Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

kultura-historia

Kolej na historię: Uciekli do Mandżurii

 

Na początek cytat z książki gen. Władysława Andersa „Bez ostatniego rozdziału” wydanej po raz pierwszy w 1950 roku w Londynie i natychmiast objętej w Polsce cenzurą. Fragment ów dotyczy zapisu rozmowy, jaka odbyła się w Moskwie 3 grudnia 1941 r. Ze strony polskiej obecni byli: Naczelny Wódz gen. Sikorski, dowódca Polskich Sił Zbrojnych w ZSSR gen. Anders, ambasador prof. Kot. Ze strony radzieckiej: prezes rady komisarzy ludowych ZSSR Stalin, komisarz spraw zagranicznych Mołotow oraz jego sekretarz.

Sikorski: (…) Stwierdzam wobec Pana Prezydenta, iż jego oświadczenie o amnestii nie jest wykonywane. Dużo, i to najcenniejszych, naszych ludzi znajduje się jeszcze w obozach pracy i więzieniach.

Stalin (notuje): To niemożliwe, gdyż amnestia dotyczyła wszystkich i wszyscy Polacy są zwolnieni. (Ostatnie słowa kieruje do Mołotowa. Mołotow potakuje).

Anders (podaje szczegóły na żądanie gen. Sikorskiego): Nie jest to zgodne z istotnym stanem rzeczy, gdyż mamy najzupełniej ścisłe dane, że w obozach zwalniano najpierw Żydów, następnie Ukraińców i wreszcie słabszy fizycznie polski materiał roboczy. Silnych zatrzymywano, tylko niewielką część z nich zwalniając. (…)

Sikorski: (…) Mam ze sobą listę ok. 4000 oficerów, których wywieziono siłą i którzy znajdują się jeszcze obecnie w więzieniach i obozach pracy, i nawet ten spis nie jest pełny, zawiera bowiem tylko nazwiska, które się dało zestawić z pamięci. Poleciłem sprawdzić, czy nie ma ich w Kraju, z którym mam stałą łączność. Okazało się, że nie ma tam żadnego z nich; podobnie Ci ludzie znajdują się tutaj. Nikt z nich nie wrócił.

Stalin: To niemożliwe. Oni uciekli.

Anders: Dokądżeż mogli uciec?

Stalin: No, do Mandżurii.

13 kwietnia 1943 roku, dokładnie osiemdziesiąt lat temu, Niemcy ogłosiły odnalezienie zwłok ok. czterech tysięcy polskich oficerów zamordowanych przez NKWD pod Smoleńskiem. W odpowiedzi generał Sikorski zażądał śledztwa Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, co strona radziecka uznała za dowód współpracy z III Rzeszą i dwa tygodnie później zerwała stosunki dyplomatyczne z Polską. Sikorski prosił o wsparcie Churchilla, ten jednak zbagatelizował sprawę, odpowiadając: „Oni nie żyją. I cokolwiek by przedsięwziąć, nie przywróci ich to do życia.”

Jak wyglądały fakty? Nieco ponad półtora roku przed przytoczoną na wstępie rozmową, 5 marca 1940 r. Biuro Polityczne KC Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików) zdecydowało o likwidacji polskich jeńców wojennych bez sądu i postawienia formalnych zarzutów. Dokument ten podpisał Stalin, Mołotow, Woroszyłow, Mikojan, Kalinin i Kaganowicz. 

Trzy dni później politbiuro wydało tajną decyzję o zamordowaniu polskich oficerów, która przez lata ukryta była w tajnych archiwach kremlowskich. Na jej podstawie 22 marca szef KGB Ławrientij Beria wydał stosowne polecenie, za realizację którego odpowiadał Piotr Soprunienko, naczelnik Zarządu ds. Jeńców Wojennych NKWD. To on podpisywał listy zawierające dane więźniów, którzy mają zostać rozstrzelani. 

Niespełna miesiąc później zabito w katyńskim lesie strzałem w tył głowy wszystkich jeńców z obozu w Kozielsku. W ciągu kolejnych sześciu tygodni podobny los spotkał oficerów i żołnierzy ze Starobielska pochowanych w dołach śmierci w Charkowie, zaś policjantów przetrzymywanych w Ostaszkowie pochowano w Kalininie. Podobne groby polskich ofiar NKWD odkryto jeszcze w Chersoniu, Kijowie i Mińsku. Łącznie w ramach zbrodni katyńskiej wiosną 1940 roku zamordowano ok. dwadzieścia dwa tysiące obywateli Polski.

W procesie norymberskim Sowieci starali się przypisać zbrodnię katyńską Niemcom, zaś władze w Moskwie oraz ich reprezentacja w Polsce ukrywała prawdę, gdyż jak mówiono „godziła w sojusze”. Tak narodziło się trwające przez dziesięciolecia tzw. kłamstwo katyńskie, do dziś w pełni nie wyjaśnione – nadal bowiem nie znamy nazwisk wszystkich ofiar ani miejsc ich pochówku. 

13 kwietnia 1990 r., za prezydentury Gorbaczowa, Rosja uznała swoją odpowiedzialność za tę zbrodnię. Potwierdziła to rosyjska agencja TASS obarczając winą NKWD. Dwa lata później Borys Jelcyn jako prezydent Federacji Rosyjskiej przeprosił za ów fakt Polaków i przekazał stronie polskiej kopie stosownych dokumentów, w tym także tajnej decyzji politbiura z 5 marca 1940 r. 

Od tych gestów minęło jednak sporo czasu, zaś obecna polityka Rosji stara się raczej rozmyć tę odpowiedzialność. W kwietniu 2010 r. ówczesny Premier Rosji Władimir Putin po raz pierwszy uczestniczył w obchodach rocznicy zbrodni katyńskiej. Starał się jednak obarczyć odpowiedzialnością bliżej nieokreślony totalitaryzm, nie używając słowa „przepraszam”. Swoje przemówienie skończył apelem o pojednanie między Rosją i Polską, sugerując, że nie jest możliwe żyć tylko przeszłością. Jak jednak czas pokazał – trzeba o niej pamiętać i wyciągać wnioski, wbrew obiegowej opinii, że historia jeszcze nikogo i niczego nie nauczyła.

(Na zdjęciu: polski archeolog i były premier RP Leon Kozłowski podczas ekshumacji zwłok polskich oficerów w Katyniu)

Krzysztof Wieczorek

krzysztof.wieczorek@wolnadroga.pl

Kategoria:
histor09 polski archeolog i by³y premier RP Leon Koz³owski podczas identyfikacji zw³ok polskich oficerów w Katyniu