiono praw wyborczych niemal pół miliona obywateli.
10 stycznia 1947 r. do Warszawy ponownie przybyła dobrze znana grupa pułkownika Arona Pałkina, naczelnika Wydziału „D” Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego ZSRR. Do akcji zaangażowano jednostki KBW, Urzędu Bezpieczeństwa, MO i ORMO. Matactwa przeprowadzono już na etapie przygotowawczym, dzieląc kraj na nierówne pod względem liczby wyborców okręgi wyborcze.
I tak w centrum kraju, gdzie należało się spodziewać mniejszego poparcia dla komunistów na jeden mandat przypadało ponad dwukrotnie więcej wyborców niż na tzw. Ziemiach Odzyskanych. Pierwszeństwo w głosowaniu miały grupy zorganizowane, które jawnie oddawały głos na Blok Demokratyczny utworzony przez PPR, PPS, SL i SD. Pozostali musieli czekać w długich kolejkach. W ani jednej komisji okręgowej nie zasiadł członek PSL. Wyborców poddawano presji psychicznej. W lokalach i przed nimi rezydowało wojsko, funkcjonariusze UB, milicjanci i członkowie ORMO.
Jak należało przypuszczać – sfałszowane wyniki wyborów dały zwycięstwo komunistom. Wśród mieszkańców Warszawy krążyło powiedzenie: „Urna wyborcza to magiczna szkatułka, wrzucasz Mikołajczyka, wychodzi Gomułka”.
Komuniści przygotowali się lepiej do fałszowania wyborów niż referendum ludowego. Preparowano wyniki już na etapie liczenia głosów w komisjach, a nawet protokoły przygotowano wcześniej. Dosypywano karty do urn, podmieniano protokoły, fałszowano listy. Według ogłoszonych wyników frekwencja wynosiła 89,9%. Na listę Bloku Demokratycznego miano oddać 80,1% głosów, na PSL zaledwie 10,3%. W tej sytuacji Polska Partia Robotnicza mogła przejąć pełnię władzy i nie musiała już liczyć się z żadną siłą opozycyjną w kraju.
Krzysztof Wieczorek
krzysztof.wieczorek@wolnadroga.pl