Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

kultura-literatura

Prosto z półki

Norman Davies

„Sam o sobie”

Wydawnictwo Znak 2019

Z czego powinniśmy znać profesora Normana Daviesa? Z bestsellerów, m.in.: „Bożego igrzyska. Historii Polski”, „Powstania ’44”, „Europa walczy 1939–1945. Nie takie proste zwycięstwo”, „Orzeł biały, czerwona gwiazda. Wojna polsko-bolszewicka 1919–1920”, czy przepięknego „Mikrokosmosu”, który poświęcił historii Wrocławia, na specjalną prośbę i zamówienie prezydenta Rafała Dutkiewicza. Autobiografia słynnego historyka brytyjskiego, który rozkochał się w dziejach Polski (i pewnej Polsce z dobrego rodu) trafi do księgarń 2 października, ale już teraz warto zaplanować zakup, choć lektura będzie niekrótka – książka liczy blisko 800 stron. Czego dowiemy się o profesorze z kolejnych stron? A choćby tego, że kiedy się urodził, mama karmiła go za pomocą wiecznego pióra z pompką, bo nie wierzono, że przeżyje. Potem jednak okazało się, że nie tylko nabiera sił, ale i ma wiele talentów. Studia na Oksfordzie, umiłowanie podróży i górskich wędrówek, a przy tym pilnie studiuje. Poznamy z książki historie rodzinne, dorastanie w Bolton, karierę nauczyciela, związki z Francją i Polską, samochody, futbol, trudne decyzje. A wszystko w charakterystycznym, erudycyjnym Daviesowym stylu – pełnym anegdot i z szerokim tłem historycznym, a także z ostrym realizmem – bez grama idealizacji, za to ze szczyptą angielskiego humoru.

 

Stephen King

„Instytut”

Wydawnictwo Albatros 2019

I znowu 800 stron, tym razem mistrza horroru Stephena Kinga, a to niemała gratka, bo pisarz każe zawsze jednak trochę poczekać na nową książkę. Już wiadomo, że prawa do ekranizacji „Instytutu” kupiła wytwórnia Spyglass Entertainment, a producentem i scenarzystą będzie David E. Kelley, znany z takich seriali, jak „Wielkie kłamstewka”, „Zagubieni”, „Ally McBeal”, zaś wyreżyseruje wszystko Jack Bender („Rodzina Soprano”, „Gra o tron”). O tym, że książki Kinga, to niemal gotowe scenariusze (większość z nich zekranizowano, jak „Carrie”, „To”, czy „Zieloną milę”), a tym razem też mamy do czynienia z tytułem, który przykuje uwagę czytelników i pobudzi ich mroczną wyobraźnię. Poznamy historię Luke’a Ellisa, sierotę, którego rodzice padli ofiarą brutalnych włamywaczy. Kiedy bohater próbuje zorientować się, co się dzieje, okazuje się, że jest w swoim własnym pokoju, w którym nie ma okna, a na korytarzu takich jak jego pokój są dziesiątki. Ellis trafił bowiem do tytułowego instytutu, gdzie przywożone są dzieci obdarzone specjalnymi talentami (telekineza, telepatia), a wykradziono je podstępnie z domów, by prowadzić tajemnicze eksperymenty. Wprawdzie w chłopcu zacznie dojrzewać myśl, by powiadomić kogoś o tym, co dzieje się w złowrogim ośrodku, ale najpierw musi z niego uciec, a tego nie dokonał dotychczas nikt. Zapowiada się kolejna gratka i dla fanów Stephena Kinga i dla fanów powieści z dreszczykiem.

 

Ian McEwan

„Pierwsza miłość, ostatnie posługi”

Wydawnictwo Albatros 2019

Premiera książki 2 października i to wznowienie (w innej szacie graficznej) debiutanckiego zbioru opowiadań Iana McEwana „Pierwsza miłość, ostatnie posługi” z 1975 roku. Wówczas wśród krytyków zawrzało. Autorowi zarzucano, że z lubością opisuje perwersje i historie ludzi o patologicznej psychice, a w jego utworach dominuje skrajny pesymizm i duszna klaustrofobiczna atmosfera. McEwan nie przejmował się opiniami i deklarował, że nie interesuje go to, co ładne, miłe i przyjemne. – Dla mnie stymulujące jest to, co złe, trudne i niepokojące. Takich właśnie napięć potrzebuję do pisania – deklarował. Niemniej jednak dobrze się składa, że Wydawnictwo Albatros zdecydowało się wznowić jego pierwsze literackie utwory (zresztą w doskonałym, niestarzejącym się przekładzie Zofii Uhrynowskiej-Hanasz). Po latach swobodnie można powiedzieć, że niemal każdy z nich to małe arcydzieło. O „Pierwszej miłości, ostatnich posługach” pisano, że to „kronika dojrzewania” ze wszystkimi towarzyszącymi mu lękami, frustracjami, niepewnością, nadmiernym zainteresowaniem fizjologią, a nawet wynaturzeniami. Bohaterowie mówią o seksie bez pruderii, katalogują zapachy i doznania. To w dużej mierze celowy zabieg autora, który zaprawiając wiele opowiadań czarnym humorem wyśmiewa się zarówno z narzuconych nam ról społecznych, zachowań, jak i beznamiętnego traktowania siebie nawzajem. Nie można czytać utworów McEwana jako wyłącznie szokujących, bo nimi nie są. Pisarz daje nam po drodze zbyt wiele sygnałów, by bulwersować się i traktować pewne sytuacje jako odbicie rzeczywistości. Nie sposób jednak odmówić siły przekonywania jego słowom.

MAT