Wszystko zaczęło się jeszcze w latach siedemdziesiątych, w czasie gdy na antenie radiowej Trójki pojawiły się w „Muzycznej poczcie UKF” nagrania jugosłowiańskiej grupy Bijelo Dugme. Przypuszczam, że był to któryś z wtorków. W tym dniu gospodarzem programu był Dariusz Michalski. We środy Pocztą władał Piotr Kaczkowski, a w czwartki Korneliusz Pacuda. Każdy z nich prezentował określony rodzaj muzyki. We wtorki słuchaliśmy rocka z „krajów demokracji ludowej”. I tam po raz pierwszy usłyszałem jugosłowiański zespół Bijelo Dugme (Biały Guzik). Redaktor Michalski zaprezentował ich debiutancki album z 1974 roku „Kad bi’ bio bijelo dugme” (Gdybym był białym guzikiem), wydany przez Jugoton. Pamiętam, że płyta zrobiła na mnie spore wrażenie, zresztą podoba mi się do dziś. Było to coś kompletnie różnego od pozostałych produkcji sąsiadów z naszego ówczesnego bloku. Węgrzy mieli swój Locomotiv GT, Omegę i Skorpio, Czesi Blue Effect, był też niemiecki Die Puhdys, jednak jugosłowiański Bijelo Dugme na tym tle wypadał wyjątkowo. Był jednym z najpopularniejszych i chyba najlepszych zespołów rockowych byłej Jugosławii. Jego założycielem i liderem był Goran Bregović. Co ciekawe, ów młody człowiek wcześniej nie wykazywał szczególnych talentów muzycznych. Wprawdzie edukację rozpoczął w klasie skrzypiec, jednak już w drugiej klasie szkoły muzycznej podziękowano mu za dalszą współpracę. W ósmej klasie podstawówki nauczył się grać na gitarze (by robić wrażenie na dziewczynach) i założył swój pierwszy bezimienny zespół. W ogólniaku został członkiem grupy Beštije, a w 1972 roku, w Sarajewie sformował Bijelo Dugme. Już dwa lata po debiucie zespół zapełniał największe sale w całej Jugosławii, dając często po kilka koncertów w tym samym miejscu. W 1977 roku zagrali w Belgradzie dla ponad stu tysięcy osób, ustanawiając rekord frekwencji na wiele lat. Mimo różnych zawirowań grupa od połowy lat siedemdziesiątych i niemal całe osiemdziesiąte nadawała ton jugosłowiańskiej muzyce rockowej. W tym czasie wydali dziewięć albumów studyjnych i trzy koncertowe, które osiągnęły łączny nakład przekraczający piętnaście milionów egzemplarzy. W Jugosławii mówiło się nawet o swoistej „dugmemanii”. Grupa zainspirowała dynamiczny rozwój jugosłowiańskiego rocka, stając się czołowym przedstawicielem nurtu nazywanego „shepperd’s rock” (czyżby od beczenia owiec, otwierającego ich debiutancki album?). Goran Bregović opuścił Jugosławię na początku konfliktu na Bałkanach i zamieszkał w Paryżu. Tam zwrócił się w stronę specyficznie pojętej „world music”, zdobywając uznanie muzyką do filmów Emira Kusturicy „Czas Cyganów” (1988), „Arizona Dream” (1993) i „Underground” (1995).
W Polsce przypomniano sobie o nim po sukcesie nagrodzonego Złotą Palmą „Undergroundu”, a „Kałasznikow” z tegoż filmu stał się wyznacznikiem jego twórczości łączącej bałkańskie melodie z rockowym brzmieniem. Nic więc dziwnego, że koncert Bregovica na Malta Festival w Poznaniu w 1997 r. przyciągnął 30 tys. osób. Tu wypada przypomnieć, że pod koniec lat 90. polska scena muzyczna uległa fascynacji biesiadnym folkiem. W takim klimacie krytyk muzyczny Grzegorz Brzozowicz oraz Marek Kościkiewicz z BMG znając wcześniejsze projekty Bregovicia, postanowili zaproponować mu jako partnera któregoś z polskich wykonawców, zwłaszcza, że już wcześniej bośniacki kompozytor nagrywał swoje utwory z wykonawcami w innych krajach, próbując łączyć różne wrażliwości. Podobno pierwszym kandydatem był Niemen, który jednak nie podjął tematu wymawiając się krótkimi terminami. Drugim wyborem okazała się Kayah, a ich wspólne spotkanie stało się przełomowe. Dla porządku wspomnę jeszcze o udanych efektach współpracy Bregovica z Krzysztofem Krawczykiem, ale to temat na inną okazję. Wspólne dzieło Kayah i Bregovica wydane zostało 12 kwietnia 1999 roku i niemal natychmiast zyskało uznanie branży muzycznej oraz publiczności. Powstała fenomenalna płyta, łącząca bałkańsko-góralsko-etniczne brzmienia z polskimi tekstami i wyjątkowo pasującym głosem wokalistki. Kompozycje były w istocie tradycyjnymi bałkańskimi pieśniami, którym polskie teksty autorstwa Kayah nadały nowe życie, zaś obecność muzyków góralskich, którzy później utworzyli Zakopower przyniosło świeże brzmienie. Krążek rozszedł się w ponad milionowym nakładzie, a piosenki z niego do dziś towarzyszą rozlicznym biesiadom. W tym roku od jego wydania minęło właśnie ćwierć wieku. Z tej okazji twórcy świętują ów jubileusz trasą koncertową oraz wyjątkową reedycją, uzupełnioną o drugą płytkę, na którą trafił zapis legendarnego koncertu na Torze Wyścigów Konnych Służewiec z 1999 roku, gdzie oklaskiwało ich 50 tys. fanów. Obecne wydanie albumu wiąże się także z kilkoma koncertami w stolicy, Gliwicach i Trójmieście. I jeszcze na koniec o kontrowersjach, jakie budziły koncerty Bregovica w Rosji i na Krymie, jednak te wątpliwości uciął sam zainteresowany. Wspominając konflikt jugosłowiański powiedział, że tę samą traumę, której Ukraińcy dziś doświadczają przeżyli mieszkańcy Bałkanów, wobec czego absolutnie nie mógłby stanąć po stronie kogoś, kto wywołał wojnę, a przeciwko komuś, kto się broni.
Krzysztof Wieczorek
krzysztof.wieczorek@wolnadroga.pl