Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

kultura-historia

Kto się boi IPN?

Wielokrotnie przywoływana myśl, dowodząca że historia jest ważna, bo bez niej narody tracą pamięć o swej tożsamości wydaje się dla wielu nadal prawdą nie do przełknięcia. I tu jak w każdym przypadku kluczowy zdaje się kręgosłup, doświadczenia i poglądy wyniesione z domu rodzinnego. Także w naszym społeczeństwie jest wiele osób, które niechętnie oglądają się wstecz jako, że niektóre fakty i prawdę o własnym czasie minionym chętnie pogrzebaliby w mrokach niepamięci.

19 stycznia 1999 r. na mocy ustawy z 18 grudnia 1998 r. o IPN formalnie powołano Instytut Pamięci Narodowej, jakkolwiek potrzeba badania przeszłości i ścigania zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu artykułowana była już znacznie wcześniej – w zasadzie już od czasu powołanej w 1945 roku Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce. Obecne zadania IPN poszerzono o zbrodnie z okresu komunizmu.

W zasadzie nikt patriotycznie (nie nacjonalistycznie) nastawiony do swej Ojczyzny nie kwestionowałby potrzeby istnienia takiego instytutu, jako że do jego kluczowych zadań należy m.in. gromadzenie i zarządzanie dokumentami organów bezpieczeństwa państwa, sporządzonymi od 22 lipca 1944 r. do 31 lipca 1990 r.. Instytut zajmuje się także ściganiem zbrodni nazistowskich i komunistycznych, prowadzeniem działalności edukacyjnej, poszukiwaniem miejsc spoczynku osób poległych w walkach o niepodległość i zjednoczenie Państwa Polskiego oraz oceną czy nazwy budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej symbolizują bądź propagują komunizm lub inny ustrój totalitarny i na koniec lustracja osób pełniących funkcje publiczne.

I tu chwila zadumy, te dwa ostatnie punkty mogłyby nie wszystkim się podobać – i tu znów odnosimy się do dźwiganego ze sobą osobistego bagażu z lat minionych. Czasem jest on mocno wrośnięty w przyjęty system wartości, stąd część osób nie uznaje działalności IPN i ignoruje jego pracę.

Istnieje w naszym kraju grupa osób, w tym działaczy opozycji, która od czasu do czasu podnosi postulat likwidacji instytutu. Czyżby prawda o tożsamości naszej Ojczyzny może być niewygodna? I tu dochodzimy do sedna. Otóż może. Tu należałoby cofnąć się do momentu zmiany polskiego ustroju w 1989 roku. Chlubiliśmy się, że odbyła się ona w sposób bezkrwawy. Pojawili się nawet bohaterowie ustępującego reżimu, będący niegdyś postrachem opozycji – teraz w glorii chwały inspiratorów zmian demokratycznych.

Tadeusz Mazowiecki, przedstawiany jako pierwszy niekomunistyczny premier, mający w przeszłości również niezbyt chwalebne epizody rychło ogłosił politykę grubej kreski. Nasi sąsiedzi, podnoszący się po latach dominacji wielkiego wschodniego brata ogłosili dekomunizację. Już 9 lipca 1993 r. Parlament Czech uchwalił akt prawny nazywający czechosłowacki reżim komunistyczny zbrodniczym, zaś Komunistyczną Partię Czechosłowacji zasługującą na potępienie organizacją kryminalną.

W Polsce tak radykalnych kroków nie podjęto, próbując w zamian po cichu dojść do porozumienia. Dzięki temu dawne elity miały okazję uwłaszczenia się, a dziś chcąc odciąć się od niechlubnej przeszłości postulują chęć zlikwidowania IPN. Można jedynie domniemywać, że w tej grupie są i ci, którzy aktywnie współpracowali z różnymi wydziałami Służby Bezpieczeństwa, a dziś fakt ów przeszkadza im w życiu i karierze politycznej.

Brak prawdziwej dekomunizacji pokutuje do dziś. Bez niej nie sposób mówić o zadośćuczynieniu ofiarom, gdy ich niegdysiejsi kaci w poczuciu bezkarności żyją do dziś, odbierając nierzadko całkiem spore uposażenia za dawne „zasługi”. Są też i ci, którzy chodząc w blaskach chwały za swą działalność w opozycji demokratycznej boją się jednocześnie swej czasem niekoniecznie świetlanej przeszłości. Wprawdzie większość kompromitujących dokumentów zlikwidowano w niekoniecznie legalny sposób, jednak duchy przeszłości nie zasypiają nigdy i nigdy nie wiadomo kiedy przysłowiowe trupy wypadną z szafy.

Prezes IPN, dr Karol Nawrocki, uważa, że likwidacja IPN to działanie wbrew polskiej racji stanu. Trudno się z tą opinią nie zgodzić. Instytut w ciągu dwudziestu lat wykonał ogrom prac dokumentujących wcześniej pomijane epizody historii. Wiele tematów oczekuje uczciwego i bezstronnego wyjaśnienia. Wielu bohaterów czeka na zasłużoną rehabilitację, zaś inni – domniemani – na ukazanie swego prawdziwego oblicza. Czasu jest coraz mniej, świadkowie odchodzą, zabierając do grobów swe tajemnice.

Inną kwestią pozostają wspomniane przez prezesa IPN działania wbrew polskiej racji stanu. Przykłady można mnożyć, nie tylko z wydarzeń dawno minionych lecz także z czasów współczesnych. Czy także i tu odczuwamy skutki braku wspomnianej wcześniej dekomunizacji? Aż strach głośno zapytać czy istnieją w naszym kraju siły zainteresowanie nie tylko sypaniem piachu w tryby ale i działaniem na rzecz obrony obcych interesów na przekór naszym własnym? Współczesne rozumienie patriotyzmu to nie tylko obrona granic, ale i działania na rzecz lokalnej społeczności, troska o kulturę, historię, a przede wszystkim o dobrobyt ojczyzny i jej rozwój gospodarczy.

Opinie na temat działalności IPN są zróżnicowane, a debata wciąż trwa. W dobrze pojętej demokracji każdy głos zasługuje na szacunek, ale i decyzje powinny być podejmowane w oparciu o rzetelne informacje i wyważoną analizę głosów z każdej strony, wszak razem stanowimy społeczeństwo Polski i razem odpowiadamy za jej przyszłość.

Krzysztof Wieczorek

krzysztof.wieczorek@wolnadroga.pl

Kategoria:
IPN10