Piotr Król, poseł PiS na Sejm VII, VIII i IX kadencji, z-ca przewodniczącego Sejmowej Komisji Infrastruktury był bardzo aktywnym gościem kongresu. Swoimi refleksjami, dotyczącymi rozwoju kolei w kontekście budowy CPK, podzielił się również z redakcją „Wolnej Drogi”.
„Wolna Droga”: Panie pośle, dziesięć lat temu kolej była w niełasce, zwijano tory, zamykano dworce, a dziś mówimy o lokomotywie wodorowej, o CPK. Co się stało?
Piotr Król: Po prostu – nastąpiła zmiana priorytetów. Zawsze traktowaliśmy Polskę jako kraj, który ma potencjał i konsekwentnie staramy się to realizować. Mnie najbardziej przerażało, gdy oglądałem na mapę linii kolejowych w Polsce, to jeszcze parę lat temu było widać wyraźnie granice zaborów. Z drugiej strony porażała mnie polityka lat dziewięćdziesiątych. Mój okręg wyborczy, to ziemia bydgoska. Są tam też mniejsze miejscowości, w których ludzie często mówili – pociągi nie jeżdżą, PKS-u nie ma, pocztę i posterunek policji zlikwidowano, więc za co my płacimy te podatki? Kolej jednak dostosowuje się i jest w mojej ocenie najbezpieczniejszym środkiem transportu pasażerskiego i chyba najbardziej przewidywalnym. Podczas zimy wystarczy kilka śnieżnych dni i ludzie tracą możliwość dojazdu do pracy, lekarza, czy dowozu dzieci do szkoły. Dlatego staramy się stawiać akcent na transport kolejowy, nie tylko poprzez CPK. Również z perspektywy Komisji Infrastruktury staram się brać udział w tych projektach, gdyż są one bardzo istotne. Kolej jest taką gałęzią transportu, która jest najbardziej przewidywalna i najbardziej stabilna.
Poprzednia ekipa rządząca wyprzedawała polskie spółki kolejowe. PKP Energetyka za obecnych rządów wróciła w polskie ręce. Widać pewien system. Co ma być jego celem?
Może nie każdy dokładnie śledził ten proces. PKP Energetyka była jedyną spółką kolejową, która przynosiła zyski. Poza tym zapewniała energię i paliwo dla wszystkich spółek. Brak energii spowodowałby zatrzymanie wszystkich pociągów w Polsce – warto zdać sobie z tego sprawę. Trwało to kilka lat, ale spółkę PKP Energetyka wreszcie odzyskaliśmy. Jest jednym z komponentów CPK obok budowy lotniska na potrzeby Europy. Chcemy wreszcie skomunikować Polskę w taki sposób, żeby praktycznie z każdego miejsca w dwie i pół godziny do tego portu dotrzeć. Linie kolejowe pozostaną. Budowa CPK jest projektem dużym, ambitnym, ale w mojej ocenie bardzo realnym i nie ma w tym żadnej megalomanii. Chcę temu stanowczo zaprzeczyć. To jest projekt na miarę XXI. wieku.
Często w rozmowach powtarza się wątek tzw. śladu węglowego. Z tego względu mówi się o odchodzeniu od wewnątrzkrajowych połączeń lotniczych. W tej perspektywie kolej jest bezpiecznym, tanim i ekologicznym środkiem transportu. Dlaczego nie wszyscy to dostrzegają?
Wszędzie mamy do czynienia z lobbystami, interesami i pieniędzmi. Myślę, że jest to szczególnie istotne w kontekście wdrożenia technologii wodorowej. Jest to też kwestia decyzji unijnych, jednak Unia Europejska ma ostatnio problemy z gradacją problemów europejskich. Jeżeli wodór wszedłby mocno na europejskie tory, to chciałbym widzieć polskie podmioty, choćby bydgoską PESĘ, która mogłaby odnaleźć się na tym rynku. Może słowo renesans nie będzie tu właściwe, ale z pewnością będzie to kolejny etap rozwoju tej gałęzi transportu. To trzeba wspierać i trzymać kciuki.
Podczas debaty pojawiło się takie określenie, jak patriotyzm ekonomiczno-gospodarczy. Czy pójdziemy drogą Francuzów, którzy przy realizacji wielkich inwestycji tak konstruują przepisy, by mogły je wykonywać tylko francuskie firmy?
Pan Redaktor jest również z Bydgoszczy, więc jak sądzę z satysfakcją przyjął fakt naszego zaangażowania by uratować PESĘ. O ile jestem gorącym zwolennikiem wolności gospodarczej, to tę decyzję uważam za słuszną, bo to pokazuje, że mamy pewien potencjał, który można wykorzystywać. Jestem głęboko przekonany, że firma musi zbudować swoją pozycję przede wszystkim na swoim rynku, czyli polska firma buduje swoją pozycję na polskim rynku. Francuskie TGV jest tego przykładem. Po zbudowaniu silnej pozycji we Francji, przy okazji tego projektu zaczęli budować swoje pociągi. Później wyszli z nimi na Europę i świat. Idea patriotyzmu gospodarczego jest mi bliska, bo jeżeli ktoś to sprawdził i jeżeli gdzieś to zadziałało, a w efekcie mógł wyjść na inne rynki – to znaczy, że trzeba robić tak samo. Odzyskaliśmy PKP Energetykę, żeby zapewnić bezpieczeństwo całemu sektorowi kolejowemu, nie pozwoliliśmy upaść PESie, która teraz dobrze się rozwija, budujemy Centralny Port Komunikacyjny i będziemy chcieli, aby jak najwięcej tych elementów było realizowanych przez podmioty polskie, albo przy współudziale podmiotów polskich. To jest rzeczywiście nasz cel.
Jak za dwadzieścia lat będzie wyglądał polski rynek kolejowy?
Mam nadzieję, że z Bydgoszczy wyjedziemy pociągiem o napędzie wodorowym z prędkością przynajmniej 250 km/h i jak na stoliku postawimy sobie herbatę, to ona się nie wyleje. I tego sobie życzmy.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Paweł Skutecki
(Przygotowanie do publikacji: Krzysztof Wieczorek)