Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Poza koleją

Janek, który urodził się pod lokomotywą

 

Jan Kryszkiewicz, administrator i moderatorem facebook-owej strony – Stowarzyszenie Miłośników Kolei w Bydgoszczy, mówi dla „Wolnej Drogi”o swoim zainteresowaniu koleją i trudnych relacjach Stowarzyszenia z urzędnikami.

Kolejarz od dziecka

Nazywam się Jan Kryszkiewicz i jak mówią znajomi i przyjaciele „Janek, który urodził się pod lokomotywą”. Moja przygoda z koleją tak naprawdę rozpoczęła się dużo wcześniej, kiedy to wymykałem się z domu, czy też po szkole, aby usiąść na nasypie kolejowym i przyglądać się przejeżdżającym pociągom, które krzyżowały się przy dwóch malowniczych liniach kolejowych, gdzie dołem mknęły pociągi relacji Bydgoszcz – Kościerzyna – Gdynia, a górą Terespol Pomorski – Pruszcz Bagienica – Złotów.

Tam też zrodził się pomysł pójścia do szkoły o profilu kolejowym i tak też się stało. W 1974 roku poszedłem do szkoły kolejowej w Bydgoszczy. Nauki zawodu uczyłem się w warsztatach szkolnych przy Lokomotywowni Bydgoszcz Wschodnia. Po zajęciach mogłem godzinami chodzić miedzy lokomotywami, czy też zamiast wracać pociągiem osobowym do domu, wpraszałem się maszynistom, aby tylko móc jechać na parowozie albo lokomotywie spalinowej.

Z tamtego czasu do dzisiaj mam wspomnienia, których nikt mi nie jest wstanie zabrać. Mało kto z moich kolegów mógł się poszczycić ze jechał najpiękniejszym dla mnie parowozem Ty246, Pm2, czy też pierwszych lokomotywach spalinowych, jak szczecińskie ST43 lub pierwszymi„Gagarinami”, które wówczas mnie oczarowały.

 

Sukcesy i porażki

W miarę upływu lat moje drogi zawodowe przechodziły różne etapy i zmiany, ale zawsze w PKP. Pracując na kolei odwiedzałem różne izby tradycji i skanseny kolejowe. Podziwiałem zebrane tam pojazdy (czasami w lepszym, czasami w gorszym), czy też zebrane przez lata pamiątki po pracownikach różnych służb kolejowych. Marzyła mi się taka izba lub jakiś mini skansen. Szukałem ludzi, którzy by pomogli w znalezieniu odpowiedniego miejsca,a być może uratowaniu jakiegoś pojazdu szynowego.

Nie mogłem zrozumieć i nadziwić się bierności ludzi, którzy mieli na kolei władzę i tym samym możliwości, a jednak zawsze wymijająco podchodzili do tematu, który im proponowałem lub proponowaliśmy, bo tu muszę wspomnieć, że sukcesywnie zaczęło nas, miłośników kolei, przybywać.

Warto w tym miejscu powiedzieć o dyrekcji Lokomotywowni Bydgoszcz Wschód, bo jako jedyna na tamten okres była przychylna niektórym naszym pomysłom.I tak oto udało się wywalczyć, aby lokomotywie ET40-01 podczas naprawy przywrócić w przybliżeniu pierwotne malowanie. To był nasz sukces, więc poszliśmy za ciosem i zwróciliśmy się o zgodę na kolejną lokomotywę, tym razem to ST44-1103, oczywiście była zgoda i tak powstała kolejna historyczna lokomotywa.

 

Stowarzyszenie Miłośników Kolei

Tu muszę wspomnieć bardzo ważną postać, postać, która swoją determinacją i chęcią założenia Stowarzyszenia Miłośników Kolei, włączyła się do czynnej pomocy. Mowa o Pani Mirce Michalskiej, która na każdym kroku wspierała nasze pomysły i poświęcała swój czas, aby wspierać w nierównej walce z niektórymi urzędnikami. To właśnie wtedy zrodził się pomysł, aby założyć Stowarzyszenie Miłośników Kolei w Bydgoszczy. Gdy to się już udało, wystąpiliśmy o ratowanie parowozu, który jest też symbolem naszego stowarzyszenia.

Po wielu perturbacjach i pomocy Pani dyrektor, która była odpowiedzialna za rewitalizację dworca bydgoskiego, parowóz Tkp1-46 stanął przy budynku izby. Nasza radość trwała jednak krótko. Bydgoskie Stowarzyszenie Miłośników Kolei zderzyło się z bezdusznością niektórych urzędników. Nierówna, trwająca kilka miesięcy walka o utrzymanie budynku (Izby tradycji) zakończyła się naszą porażką i zostaliśmy zmuszeni do opuszczenia zabytkowego budynku, który tak naprawdę nie figurował w żadnej dokumentacji.

Ciekawostką jest to, że został odbudowany – jak teraz to źle się kojarzy–„w czynie społecznym” przez pracowników lokomotywowni w końcówce lat siedemdziesiątych. Wówczas, gdy przez tyle lat budynek stał bezpańsko i niszczał, rzekomo znalazł się właściciel. Nam, czyli wszystkim członkom istniejącego już Stowarzyszenia,przyszło pójść na banicje. Przygarnął nas Zespół Szkół Mechanicznych w Bydgoszczy.

Tu,należy kolejny raz wspomnieć o Pani prezes Michalskiej, która nie poddawała się i po pewnym czasie powróciliśmy do „naszego budyneczku” na dworcu.

Gdy wszystko zaczęło się klarować, na wieczną służbę odeszła Pani prezes Michalska. Po krótkim czasie kolejnym prezesem po śp. Pani Mirce postanowiliśmy wybrać naszego kolegę, który spełniał i spełnia wszystkie i wszystkich oczekiwania. Niestety, on również zmaga się niechęcią machiny urzędniczej.

 

Smutna refleksja

Czasami myślę sobie, jak można z taką obojętnością podchodzić do miejsca, które ma takie tradycje. Bydgoski węzeł kolejowy był jednym z nielicznych z tak bogatą historią.Jest miejscem, gdzie kolejarze wsławili się walką z okupantem hitlerowskim. Bydgoszcz jest miastem, w którym jeszcze żyje i mieszka wielu kolejarzy pamiętających tamte czasy. Tym ludziom należy się pamięć i szacunek.

Kolej nadal dla mnie jest piękna, w przeciwieństwie do niektórych ludzi zarządzających tą, mimo wszystko nadal piękną, instytucją, z którą od dziecka czuje się emocjonalnie związany.

(wspomnienia spisał aw)

Kategoria:
kolega01 własne JK