Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

kultura-muzyka

Kolej na muzykę: Piotr Figiel – „Piotr” (1971)

Piotr Figiel – „Piotr” (1971)

 

Pamiętam tę okładkę sprzed wielu lat. Zdobiła większość wystaw księgarni muzycznych w kraju. Wprawdzie już wówczas powstawały pierwsze zręby mojej dzisiejszej kolekcji płyt, jednak w tamtym czasie fascynowały mnie nieco inne brzmienia, stąd też album z charakterystyczną obwolutą nie trafił na moją półkę.

O tym, że był to błąd, przekonałem się znacznie później. Nie tylko zresztą ja. Wiele lat później okazało się, że album zyskał drugie życie i jest bardzo poszukiwanym rarytasem także przez zagranicznych didżejów.

Tu momentalnie przychodzi mi na myśl nagrana kilka lat później płyta Orkiestry PRiTV w Łodzi pod dyrekcją Henryka Debicha, zatytułowana „String Beat” z kolekcją światowych przebojów. Zachowane w dobrym stanie winylowe egzemplarze z epoki osiągały na giełdach spore ceny, ostatecznie skłaniając dzisiejszych właścicieli Polskich Nagrań do wydania reedycji. W zasadzie oba albumy sporo łączy. Są cennym przyczynkiem nie tylko do historii polskiej muzyki spod znaku soul i funk, ale przede wszystkim zawierają sporo świetniej i dobrze zagranej muzyki niemal dla każdego.

Wróćmy jednak do debiutu solowego Piotra Figla. Był znanym kompozytorem, aranżerem, wokalistą, jak również pianistą i organistą. Skomponował wiele przebojów ówczesnych polskich gwiazd. Dość tu wspomnieć piosenki „Dwadzieścia lat, a może mniej”, „Powrócisz tu”, „Nim zgaśnie dzień”,czy „Jaka jesteś, Mario”. Pisał muzykę dla wieluwykonawców,  m.in. Anny Jantar, Ewy Bem, Urszuli Sipińskiej, Maryli Rodowicz, Andrzeja Zauchy, a także Jacka Lecha i Wojciecha Młynarskiego. Współpracował także z Anną German, Alicją Majewską, Danutą Rinn, Ireną Jarocką, Jerzym Połomskim, Zbigniewem Wodeckim, Krzysztofem Cugowskim oraz z zespołami Trubadurzy, Czerwono-Czarni czy Bemibek, a także z radiowymi orkiestrami, m.in. ze znanym Studiem M-2 Bogusława Klimczuka, prowadził teżwłasną orkiestrę Studia Rytm. Współpracował z grupą muzyczną The Clivers, gromadzącą muzyków z różnych krajów.

Już od początku lat siedemdziesiątych kierował własnymi zespołami, w których skupiał się głównie na muzyce instrumentalnej. W 1974 roku założył studyjną orkiestrę Piotr Figiel Ensemble.Jego utwory zdobyły również uznanie na prestiżowych festiwalach, m.in. w Meksyku i Japonii,a także w Opolu i w Sopocie.Wyjeżdżał na koncerty do Skandynawii szkoląc swój warsztat, zawierając nowe kontakty, a przede wszystkim zarabiając na wymarzony nowy instrument – niezwykle modne i pożądane wówczas przez wielu muzyków organy Hammonda.W Polsce mogli nimi pochwalić się początkowo jedynie Andrzej Zieliński, Czesław Niemen, Wojciech Karolak i Krzysztof Sadowski.

Piotr Figiel dość szybko dołączył do tej grupy i nic dziwnego, że brzmienie tego instrumentu zdominowało nagrany przez niego w 1971 roku pierwszy album, który zdecydował podpisać własnym nazwiskiem. Równie ważni dla całości brzmienia byli muzycy współpracujący: Janusz Stefański grający na perkusji, Tomasz Stańko na trąbce, Janusz Muniak na saksofonie i flecie, Dariusz Kozakiewicz na gitarze oraz Marian Siejka na gitarze basowej. To czołowi muzycy ówczesnej polskiej sceny jazzowej, jakkolwiek muzyka, która trafiła na krążek ma wyjątkowo lekkie, wręcz rozrywkowe,a jednak bardzo urozmaicone brzmienie,które także dzisiaj doskonale się broni. Może stanowić doskonałe tło dla popołudniowego relaksu. Całość dopełnia wokalnie grupaBemibek.

Warto jeszcze dodać, że Piotr Figiel miał w dorobku również muzykę filmową, telewizyjną i teatralną. To właśnie on jest autorem ścieżek muzycznych do filmów „Przepraszam, czy tu biją?” Marka Piwowskiego, „Con amore” Jana Batorego oraz „Piłkarski poker” w reżyserii Janusza Zaorskiego.

Należałoby jeszcze wspomnieć o kolejnej jego autorskiej płycie „Gdzieś, kiedyś”,którą zrealizował kilka lat później, jednak w mojej ocenie, mimo obecności równie wysoko notowanych muzyków,muzycznie sporo ustępuje ona debiutowi, skręcając mocno w stronę niezbyt wymagającego disco.

Piotr Figiel zmarłw grudniu 2011 roku. Pozostawił po sobie spory dorobek, jednak ta właśnie płyta zajmuje w nim miejsce szczególne i mimo upływu lat nadal brzmi atrakcyjnie.

Album w ubiegłym roku we wrześniu po raz pierwszy został wznowiony w wersji CD i uzupełniony o dwie dodatkowe kompozycje przez rodzime wydawnictwo GAD Records, specjalizujące się w przypominaniu takich właśnie perełek sprzed lat. Płyta ma w sobie tyle uroku, że nie tylko warto jej posłuchać, lecz także do niej częściej wracać.

Krzysztof Wieczorek

muza03