Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Wspomnienia opozycjonisty

Lubelski Lipiec – strajk w lokomotywowni Lubelskiego Węzła Kolejowego

Kontynuujemy prezentację monografii Roberta Makensona zatytułowanej „Działalność opozycyjna kolejarzy na terenie Wschodniego Okręgu Kolei Państwowych w Lublinie w latach 1980 – 1989” W bieżącym numerze zapraszamy do lektury części trzeciej.

 

Lubelski Lipiec – strajk w lokomotywowni Lubelskiego Węzła Kolejowego

 

Strajk lokomotywowni Lubelskiego Węzła Kolejowego trwał od 16 do 19 lipca. Był to pierwszy na taką skalę protest kolejarski w dziejach PRL i jednocześnie najlepiej zorganizowany strajk w Lublinie w lipcu 1980 roku. Wbrew powszechnemu mniemaniu nie był to jednak pierwszy w dziejach PRL strajk pracowników kolei.

Przed strajkiem w lipcu 1980 roku

Lipcowy strajk w lokomotywowni poprzedził krótki postój kolejarzy w maju 1980 roku. Piętnastego maja odbył się czterogodzinny protest. Kolejarze przerwali pracę, po tym jak nie otrzymali należnej premii. Dyrekcja tłumaczyła to niewykonaniem planu. Lipcowy strajk wybuchł, ponieważ kolejarze uznali sytuację, w której się znaleźli za bardzo trudną. Skarżyli się na niedoinwestowanie kolei, na ciężkie warunki pracy, upadek autorytetu kolejarzy w stosunku do czasów przedwojennych oraz preferowanie takich grup społecznych jak milicja i wojsko. Od dłuższego czasu niezadowolenie narastało w lokomotywowni, gdzie od przełomu 1979 i 1980 roku istniały trwałe kontakty z KSS KOR w zakresie kolportażu bibuły. Czesław Niezgoda i Zdzisław Szpakowski kolportowali „Robotnika”, „Głos” i „Biuletyn Informacyjny”. Książki i czasopisma krążyły wśród załogi. Czesław Niezgoda podkreślał, że chodziło o wyrobienie w kolejarzach niezależnego myślenia i poczucia solidarności. Do strajku pracownicy przygotowywali się od kilku dni. Każdego dnia odbywały się spotkania grupy wtajemniczonych osób. Strajk przesuwano do chwili, aż było wiadomo, że kolejarze są gotowi i że protest się utrzyma.

16 lipca 1980 roku, środa

Strajk rozpoczął się o godzinie 7.15 w lokomotywowni i w pierwszej fazie obejmował tylko część załogi, która pracowała przy naprawach lokomotyw spalinowych. W ciągu dnia do strajku dołączyły drużyny trakcyjne. Pierwszego dnia strajkowało ok. 800 osób. Reprezentacja strajkujących przedstawiła listę swoich postulatów. Aktywnymi uczestnikami strajku byli: Czesław Niezgoda, Janusz Iwaszko, Czesław Bobel, Stanisław Dobosz, Zbigniew Figiel, Kazimierz Gontarczyk, Michał J. Kasprzak, Piotr Rosiak, w dwuznacznej roli Zbigniew Szpakowski. Pierwszego dnia strajku pociągi z innych węzłów PKP dojeżdżały do Lublina. Lokomotywy były przetaczane i doczepiane z drugiej strony. Ruch pociągów, choć z niewielkim opóźnieniem, był utrzymany. Kolejarze z Lublina zauważyli, że w ten sposób strajk nie odniesie żadnego skutku.

Postulaty strajkowe

Pracownicy lokomotywowni żądali podwyżki pensji o 1300 złotych dla wszystkich pracowników. Oprócz tego zgłaszali postulat wprowadzenia wolnych sobót, wprowadzenia jawności nagród i awansów, obniżenia wieku emerytalnego do 55 lat dla maszynistów i pomocników ze względu na ciężkie warunki pracy. Kolejarze postulowali o poprawę warunków socjalno-bytowych: zrównanie zasiłków rodzinnych z zasiłkami milicji i wojska, wprowadzenia dodatku drożyźnianego, poprawy zaopatrzenia w mięso i wędliny, zaopatrzenia sklepu na terenie parowozowni w lepsze gatunki mięsa i wędlin. Żądania dotyczyły także zmiany dotychczasowej Rady Związku Zawodowego Kolejarzy i zastąpienia jej reprezentacją wybraną oddolnie. Postulat ten był bardzo ważny dla kolejarzy. Rada Zakładowa była odgórnie narzucona, nie spełniała żądań pracowników ani nie reprezentowała ich interesów. Pracownicy domagali się także zakazu wstępu funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej i Służby Bezpieczeństwa na zakład w czasie strajku oraz gwarancji bezpieczeństwa i niewyciągania konsekwencji wobec wszystkich strajkujących. Jednocześnie kolejarze gwarantowali w postulatach zapewnienie ładu, porządku i dyscypliny podczas strajku.

17 lipca 1980 roku, czwartek

Strajk kolejarzy rozpoczęty w lokomotywowni uniemożliwił funkcjonowanie Lubelskiego Węzła Kolejowego. Do strajku dołączyły następne służby – wagonownia, służba drogowa i inne. Strajkowało około 2000 osób. Pociągi przestały jeździć. Kierownictwo PKP przysłało ekipy z innych węzłów, by w ten sposób zlikwidować strajk. Nie doszło do kontaktu między lubelskimi maszynistami a ekipami z zewnątrz. Można przypuszczać, że było to działanie czysto psychologiczne, obliczone na wywarcie presji na strajkujących kolejarzy. Stojące lokomotywy stały się powodem plotki – legendy – że kolejarze w Lublinie przyspawali je do torów. Plotka, analogiczna do tej z okresu wydarzeń w Ursusie w 1976 roku, raczej nie była rozpropagowana przez Radio Wolna Europa jako sprawdzona informacja, ale była konfabulacją powstałą z potrzeby interpretacji nienaturalnego w funkcjonowaniu kolei postoju lokomotyw i pociągów. Ślad takiej (kolejnej?) plotki, związanej z chwilowym protestem na PKP w Chełmie w lipcu 1980 roku, odnaleźć można w „dzienniku pokładowym” Jacka Kuronia.

Kolejarze powołali służby ochrony zakładu złożone z kilkunastoosobowych patroli uzbrojonych w ciężkie narzędzia. Strajkujący obawiali się ewentualnych prowokacji. Szczególnie pilnowano czterech cystern z benzyną, które stały na stacji towarowej. W okolicy ulicy Nowy Świat zgromadziły się siły milicyjne.

18 lipca 1980 roku, piątek

Trzeciego dnia w strajku wzięła udział niemal cała załoga – 2390 osób na 2410 zatrudnionych pracowników. Pociągi dojeżdżały tylko do stacji w Motyczu, dalszy dojazd do Lublina odbywał się autobusami PKS, o ile były podstawiane. Trasa kolejowa do Lublina obsługiwana była przez kolejarzy z Dęblina. Odbyło się spotkanie strajkujących z wiceministrem transportu Januszem Kamińskim oraz wicewojewodą Zdzisławem Słotwińskim. Na placu lokomotywowni wiceminister wzbudził zdecydowane reakcje protestujących, mówiąc, że może objechać lubelski węzeł kolejowy. W efekcie Janusz Kamiński „uciekł” z lokomotywowni, a negocjatorem ze strony władz został Władysław Główczyk, dyrektor Dyrekcji Okręgowej PKP w Lublinie.

19 lipca 1980 roku, sobota

Strajkujący kolejarze osiągnęli porozumienie z dyrekcją. Podwyżki płac były niższe niż postulowane 1300 złotych. Kolejarze otrzymali 600 złotych podwyżki dla członków drużyn trakcyjnych i 400 złotych dla pracowników innych służb. Osiągnięto możliwość przeprowadzenia nowych wyborów do Rady Zakładowej. Zgoda władz na przeprowadzenie oddolnych wyborów była niewątpliwym sukcesem strajkujących. Organizatorzy strajku (komitet strajkowy) otrzymali gwarancje bezpieczeństwa. Kolejarze nie podpisali porozumienia, ale uzgodnienia zapadły o godzinie 18.00. Dwie godziny później ruszyły pociągi.

Strajk w lipcu 1980 – obserwacje autora

Sam osobiście nie byłem uczestnikiem strajku w lipcu 1980 r. na terenie węzła PKP Lublin. Mam jednak prawo do relacji z zewnątrz jako obserwator zdarzeń. Uczestniczką strajku w Lokomotywowni Pozaklasowej PKP w Lublinie w lipcu 1980 r. była natomiast moja siostra Renata Ostapczuk. Gdy nie wróciła do domu po godz. 15.00 rodzice podjęli próbę kontaktu telefonicznego, nieskuteczną. Już wówczas słychać było powszechnie o strajkach w naszym regionie (nazywanymi przez władze „przerwami w pracy”) zapoczątkowane przez WSK Świdnik. 16 lipca 1980 roku wyruszyłem na prośbę rodziców trolejbusem na stację PKP Lublin. Już w holu dworca dało się odczuć specjalną atmosferę, nietypową dla normalnej działalności stacji. Pod kasami nie było kolejek jak zwykle, w wielu miejscach siedzieli podróżni z bagażami, tablica informacyjna o przyjazdach i odjazdach, pusta. Największe jednak wrażenie sprawiało brak informacji megafonowej, nienaturalna cisza! To było tak dziwaczne, że aż przytłaczało. Na peronie 1 również w dwóch miejscach siedzieli podróżni, pozostałe perony były puste. Największe jednak wrażenie powodował brak ruchu pociągów. Nie mogłem dotrzeć do Lokomotywowni, bo przy końcu peronu nr 1 (przy przejeździe) zatrzymał mnie dwuosobowy patrol SOK. Z tego miejsca widziałem grupę ludzi zgromadzoną w centralnym punkcie Lokomotywowni, nie mogłem jednak tam dotrzeć. Postanowiłem dojść tam od strony ul. Nowy Świat. Teren kolejowy znałem dość dobrze, bo przez nieco ponad 1 rok odbywałem staż w wielu jednostkach węzła PKP Lublin. Udało się ominąć sokistów stojących obok Biura Wagonowego i klucząc między wagonami stojącymi bezczynnie na górce rozrządowej doszedłem do Laboratorium, gdzie pracowała moja siostra Renata. Drzwi były zamknięte. Zaraz zatrzymało mnie trzech pracowników, którzy mieli ze sobą młotek rewizyjny, duży klucz płaski i pałkę. Nie dopuścili mnie dalej a jeden z nich stwierdził, że moja siostra przebywa na placu i uczestniczy w strajku. Zobowiązali się przekazać wieści od rodziny siostrze. Gdy usłyszeli, że pracuję w Dyrekcji Wschodniego Okręgu Kolei Państwowych w Lublinie, poprosili o wieści także stamtąd. Najbardziej interesowały ich nastroje wśród pracowników oraz kierownictwa okręgu. Trzeba przyznać, że w budynku dyrekcyjnym w tym czasie panowało duże zamieszanie. Powszechnie omawiano zaistniałą sytuację. Jedni wyraźnie się cieszyli, inni mieli kwaśne miny. Wśród kierownictwa panowała duża nerwowość. Niewątpliwie silnie naciskano na nich, by niezwłocznie doprowadzili do zakończenia strajku. Już następnego dnia zaobserwowałem na wielu torach stacyjnych stacji Lublin, że w różnych miejscach pojawiły się wygaszone parowozy, wagony, spalinówki manewrowe i elektrowozy. Podróżni z terenu dworcowego praktycznie zniknęli. Kasy były nieczynne, podobnie megafony. Sokistów nie było początkowo widać, lecz dostrzegłem ich za dyżurką dróżnika przejazdowego, więc zawróciłem, tym bardziej, że zauważyłem jednego dziwnego cywila (chyba z SB) wraz z milicjantem, którzy bacznie mnie obserwowali. Dotarłem więc w to samo miejsce co wczoraj, tą samą drogą. Znowu natknąłem się na patrol strajkujących, tym razem było ich czterech. Poprosili bym poczekał, a jeden z nich poszedł w stronę grupy strajkujących. Po chwili wrócił i powiedział, że siostry Renaty nie spotkał, ale rozmawiał z jej współpracownikiem Panem Frejerem, który przekazał, że siostrą jest wszystko O.K. i przekazał od niej pozdrowienia. W trakcie strajku jeszcze raz byłem tam w podobnej misji i przekazywałem dwustronnie informacje. Być może ta atmosfera strajku spowodowała u mnie chęć włączenia się w ten nurt opozycyjny, ale to już zupełnie inna historia. Nie będę komentował przebiegu samego strajku, bo nie byłem jego uczestnikiem, ograniczę się tylko do prezentacji powyższych relacji jego uczestników oraz do zamieszczenia oficjalnej informacji o tym strajku. (cdn)

Robert Makenson

(opracował do druku K. Wieczorek)