Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Poza koleją

Kolej na emeryta   Jestem dumny, że byłem maszynistą

 

Nazywam się Krzysztof Moszczyński i powodów zdrowotnych zmuszony jestem odejść z ukochanego zawodu – maszynisty pojazdów trakcyjnych. Korzystając z łamów pisma KSK NSZZ „Solidarność” pragnę podzielić się z Czytelnikami (a wiem, że wielu zna mnie osobiście) wspomnieniem mojej pracy – służby na kolei.

Moja praca w PKP, to najzwyklejszy przypadek. Pewien znajomy pracował jako kierowca tzw. awizacyjny, dowożący maszynistów do pracy w Lokomotywowni w Iławie.Zapytał zwierzchnika o możliwość zatrudnienia mnie. Okazało się,że mogę pracować na kolej pod warunkiem zrobienia szczegółowych badań lekarskich i wyrażeniu zgody na docelową pracę w „jeździe”.

Tak oto 06.02.1984 r. podjąłem pracę w Lokomotywowni w Iławie,początkowo, jako rzemieślnik przy naprawie silników lokomotyw ST-44. Nie upłynęło wiele czasu i zrobiono mi szkolenie na pomocnika maszynisty.Pamiętam, że moje pierwsze jazdy za„trzeciaka” były na ST44 z pociągiem pośpiesznym „turystą” z Iławy do Nasielska,z Iławy na Hel.

W grudniu 1984 r. za porozumieniem stron wróciłem do Bydgoszczy i podjąłem służbę w Lokomotywowni Pozaklasowej Bydgoszcz Główna.Najpierw trochę jeździłem na lokomotywach SM03,SM30,SP30,SM42,ST44.Jednak już chyba na jesień 1985 r. zacząłem jeździć na lokomotywach SP42 z pociągami osobowymi.

Pamiętam, że wcale nie było wielu chętnych do obsługi tych lokomotyw ze względu na awaryjność kotła parowego WB-5. W zasadzie byłato prawda, bo jeśli zbyt wiele osób majstrowało przy nim, to często zdarzały się awarie.Jeśli jednak dbały o niego stałe drużyny trakcyjne, to nie było aż tak źle.

W tamtym czasie jeszcze byływ Bydgoszczy parowozy i zdarzało się, że one zastępowały SP42.Bywało, iż mimożeznałem obsługę WB-5, „starzy” mechanicy brali do obsługi pociągu parowóz z pomocnikiem, ja natomiast zostawałem na miejscu w „szopie” na „depie”. Później odeszły SP42, a przyszły do Bydgoszczy Głównej lokomotywy SP45, na których zacząłem prowadzić z maszynistami pociągi dalekobieżne,pośpieszne,ekspresowe,był nawet międzynarodowy do Chojnic.

To był czas, kiedy na PKP istniały noclegownie.Prowadziliśmy więc pociągi do Kołobrzegu,Trzebiatowa,Koszalina,Nasielska przez Sierpc,Gorzowa Wlkp.,Łeby.

W 1988 roku przed Bożym Narodzeniem wysłano mnie na kurs maszynisty do ośrodka kursowego Gdańsk-Stogi. Szkolenie ukończyłem z wynikiem dobrym i przed Wielkanocą 1989 roku zostałem maszynistą spalinowych pojazdów trakcyjnych.W 1989 roku została zelektryfikowana linia kolejowa do Piły.Jako maszynista już na zmodyfikowanych z SP45 na SU45 lokomotywach zacząłem prowadzić pociągi do Gdyni Głównej przez Kościerzynę,do Brodnicy przez Chełmżę,Kowalewo Pomorskie,do Golubia Dobrzynia,do Chojnic przez Wierzchucin,do Tucholi. Później do Wągrowca przez Kcynię,Gołańcz,czasami dalej do Poznania Głównego.

Nastał rok 2006, pociągi do Wągrowca przestały kursować, a ja zostałem maszynistą elektrycznych pojazdów trakcyjnych.Kurs i egzamin odbył się w Bydgoszczy w Zakładzie Taboru Bydgoszczy Wschód.Mając teraz uprawnienia na spalinowe i elektryczne pojazdy trakcyjne trochę popracowałem na pociągach manewrowych,ale więcej w ruchu towarowym. Na trasach: do Zduńskiej Woli Karsznice,do portów w Gdyni, do Kutna,Piły,Poznania Franowa. Jeździłem wówczas na ET22,ET40,ET41,ET42,EU07, ale równieżna EZT(tzw.„kiblach”).

Na przełomie lat 2006/2007 mam znowu roczną przerwę w pracy na PKP. Po przeszło 27 latach dopada mnie ponownie gruźlica. W 2007 roku po wyleczeniu wracam do zawodu.

W 2009 roku przechodzę do PKP Intercity, gdzie już prowadzę wyłącznie pociągi pośpieszne i expressy na EU07,EP07,EP08,EP09,EU07A, ED160,Flirt3.Trasy po różnych szlakach:do Łodzi Kaliskiej,Łodzi Widzewa,Łodzi Fabrycznej,Poznania Głównego,Piły Głównej, Warszawy Wschodniej.

Na przełomie lat 2018/2019 dopada mnie znowu choroba, tym razem onkologiczna. Oszczędzę Czytelnikom szczegółowego opisu przeróżnych zabiegów i terapii. Nie poddałem się jednak i w końcu złośliwy guz został pokonany.Niestety o powrocie do zawodu nie było już mowy. Do 22.07.2020 roku byłem na zasiłku rehabilitacyjnym. Obecnie złożyłem wniosek do ZUS o przejście na rentę. Jestem po komisji i ze spokojem czekam na decyzję.

W dniu 06.08.2020 roku miałem swój ostatni przejazd w kabinie maszynisty najnowszego elektrowozuEU160 Griffin na odcinku Piła Główna -Bydgoszcz Główna. Uspokajam wszystkich. Mój przejazd w kabinie odbył się za specjalnympozwoleniem PKP Intercity, które otrzymałem z Centrali Spółki. Był oczywiście ze mną w kabinie planowy maszynista,mój przyjaciel, maszynista instruktor, z którym razem w 1989 zdawałem egzamin na maszynistę spalinowych pojazdów trakcyjnych.

Korzystając z łamów „Wolnej Drogi” dziękuję Wszystkim, którzy przyczynili się, abym w ten właśnie sposób –będąc w kabinie maszynisty – pożegnał się z moim kochanym zawodem.A pożegnanie na stacji w Bydgoszczy Głównej sprawiło mi ogromnie dużo radości i wzruszeń. Rodzina,przyjaciele,sąsiedzi,współpracownicy,no i moi koledzy maszyniści z sekcji PKP IC-Bydgoszcz,koledzy z PKP CARGO, maszyniści emeryci, a wśród nich ci, co mnie wyszkoli i wprowadzali w arkana tego pięknego etosu służby,stawili się tłumnie na peronie. Byli obecni również młodzi maszyniści, których z kolei ja wprowadzałem w ten piękny zawód.

Teraz, z perspektywy minionego czasu,chociaż nie myślałem o tym zawodzie i w zasadzie trafiłem na kolejprzez przypadek, niczego nie żałuję.Jeśli dziś miałbym wybierać, towybrałbym świadomie ten zawód, który dał mi tyle satysfakcji i zadowolenia. Mam tęsatysfakcję, że miałem możliwość prowadzić wszystkie rodzaje pociągów, na wielu typach pojazdów trakcyjnych. Jeździłem też na SU42,ST43,SU46,SP47.

W czasie całej służby na kolei były różne zdarzenia i zaskakujące sytuacje. Pamiętam, jak dwa razy wyprzedzały mnie pociągi wyższej kategorii, tzn. raz był to express, innym razem międzynarodowy. Oba potrąciły człowieka ze skutkiem śmiertelnym, a jechały w moim planie, bo miały opóźnienie.

Wiele było niebezpiecznych sytuacji, o których nie będę opowiadał. Może dla odmiany o zabawnym zdarzeniu. Pamiętam, jak pewnego razu zimą całe bydło rogate uciekło rolnikowi na nasyp kolejowy,a on biedaczyna biegł przerażony przez pola widząc nasz pociąg nieuchronnie zbliżający się do jego chodzących po torach ruchomości. Na jego szczęście całe stado (około 20 sztuk) uciekało w tym samym kierunku, co nasz jadący pociąg,któryszczęśliwie udało się wyhamować. Tymczasem bydło dostojnie sobie szło w kierunku przystanku osobowego przed naszym pociągiem przez 2 kilometry.

Zdarzyło się takżedwukrotnie połamanie pantografów na EU07 i EP09. Były jeszcze różne inne zdarzenia i usterki na pojazdach. Większość udawało się naprawić we własnym zakresie, często za życzliwą podpowiedzią maszynisty instruktora.

Na koniec o mojej przynależność związkowej. Należę do NSZZ „Solidarność” od lat 80-tych. Nie pełniłem w Związku żadnych znaczących funkcji. Byłem, jak tysiące innych pracowników, zwykłym,płacącym składki członkiem. Niemniej dumny jestem, że zawsze byłem wierny ideałom „Solidarności” i wiem na pewno, iż takim pozostanę.

(aw)

Kategoria:
emeryt01