Francis Stanley „Gabby” Gabreski, a właściwie Franciszek Gabryszewski był Amerykaninem polskiego pochodzenia. Zasłużył się w armii amerykańskiej jako as myśliwski podczas II wojny światowej i wojny koreańskiej. Jest odnotowany jako trzeci z asów na liście USAF. Pośmiertnie został uhonorowany przez Cradle of Aviation Museum, zaś muzeum lotnictwa na Long Island umieściło go w galerii sławy.
W 1942 r. razem z grupą amerykańskich ochotników zgłosił się do służby w Wielkiej Brytanii. 11 grudnia 1942 r. został przydzielony do 315 Dywizjonu Myśliwskiego RAF zwanego „Dęblińskim”, dowodzonego wówczas przez kpt. Tadeusza Sawicza. Tam przeszedł chrzest bojowy. Na myśliwcu Spitfire Mark IX wykonywał głównie loty patrolowe w rejonie kanału La Manche. 26 lutego 1943 r. zakończył służbę z polskimi kolegami, a z rąk Wodza Naczelnego gen. broni Władysława Sikorskiego otrzymał Krzyż Walecznych.
W czerwcu 1943 r. został dowódcą 61. Dywizjonu Myśliwskiego. 24 sierpnia w pobliżu Dreux zestrzelił pierwszy niemiecki samolot bojowy. Chwilę później zniszczył trzy maszyny na ziemi. Po latach wspominał: „Tego wieczoru, zanim poszedłem spać, rozmyślałem nad tym, co się tego dnia wydarzyło. Zabiłem człowieka, byłem tego pewien. Teraz nie czuję wyrzutów sumienia. To nie tak, że chciałem zabijać ludzi, Niemców czy kogokolwiek innego. Ale była wojna i przez trzy lata przygotowywałem się mentalnie i fizycznie do tego dnia, kiedy będę musiał strącić wrogi samolot”.
Niespełna rok później 27 czerwca 1944 r. mechanik namalował na kadłubie jego samolotu dwudziestą siódmą flagę ze swastyką, symbolizującą kolejny zestrzelony samolot wroga. Kilka dni później posłał na ziemię jeszcze jeden, ostatni podczas II wojny światowej. Niestety, ostrzelany przez niemiecką artylerię przeciwlotniczą musiał lądować awaryjnie. Pięć dni ukrywał się w pobliskim lesie, a ostatecznie schwytany trafił do niemieckiej niewoli, do Stalagu Luft I w Barth, gdzie doczekał końca wojny.
Francis Stanley „Gabby” Gabreski, nazywany przez kolegów „Gabby” urodził się 28 stycznia 1919 w Oil City w stanie Pensylwania. Jego rodzice byli niezbyt zamożnymi imigrantami z Polski. Ojciec pracował na kolei, a później z pomocą żony i dzieci prowadził mały sklep spożywczy. Francis miał jeszcze czworo rodzeństwa. Wspominał, że jako nastolatek lepiej mówił po polsku niż po angielsku, zaś szkoła do której uczęszczał niektóre przedmioty prowadziła także po polsku. W 1938 roku został przyjęty na wydział lekarski Notre Dame University, ale nauki nie ukończył. Zabrakło solidnych podstaw, których lokalna szkoła w rodzinnym mieście nie była mu w stanie zapewnić. Sam przyznawał, że przeliczył się z siłami – szkoła średnia w polonijnym getcie Oil City nie dawała wystarczających podstaw. Z trudem ukończył pierwszy rok studiów. Później przyszła fascynacja lotnictwem. Po wakacjach rozpoczął naukę pilotażu. Spędził zaledwie 6 godzin w powietrzu, ale to wystarczyło, by gdy tylko uczelnię odwiedziła grupa oficerów werbunkowych Army Air Corps niezwłocznie złożył podanie. Podczas kolejnych wakacji otrzymał informację, że został przyjęty na kurs pilotów wojskowych w East St. Louis w stanie Illinois. Po przeszkoleniu został wysłany do bazy Wheeler Field na Hawajach. Był świadkiem ataku japońskich samolotów na Pearl Harbor. W filmie pokazano scenę, gdzie kilku pilotów wsiada do maszyn, by podjąć walkę. Jednym z nich był właśnie Francis Gabreski. Po awansie do stopnia kapitana został na własną prośbę wysłany do Wielkiej Brytanii. W czerwcu 1944 r. aktywnie wspierał inwazję w Normandii. W ramach działań 61. Dywizjonu osłaniał dzienne wyprawy bombowe nad północną Francję, Belgię i zachodnią część Rzeszy.
Po zakończeniu wojny wrócił do USA. Tam w czerwcu 1945 r. ożenił się z Catherine Mary Cochran, dochowując się dziewięciorga dzieci. W 1949 r. ukończył studia na wydziale nauk politycznych Columbia University. Po eskalacji konfliktu koreańskiego, ciesząc się zasłużoną charyzmą powrócił do czynnej służby jako dowódca 56. Grupy Myśliwskiej. Wprawdzie od czasów II wojny światowej zmieniła się taktyka walki, a używane przez Północną Koreę sowieckie myśliwce odrzutowe MiG-15 okazały się groźnymi przeciwnikami dla F-86, jednak „Gabby” już 8 lipca 1951 r. strącił pierwszego koreańskiego Miga, a w ciągu następnych miesięcy dwa kolejne. Do 12 kwietnia 1952 r. posłał na ziemię sześć samolotów przeciwnika i zaliczył sto lotów bojowych. Do USA znów powrócił w glorii wojennego bohatera. Po powrocie został m.in. dowódcą 354 Skrzydła Myśliwskiego, a później po ukończeniu Air War College został przydzielony na stanowisko zastępcy szefa sztabu Dziewiątego Sił Powietrznych. Od sierpnia 1964 r. był dowódcą 52. Skrzydła Myśliwskiego w bazie sił powietrznych Suffolk County w stanie Nowy Jork. W stan spoczynku przeszedł 1 listopada 1967 r. Warto zaznaczyć, że jego śladami poszli dwaj synowie, którzy ukończyli wojskową akademię lotniczą w Colorado Springs.
Franciszek Gabryszewski dwukrotnie odwiedził Polskę – w 1992 i 1999. Zmarł 31 stycznia 2002 w szpitalu w Nowym Jorku. Pochowano go z pełnymi honorami wojskowymi na Cmentarzu Narodowym w Calverton. Szkoda, że postać „Gabbiego”, amerykańskiego asa myśliwskiego pochodzenia polskiego, weterana II wojny światowej i wojny koreańskiej, trzeciego na liście asów USAF, któremu zaliczono trzydzieści cztery i pół zestrzeleń pewnych i trzy prawdopodobne, bohatera narodowego USA, godnego następcę Kościuszki oraz Pułaskiego jest w Polsce tak mało znana.
Krzysztof Wieczorek
krzysztof.wieczorek@wolnadroga.pl