Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

kultura-muzyka

Kolej na muzykę

 

W styczniu 2016 roku minęło 5 lat od momentu, kiedy rozpocząłem pisać swoje „muzyczne” artykuły do „Wolnej Drogi”.

Pięć lat, dużo to, czy mało? Wydaje mi się, że z jednej strony dużo, a z drugiej mało, bo o muzyce można w nieskończoność.

Z prawdziwą przyjemnością odbieram od Państwa, Czytelników, wyrazy uznania za teksty o muzyce, które „Wolna Droga” co dwa tygodnie zamieszcza na swych łamach.

Wielką radość sprawiła mi przed laty decyzja Zespołu redakcyjnego i redaktora naczelnego o przyjęciu mnie do grona dziennikarzy. To była dla mnie nowość. Miałem, co prawda doświadczenie pracy w mediach (dziennikarz radiowy), ale pisanie artykułów do prasy, to jednak zupełnie inny rodzaj dziennikarstwa.

Dzisiaj niezmiernie cieszy mnie fakt, że moje artykuł „muzyczne” publikowane na łamach „Wolnej Drogi” czytane są w internetowym jej wydaniu, a co najważniejsze, doceniane przez niektóre zespoły muzyczne, których działalność artystyczną w kolejnych odcinkach „Kolej na muzykę” opisuję. (Vide: zrzut ekranu fejsbukowej strony „Skaldów”). Również na pocztę elektroniczną dostaję podziękowania i słowa uznania od innych bohaterów moich artykułów, zawsze z prośbą o link do strony internetowej „Wolnej Drogi”.(Rudź i Pauszek, Jarmila Xymena Gorna z Londynu i inni).

A wszystko zaczęło się 15 stycznia 2016 artykułem „Christie” (WD Nr 1/687)…

 

…Muzyki słucham od dawna, zawsze była dla mnie ważna. Nie dzielę jej na gatunki, uznaję jedynie wartościową i taką, na którą szkoda czasu. Wybór oczywiście jest subiektywny. W ocenach nie kieruję się ani modą, ani popularnością. Nie zastrzegam sobie też prawa do nieomylności. Jeśli ktoś ma inne zdanie – ma do tego prawo, jeśli zaś zachęcę kogoś do poszukania określonej płyty – będzie to moim sukcesem.

Przez kilkadziesiąt lat zbieractwa zgromadziłem na swej półeczce kilka tysięcy pozycji zarówno czarnych, jak i srebrnych (w większości), z różnorodną muzyką. Nie brak tam rocka, popu, jazzu, a także muzyki klasycznej. I z tej półeczki zamierzam czerpać, i jej zawartością Państwa zainteresować.
Mą wrażliwość ukształtował przełom lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, czyli okres niezwykle dynamicznego rozwoju muzyki. Był to też czas wielu eksperymentów i poszukiwań w tej dziedzinie, który także później inspirował wielu twórców i w zasadzie czyni to do dzisiaj. Mam nadzieję, że tytuły z mojej półeczki przyciągną Państwa uwagę, choć nie będą pochodzić z czołówek zestawień aktualnie najbardziej popularnych (czy jak kto woli -sprzedawanych) pozycji.

 

Na pierwsze spotkanie i dobry początek płyta, która w Polsce na początku lat siedemdziesiątych znajdowała się w zbiorach niemal każdego posiadacza gramofonu. Krajowy przemysł muzyczny nie rozpieszczał swych klientów ofertą zza żelaznej kurtyny. Pojawiały się nieliczne tytuły, dobierane według trudnego do zdefiniowania klucza. W zasadzie dałoby się je wyliczyć niemalże na palcach jednej ręki. Takie rodzynki kupowano natychmiast.

Zdarzało się, choć nieczęsto, że gdy wykonawca przybywał do kraju na koncerty, to w ślad za nim pojawiały się płyty tłoczone przez krajowe wytwórnie. Sytuacja odrobinę poprawiła się w latach osiemdziesiątych, lecz nadal daleko było do normalności. Zachodnie nowości dostępne były jedynie w komisach za równowartość mniej więcej połowy miesięcznej pensji.

W sierpniu 1970 roku, na X Międzynarodowym Festiwalu Piosenki w Sopocie wystąpił brytyjski zespół Christie. W swej ojczyźnie grupa nie należała do pierwszej ligi, choć zdobyła sporą popularność, głównie utworem „Yellow River”. Utwór ten znalazł się nawet na pierwszym miejscu brytyjskiej listy przebojów.

Z tą też piosenką zespół wystąpił na wspomnianym festiwalu, a po roku (co jak na ówczesne polskie warunki było tempem niemal ekspresowym), w ślad za występem ukazało się licencyjne, krajowe wydanie ich pierwszej płyty długogrającej, zaopatrzone w nieco koszmarną krajową okładkę, zupełnie inną niż oryginalna (jak mniemam, miało to obniżyć koszt licencji). Utwory na niej zawarte były ciekawe i dość zróżnicowane. Do dziś słucha się ich z przyjemnością…

Krzysztof Wieczorek

muza03