Każda śmierć człowieka, to wielka tragedia dla rodziny i najbliższych. Ale kiedy umiera Dobry Człowiek, jest to tragedia podwójna, dla rodziny, przyjaciół, ale też środowiska, dla którego Ta osoba pracowała, działała. Taką właśnie ogromną tragedią i stratą jest przedwczesna śmierć Mirka Lisowskiego. Jeszcze tyle miał do zrobienia, nie tylko dla najbliższych, ale także dla Wolnej Drogi i środowiska, które wybrało Go do politycznej działalności. Kiedy dowiedziałem się o śmierci Mirka, myślałem, że to głupi żart. Niestety była to prawda. Jeszcze wczoraj rozmawialiśmy telefonicznie a dzisiaj Mirek już nie żyje! Wiem, śmierć przychodzi nagle, bez zapowiedzi. Nie puka do drzwi i nie pyta się, czy może wejść? Często jest nagła i zawsze brutalna. Niestety nie mamy na to żadnego wpływu.
Mirka poznałem w połowie lat 90 ubiegłego stulecia. Mirek był wtedy szefem Okręgowej Sekcji Kolejarzy NSZZ Solidarność we Wrocławiu, ja wiceprzewodniczącym Okręgowej Sekcji Kolejarzy NSZZ Solidarność w Poznaniu. Spotykaliśmy się przy okazji różnego rodzaju negocjacjach związkowych. Od razu przypadliśmy sobie do gustu. Mieliśmy bardzo podobne zapatrywania na politykę, demokrację, działanie związków zawodowych, restrukturyzację kolei i wiele innych spraw. Mirek był bardzo pragmatyczny w związkowym działaniu. Umiał wykorzystywać swoją ogromną wiedzę do osiągnięcia związkowych korzyści. Zawsze wiedział, jak negocjować z pracodawcą, aby uzyskać jak najwięcej dla dobra pracowników. Niestety po tylu latach zacierają się szczegóły tych negocjacji, bardzo często trwających do późnej nocy. Ja zacząłem wtedy także pisać do Wolnej Drogi. Niestety nie pamiętam, czy Mirek był już wtedy Naczelnym tej gazety. Chyba jeszcze nie, ale nie dam sobie za to uciąć głowę. Wiem jedno, to za Jego szefowania Wolna Droga przestała być wydawana na gazetowym papierze i z miesięcznika stała się dwutygodnikiem. Była dla Mirka, jak dziecko. Poświęcał jej masę czasu. Kiedy spotykaliśmy się na kolegiach redakcyjnych w małym pokoju na ulicy Piłsudskiego we Wrocławiu było widać, jak Mirek profesjonalnie i z ogromnym zaangażowaniem podchodził do każdego numeru gazety. Wszystko musiało być na najwyższym poziomie, bez żadnego fałszu. Każda informacja w naszych artykułach, musiała być oparta na faktach, każda krytyka musiała mieć swoje podstawy. Ten dziennikarski profesjonalizm Mirek prezentował do ostatnich dni swojego życia. Profesjonalizm oparty na prawdzie i dziennikarskiej uczciwości. W trakcie tych wrocławskich redakcyjnych spotkań rozmawialiśmy nie tylko o kolejnych numerach Wolnej Drodze. Z Mirkiem można było rozmawiać na różne tematy. Tworzył doskonałą atmosferę, która udzielała się całemu zespołowi redakcyjnemu. Bardzo często kolegium redakcyjne przeradzało się w forum dyskusyjne. Dyskutowaliśmy o zmieniającej się bardzo szybko kolei, która dzięki demokratycznym przemianom stawała się prężną firmą. Oczywiście nie wszystko nam się podobało w tych zmianach restrukturyzacyjnych. Mirek uważał, że kolejowa Solidarność powinna „pilnować” restrukturyzacji kolei, aby zmiany nie wpłynęły na pogorszenie warunków pracy i płacy kolejarzy. Wszyscy zgadzaliśmy się w tej sprawie z Mirkiem. Dyskutowaliśmy również o zagrożeniach polskiej młodej demokracji. Mirek uważał, że jesteśmy na początku długiej drogi w jej budowaniu. Patrząc z dzisiejszej perspektywy, Mirek nie mylił się w swoich przemyśleniach. Myślę, że wraz ze śmiercią Mirka skończył się pewien etap Wolnej Drogi. Gazety opartej na ideałach Solidarności, takich jak: wolność, niezależność, prawdomówność, demokracja, przyjaźń, wiara w Boga, empatia, gotowość niesienia pomocy drugiemu człowiekowi, patriotyzm. Te wszystkie cechy uosabiał Mirek swoim postępowaniem, całą swoją osobą. To wszystko było zawarte w jego felietonach – przemyśleniach, które ukazywały się na „trzeciej stronie” Wolnej Drogi.
Do końca mojego życia będę pamiętał rozmowę z Mirkiem, jaką prowadziliśmy w pociągu, jadąc do Bydgoszczy, gdzie mieliśmy wyjazdowe kolegium redakcyjne. Było to 29 września 2022 roku. Wtedy to Mirek opowiedział mi o swoim ogrodzie, jaki ma koło swojego domu w Żmigrodzie, o roślinach, jakie w nim rosną, o swoim psie. Wymieniliśmy poglądy w sprawach ogrodowych, ponieważ i ja mam ogród. Rozmawialiśmy też o swoich pasjach. Jedną z pasji Mirka była jego miłość do muzyki, szczególnie tej rockowej a także miłość do książek. Oczywiście rozmowa zeszła też na tematy polityczne. Mirek, podobnie, jak w latach 90 ubiegłego stulecia martwił się tym, że nadal nasza demokracja nie w pełni okrzepła, że nadal trzeba ją mozolnie budować. Rozmowa była tak pasjonująca, że dopiero napis „Bydgoszcz Główna” ją przerwał. Niestety, już więcej Mirku nie porozmawiamy.
Żegnaj Przyjacielu – Dobry Człowieku
Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą” – Ksiądz Jan Twardowski – poeta
Zbigniew Wolny