Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Poza koleją

Powrót Tuska

 

To, co się dzisiaj dzieje w polskiej polityce, przypomina jako żywo czasy świetności Mike’a Tysona. Było oczywiście wówczas wielu pięściarzy, którzy przed kamerami prężyli muskuły, w wielu walkach byli górą, kibice uważali ich za niezwyciężonych, ale potem nadchodziła chwila prawdy. Trzeba było wejść do ringu z Bestią. O ile ktoś nie narobił w spodenki jeszcze przed pierwszym gongiem, to zwykle przed drugim już leżał gustownie przykryty własnym ręcznikiem.

Dzisiejsza polityka niestety też tak wygląda, ale powrót do ringu Donalda Tuska może znów dać nam – kibicom – dużo emocji.

Na razie Jarosław Kaczyński robi absolutnie co chce i z kim chce. Mało tego: jak mu brakuje sparingpartnerów lub faktycznych przeciwników, to sobie ich po prostu tworzy. Albo wymyśla, hoduje i wpuszcza do ringu. Jest jednoosobowym reżyserem, scenarzystą, aktorem i fachowcem od efektów specjalnych.

Fakt, że rząd Mateusza Morawieckiego jest od pewnego czasu rządem mniejszościowym, kompletnie nikogo nie sprowokował nawet do najlżejszych dywagacji na temat ewentualnego skrócenia kadencji Sejmu i przyspieszonych wyborów. Wszyscy po prostu wiedzą doskonale, że rozdrobnienie parlamentarne, wypączkowanie kilku efemerycznych kół poselskich, jest po prostu częścią nawet nie strasznego, makiawelicznego planu Nowogrodzkiej, co zwyczajnie zabawą prezesa. Może on sobie na to wszystko pozwolić, bo dzisiaj nie ma na polskiej scenie politycznej ani faktycznego, ani potencjalnego, hipotetycznego przeciwnika walczącego w tej samej kategorii wagowej.

Politycy z opozycji oficjalnej i wewnętrznej nie potrafiliby nawiązać kontaktu wzrokowego z prezesem, nie mówiąc już o kontakcie innego typu. Nie ta liga, nie ten poziom, nie ta waga. „Z czym do ludzi?” – jak pytają niektórzy.

Rozmawiałem nie dalej, jak dzisiaj, z pewnym więcej niż szeregowym posłem Platformy Obywatelskiej z południa kraju. Z entuzjazmem w głosie mówił o tym, że wszystko poukładane, że Budka zna swoje miejsce w szeregu, że Donald Tusk wróci na białym koniu i wszystko będzie, jak dawniej. Że Platforma znów będzie się liczyła w walce o władzę.

Nie wiedziałem, co powiedzieć, żeby naszej, co by nie było, przyjaznej relacji nie narazić na szwank. Oni naprawdę wierzą w to, że Polacy mają pamięć typowego posła: co było przed poprzednimi wyborami do zamierzchła przeszłość, a co będzie po następnych wyborach to świetlana, ale daleka przyszłość.

Tyle tylko, że to nieprawda. Polacy pamiętają politykę ciepłej wody w kranie, pałowanie demonstrantów i podpalanie budki strażniczej przy ambasadzie rosyjskiej podczas Marszu Niepodległości. Pamiętają bezrobocie na poziomie kilkudziesięciu procent. Trudno w to uwierzyć dzisiaj młodym ludziom, ale naprawdę jeszcze dziesięć lat temu tak było.

No i patrzę na któryś z portali znanych z przychylności wobec środowiska Platformy Obywatelskiej. A tu sondaż: Kantar w ostatnich dniach czerwca zapytał tysiąc Polaków o to, co sądzą na temat powrotu Donalda Tuska do polskiej polityki i wzięcia w ręce przewodnictwa w Platformie. Łącznie 60 procent odpowiedziało „zdecydowanie nie” i „raczej nie”. Najpierw pomyślałem, że to bardzo nieprzychylny dla PO i samego Tuska sondaż, ale potem zastanowiłem się nieco poważniej. Przecież jest dokładnie odwrotnie!

Akurat około 60 procent Polaków, to zwolennicy, fani, sympatycy i fanatycy Prawa i Sprawiedliwości! Czego oni życzą opozycji? Oczywiście jak najmniej ogarniętego szefa. Taki Budka, to dla tych 60 procent wymarzony przeciwnik dla Jarosława Kaczyńskiego. To – trzymając się bokserskich metafor – jakby do ringu Tysona wciskać ku uciesze gawiedzi Najmana. Walka może piękna nie jest, ale za to widowiskowa. Nikt zresztą nie oczekiwał od chrześcijan nawiązania równorzędnej walki z wygłodniałymi lwami w rzymskim teatrze.

A dla Donalda Tuska takie wyniki sondażu powinny być komplementem. Bo jednak sto procent respondentów uważa go za poważnego gracza (60 procent zwolenników PiS obawiających się go jako przeciwnika Nowogródzkiej i 40 procent fanów szeroko pojętej opozycji szukających w nim nadziei przynajmniej na honorową porażkę zamiast kompromitujących blamaży ostatnich dwóch elekcji sejmowych).

Trzeba jednak zapytać w cichości ducha, już na poważnie, co powrót Tuska może odznaczać dla Polski? Czy w obliczu poważnego rywala Prawo i Sprawiedliwość – w co wątpię – zmieni politykę? Czy raczej – co bardziej prawdopodobne – Nowogrodzka zmodyfikuje strategie komunikacji z Polakami, przez co kolejne starcie wygra z jeszcze większą przewagą?

Marian Rajewski

Kategoria:
Marian14 Facebook