Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Aktualności

Kolejarz u Andersa, czyli wspomnienia por. Wacława Jałowika, cz. 9

Wysunięto projekt, aby przeciwstawić się zorganizowanym bandom opryszków, aby chronić przysyłane paczki. Na 4 Ołpie (obóz) powstała myśl organizowania ucieczek z łagru. Chodziło o to, aby uciekinier miał ciepłe ubranie, kompas i jak najwięcej żywności. Rozmyślano jak wyjść poza druty kolczaste i zmylić straże na wieżach, uzbrojone w karabiny. Były ucieczki z obozów, ale nie były pomyślne. Uciekinierzy zostali wyłapani na terenach ZSSR. O losach ich nie mieliśmy wiadomości. Straszono nas, że czeka nas dożywotnie więzienie lub śmierć. POP organizował się w piątki. Jeden członek z Piątki organizował swoją, był to tak zwany system łańcuchowy. Dzięki tej organizacji wiedzieliśmy ilu osób oddało Bogu ducha. Na miejsce zmarłych przysyłano nowe transporty niewolników (od 300 do 500). Wiadomo nam było, że stan obozów nigdy się nie powiększył, pomimo nowych transportów ludzkich. Wiedzieliśmy ilu było Polaków w obozie i jaka była śmiertelność. Nie zmuszano nas do pracy. Wychodziliśmy przed baraki i spotykaliśmy nowoprzybyłych. Spotkałem majora Spaczyńskiego prezesa Zw. Oficerów Rezerwy sekcji Kolejowej w Wilnie (do której należałem) oraz pana Hamela inspektora policji z Warszawy, inż. Antkiewicza i wielu innych. Przez cały miesiąc byliśmy bardziej pilnowani, racje żywnościowe zmniejszono. Do prac nie zmuszano. Wszystko jakby stanęło w miejscu. Wszyscy spodziewaliśmy się nowych wydarzeń. Każdy oczekiwał godziny kiedy Rosja upadnie. Ciekawa jest północ daleka, a może i piękna, ale tylko dla ludzi wolnych.

Podczas swojej obecności w obozach i marszu na północ w modlitwie prosiłem zawsze Matkę Boską Ostrobramską o zdrowie i przetrwanie niewoli. Nigdy nie zwątpiłem, że będę wolny. Patrzyłem w najpiękniejsze niebo, jakie kiedykolwiek widziałem. Piękne lasy i zarośla, gdzie ludzka noga nie stąpała. Widziałem masę jagód i drzew, krzewów i taką ciszę grobową dookoła i szum drzew.

Widziałem w nocy zorzę polarną, trwającą kilka godzin i niebo w najrozmaitszych kolorach o wschodzie i zachodzie słońca i dzień bez nocy i noc bez dnia mroźna i szklista. Na srebrzystych deseniach świerków rysował się mur nie do przełamania,  wzmocniony wieżami strażackimi z żołdakami. Mimo tego piękna zawsze było smutno. W cichej, samotnej modlitwie czas mi szybciej upływał.

Odseparowano Polaków od innych narodowości, przeprowadzono kilkakrotnie rewizje. Pewnego popołudnia zebrano nas na większym placu, gdzie naczelnik łagru powiedział, że została podpisana umowa polsko – rosyjska generał Sikorski i władze Rosyjskie. Miesiąc lipiec 1941 r.

Z jednej piersi natychmiast rozległ się śpiew hymnu: „Jeszcze Polska Nie zginęła”. Radości zebranych Polaków nie potrafię opisać. Niewiele się zmieniło, mimo tej dobrej wiadomości. Tydzień po tygodniu upływał, mniej żołdaków nas strzegło, tylko przemawiali do naszej ambicji, abyśmy dobrowolnie szli do pracy, aby wspólnie wzbogacać i wzmacniać potęgę ZSSR. Chcieli abyśmy wyciągali drwa z rzeki Uchta, namawiali do karczowania i piłowania lasów pod olbrzymie lotnisko w rejonie miasta Czybju.

Trzeba było iść bez namysłu i pracować, aby odetchnąć większą wolnością. Nie otaczali nas żołdakami z bagnetami na karabinach, tylko dla porządku prowadziło nas kilku żołdaków do pracy. Przez tydzień, a może i dłużej wyciągałem drzewo z rzeki. Dla niedoświadczonych była to bardzo ciężka praca. Woda w rzece była pokryta ropą naftową, którą nie można było z ciała zmyć, tylko za pomocą benzyny.

Karczowałem lotnisko i paliłem gorsze drwa. Około 10 tysięcy ludzi zniewolonych tak pracowało w pocie czoła. Dwa tygodnie chodziłem do tej ciężkiej pracy. W wolnych chwilach wchodziliśmy głęboko w las na czarne jagody, borówki i głóg. Było tam tego tyle, że w ciągu godziny uzbieraliśmy kilka litrów. Przemarsz z lasów na lotnisko był okropny. Przechodziliśmy rzekę Uchtę po tratwach z drzew doraźnie zmontowanych. Zanurzaliśmy się w wodzie po kolana. Było wiele śmiertelnych wypadków. Rzeka była bardzo głęboka.

Fragment pochodzi z książki W. Jałowik. W piekle wojny na trzech kontynentach, oprac. K. Drozdowski, Warszawa 2020.

Krzysztof Drozdowski

Kategoria:
23 Wie?zien? w trakcie pracy