Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Poza koleją

Ostatni taki rok

Możemy być dumni: będziemy wnukom wspominać, że przeżyliśmy rok 2020. Nie był to rok najlepszy, nie był też najgorszy – ale był graniczny. Dzieje świata będą się liczyły do tego czasu i później. Tak, jak XX wiek zaczął się w 1914 roku, tak XXI wiek zacznie się dopiero teraz.

Jakieś mniej czy bardziej ewidentne zapowiedzi były widoczne od co najmniej kilku lat. Mówiono o ograniczaniu fizycznego pieniądza w obiegu, pojawiały się koncepcje elektronicznych narzędzi do identyfikacji uprawnień, a niektórzy mówili, że do ich nadawania i kontrolowania.

Zacieśniała się wielopłaszczyznowa współpraca międzynarodowa, oczywiście nie wszędzie, bo wciąż istniały pojedyncze enklawy w Afryce, w Azji, na Bliskim Wschodzie. Większość świata została objęta siatką różnych sztywnych zależności: finansowych, informatycznych, gospodarczych, informacyjnych, edukacyjnych, kulturowych.

Globalizacja, to jedno, ale my mieliśmy do czynienia z wyreżyserowanym zjawiskiem homogenizacji świata. To nie była kolejna faza ujednolicania procedur dyktowanych przez bezpieczeństwo i efektywność globalnego łańcucha dostaw. Chodziło tym razem o coś innego – na wielu płaszczyznach tworzyły się zręby Nowego. Brakowało jedynie czegoś, co można by nazwać wyzwalaczem.

No i – patrzcie Państwo, jaki zbieg okoliczności! – pojawił się wirus. Ani on nowy, ani jakoś strasznie morderczy, ale wystarczyło, żeby przyspieszyć wprowadzanie Nowego Ładu już nie w sposób płynny, prawie niezauważenie, a skokowo. Drastycznie.

Z dnia na dzień dokonało się totalne, głębokie, globalne przewartościowanie. Zaczęło się klasycznie, podręcznikowo: od lęku. Lęk na globalną skalę był możliwy, bo globalne media były przygotowane od dłuższego czasu. Próba generalna miała miejsce dwadzieścia lat temu, kiedy Milenijna Pluskwa miała zatrzymać światową technologię, a nas przerzuć do świata Mad Maxa. Oczywiście wtedy góra urodziła mysz, ale budowanie napięcia, narracji lęku zostało przećwiczone w skali globalnej.

Nigdy wcześniej nie stworzono potwora, którego by się bał cały świat. Przez dwadzieścia lat analizowano wszystkie szczegóły i teraz naprawdę wiedziano, jak to zrobić, by ludzkość zadrżała ze strachu.

Strach jest konieczny do przeprowadzenie tego, co jest w scenariuszu. To bardzo głęboka, fundamentalna przebudowa świata na każdym poziomie. Czegoś takiego jeszcze nigdy nikt nie próbował przeprowadzić, mało tego – niewiele osób umiało sobie to wyobrazić. Niektórzy twierdzili nawet, że inżynieria społeczna na globalną skalę po doświadczeniach nazizmu, komunizmu, radykalnego islamu i paru innych izmów jest utopią. Niektórzy modlili się o to, by była utopią, bo wreszcie powstały narzędzia umożliwiające takie modyfikacje.

Oczywiście one były wcześniej znane jako konstrukty teoretyczne, niektóre nawet zostały przetestowane na niewielką skalę, jednego państwa czy nawet bloku państw, ale tym razem mówimy o skali globalnej. Mówimy o całym świecie. Wskakujemy w nowy, wspaniały świat, który zdecydowanie przerasta to, co wymyślił Huxley. Nie będzie zmuszania do uległości, nie będzie terroru – docelowo, bo w okresie przejściowym wszystko zależy od sytuacji. Docelowo system będzie doskonały: wykastrowane amplitudy, szeroki środek, wentyle bezpieczeństwa, władza tak wszechobecna, że niezauważalna. Ludzie wciąż będą mogli się spierać o to, czyj bóg jest prawdziwszy, czyja drużyna piłkarska lepsza, czyja kuchnia zdrowsza, czyja historia bardziej dumą napawająca. Będzie można wciąż zadawać pytania, ale niektóre na zawsze już zostaną bez odpowiedzi.

Mechanizmy kontroli są gotowe. Wystarczy ostatecznie zlikwidować gotówkę (kwestie epidemiologiczne, zapobieganie praniu brudnych pieniędzy i finansowaniu terroryzmu?), wprowadzić globalny dokument tożsamości i zakresu uprawnień (paszport zdrowia, oczywiście nie papierowy – a jako biometryczny dokument w bezpiecznej, ponad rządowej chmurze, przypisany do rogówki lub odcisku palca?), wprowadzić gwarantowany dochód minimalny (wystarczający dla większości osób) i stopniowo likwidować dziedziczną własność prywatną poprzez odpowiednie zabiegi fiskalne i przejmowanie odpowiedzialności za poszczególne sektory gospodarki przez państwo.

To jest ukoronowanie masońskiej wizji świata. Globalny, ludzki „naród” walczący z globalnymi problemami, takimi jak zmiany klimatu. Ludzie nie będą walczyli ze sobą o Boga, Honor i Ojczyznę, bo żaden z tych trzech wyrazów nie będzie już znaczył tego, co onegdaj. Bogiem nazwiemy każdą „siłę” przekraczającą nasz rozum, Honorem – niełamanie praw, których stanowienie dawno już odbywa się poza naszą wiedzą i wpływem, a Ojczyzną jest świat cały, bo przecież globalne procesy mają na nas wpływ większy niż to, co się dzieje za płotem.

Zmiany będą się odbywały bez żadnego oporu. Zniszczone kościoły i religie nie są w stanie zatrzymać przemian. Ubezwłasnowolnione państwa tym bardziej nie mają żadnych narzędzi, żeby postawić tamę Nowemu.

Mało tego: one nawet nie zauważają tych przemian, zajęte własnymi problemami. Garstki rebeliantów pozbawione pieniędzy, możliwości przemieszczania się i wymiany informacji po cichu odejdą do historii. To był ostatni taki rok. Teraz będzie już tylko gorzej.

Paweł Skutecki

Kategoria:
skuter01 net