Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Poza koleją

40 lat „Solidarności”

 

Mija 40. Rocznica powstania NSZZ „Solidarność”. Historyczny Sierpień1980 roku wspominają uczestnicy i obserwatorzy tamtych wydarzeń. Obszernymi wspomnieniami Andrzeja Kołodzieja, legendarnego przywódcy strajku w Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni, sygnatariusza Porozumień Sierpniowych, współtwórcy NSZZ „Solidarność”, kończymy publikację cyklu wspomnień na 40.Rocznicę powstania NSZZ „Solidarność”.

 

Ważny etap

Mimo, że od Sierpnia 1980 roku minęło 40 lat tamten etap mojego życia pamiętam doskonale, ponieważ był to bardzo ważny dla mnie czas. Byłem wówczas młodym człowiekiem, który w roku 1977 przyjechał z Bieszczadów nad morze,by niebawem rozpocząć pracę w Stoczni i naukę w Technikum Budowy Okrętów.

Bardzo szybko związałem się z gdańskim środowiskiem opozycyjnym. A rozpoczęło się wszystko w środowisku szkolnym, ponieważ nie miałem na Wybrzeżu żadnych znajomych. Moje otoczenie, to koledzy w szkole i stoczniowcy w pracy.

 

W patriotycznej rodzinie

Wychowywałem się na pograniczu polsko-ukraińskim w tradycji patriotycznej. Były to lata 60-siąte, tak więc ciągle jeszcze żywe były historie z okresu wojny. Dziadek był zawodowym żołnierzem II Rzeczypospolitej, był również w czasie wojny żołnierzem AK. Tematy obrony polskości i niepodległości były w mojej rodzinie, podobnie jak na całych Kresach ciągle obecne.

Życie na pograniczu Polski i Ukrainy, pamięć o zbrodniach ukraińskich, walki z UPA, to były tematy, które nie istniały na lekcjach historii, natomiast były często przywoływanie w rodzinnym domu. Dla mnie to była żywa lekcja historii prawdziwej. A wychowywałem się w tradycyjnej polskiej chrześcijańskiej, patriotycznej Rodzinie. Bliskie mi było umiłowanie wolności, pojęcie patriotyzmu, uczciwości i prawdy.

Tak ukształtowany trafiłem w latach siedemdziesiątych do stoczni na Wybrzeżu. Z lat młodzieńczych z małego miasteczka w Bieszczadach, w którym się wychowywałem, wyniosłem fascynację stocznią, jako ogromną siłą pracujących w niej ludzi. Pobudzona słuchaniem wraz z ojcemRadia WolnaEuropawyobraźnia moje przekonanie jeszcze wzmacniała. Słuchając informacji o rewolcie na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku zrodził się we mnie obraz siły zakładów Wybrzeża i jakiejś nie do końca określonej jedności robotniczej, zwartej grupy ludzi, którzy potrafią walczyć o swoje prawa.

 

ROPCiO i WZZ

Jako osiemnastoletni wówczas chłopak poszukiwałem przestrzeni życiowej dla siebie. Wniesione z domu wychowanie w tradycji patriotycznej, poszanowanie dla prawdy i uczciwej pracy, bardzo szybko spowodowało, iż zbliżyłem się do środowiska ludzi o podobnych poglądach, podobnie myślących.

W ten oto sposób w roku 1978 trafiłem w krąg młodych ludzi związanych Ruchem Obrony Praw Człowieka i Obywatela, gdzie później poznałem ludzi tworzących Komitet Założycielski Wolnych Związków Zawodowych (Andrzej Gwiazda, Ania Walentynowicz, Krzysztof Wyszkowski, Bogdan Borusewicz). Z racji pracy w stoczni i otoczenia, z którym stykałem się codziennie, ten młodzieńczy mit nieco przybladł, a rzeczywistość okazała się zupełnie inna.

W Stoczni pracowało rzeczywiście 17 tys. ludzi, co na mnie robiło niesamowite wrażenie, ale szybko się przekonałem, że ci ludzie są tacy sami, jak ci znani mi z np. Sanoka i Zagórza. Nie było wspólnoty, nie było zjednoczenia, ludzie podobnie jak wszędzie w Polsce bylizastraszeni, pełni obaw i po prostu bali się władzy.

Próbowałem wielokrotnie namawiać moich kolegów do rozmów o Grudniu 1970 roku. Niestety, trafiałem na ścianę, co muszę przyznać, bardzo mnie wówczas irytowało. Zdarzyło się jednak, że trafiłem na kolegę, który w grudniu 1970 roku pracował w Gdyni w Stoczni im. Komuny Paryskiej. To on, nie szczędząc dramatycznych szczegółów, opowiedział mi o tragedii, jaka miała miejsce w grudniu 1970 roku na Wybrzeżu. I w ten sposób od naocznych świadków poznawałem prawdę o grudniowej rewolcie w Gdańsku i Gdyni.

Później, kiedy byłem już związany ze środowiskiem Wolnych Związków Zawodowych, naszym głównym motywem działania było przywracanie pamięci o tej walce i uświadamianie, że nie była ona daremna. Ten zryw w 1970 roku i wielka tragedia, która się wówczas wydarzyła nie zostały zapomniane. Teraz w sensie politycznym motywem naszym było całoroczne przygotowywanie się do organizacji manifestacji pod drugą bramą Stoczni Gdańskiej w celu upamiętnienia tragedii Grudnia 1970.

Oczywiście nagłaśnialiśmy również naruszanie praw ludzi pracy, wydawaliśmy niezależnej gazetki, namawialiśmy do powoływania w zakładach pracy komórek Wolnych Związków Zawodowych. Nie do końca to nam się wówczas udało, ale z tą ideą potrafiliśmy jednak przeniknąć do części dużych zakładów. Znając historię ludzi, którzy uczestniczyli w grudniowych wydarzeniach, a w roku 1970 byli członkami ówczesnego Komitetu Strajkowego w Stoczni Gdańskiej doszliśmy do wniosku, że kolejny protest musi być masowy, lepiej zorganizowany, że musi to być strajk. Doświadczenie podpowiadało, że nie można wyjść na ulicę, że strajk powinien mieć formę okupacji zakładu. Konieczne będzie przygotowanie postulatów, które popiera cała załoga, przygotowanie autentycznej reprezentacji potrafiącej prowadzić negocjacje z dyrekcją zakładu pracy.

 

Na czele strajku

Pamiętałem o tym wszystkim, więc kiedy przyszło mi w sierpniu 1980 roku w dość specyficznych warunkach stanąć na czele strajku, miałem jako takie przygotowanie teoretyczne. Prawdę mówić nikt wówczas dokładnie nie wiedział, jak strajk zorganizować, jak go wywołać i później poprowadzić.

W tamtym czasie sytuacja moja była taka, że kiedy razem z Anią Walentynowicz w styczniu 1980 roku zostałem wyrzucony ze Stoczni Gdańskiej za działalność polityczną,nikt mnie nie chciał gdziekolwiek zatrudnić. Zupełnie przypadkiem lub szczęśliwym zrządzeniem losu po wielu zabiegach udało mi się zatrudnić w Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni, a miało to miejsce 14 sierpnia w dniu, kiedy rozpoczynał się strajk w Stoczni Gdańskiej. Jeszcze tego samego dnia spotkałem się z przyjaciółmi ze Stoczni Gdańskiej i w tej atmosferze pełnej euforii i wiary w zwycięstwo postanowiliśmy, że dla poparcia strajku w Gdańsku zorganizujemy strajki w innych zakładach pracy Wybrzeża.

Ponieważ pracowałem w Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni przypadło mi zorganizować strajk w stoczni, w której nie znałem praktycznie nikogo, a nawet nie znałem topografii zakładu. W takich warunkach 15 sierpnia 1980 roku rano miałem rozpoczynać „rewolucję”. To był dla mnie niezwykle trudny czas. Ja nie znałem nikogo, mnie nikt nie znał, a miałem odpowiadać za prowadzenie strajku. Uwiarygodniły mnie w pewnym stopniu ulotki, które przywiozłem ze Stoczni Gdańskiej, w których poza innymi postulatami, była mowa o przywróceniu do pracy ludzi zwolnionych, a wśród nich wymieniane było moje nazwisko wraz z Anią Walentynowicz i Lechem Wałęsą.

To była jedyna legitymacja uwiarygodniająca moją osobę przed 12 tysięczną załogą Stoczni w Gdyni. Wcześniej byłem przekonany, że mój udział będzie polegał na wsparciu organizacyjnym, np. pomocy w nawiązaniu kontaktów z działaczami Wolnych Związków Zawodowych, zajmowanie się drukiem ulotek, kontaktem pomiędzy strajkującymi stoczniami Gdyni i Gdańska. Sprawa potoczyła się jednak inaczej. Nie pojawili się liderzy protestu, ale natychmiast pojawili się ludzie z kierownictwa zakładu, którzy widząc wahanie stoczniowców próbowali ich namówić na spotkanie w jakimś zamkniętym pomieszczeniu, aby tam postraszyć konsekwencjami, ale także obiecać rozwiązanie problemów. Uważałem, że takie negocjacje ludzi z aparatu kierowniczego z nieprzygotowaną załogą skończą się fiaskiem. Zaproponowałem wówczas, iż najpierw musimy się spotkać, uzgodnić działania, uszczegółowić nasze żądania i dopiero po przygotowaniu ewentualnie podjąć rozmowy.

Dziwnym, ale szczęśliwym trafem ludzie mnie posłuchali, mnie młodego chłopaka, którego przecież nie znali. I w ten sposób jakoby naturalny zostałem wybrany do rozmów z kierownictwem zakładu, a później do kierowania całym strajkiem w Stoczni im. Komuny Paryskiej.

Już w pierwszych godzinach jego trwania od samego początku przekonywałem ludzi, że nie możemy ograniczyć naszych żądań do spraw wyłącznie płacowych, że jest potrzeba utworzenia organizacji, która będzie broniła naszych interesów nie tylko podczas trwania strajku. Organizacji, która później będzie gwarantem realizacji wywalczonych zmian.

To właśnie w Stoczni w Gdyni po raz pierwszy pojawił się postulat o utworzeniu wolnych, niezależnych od komunistycznej władzy związków zawodowych. Pojawił się także postulat uwolnienia więźniów politycznych i zniesienia cenzury. W sumie spisaliśmy 17 postulatów, w tym kilka ekonomicznych – podwyżka płac. Ponieważ uznaliśmy, że dyrekcja naszego zakładu jest niekompetentna, a tym samym niewładna do realizacji żądań politycznych ogłosiliśmy strajk solidarnościowy ze Stocznią Gdańską.

 

Czas emocji i uniesień

Tak oto dla mnie rozpoczął się Sierpień 1980 roku, który był czasem wielkich emocji i uniesień. Lawinowo przystępowały do strajku różne zakłady, a czas i wydarzenia były bardzo dynamiczne. Mimo różnych momentów krytycznych, załamań, niespodziewanego zakończenia w dniu 16 sierpnia strajku w Stoczni Gdańskiej (dzięki Bogu podjętego nanowo), protest rozlewał się na cały kraj. Z radością obserwowałem, jak w nas narasta chęć walki o wolność niezależność, a nie tylko o poprawę bytu. Nagle ludzie dostrzegli,że będąc razem wspólnie stanowią wielką siłę.

Wielkie znaczenie miało odprawienie mszy na w Stoczni w Gdyni, bo kiedy nastąpił kryzys, kiedy 16 sierpnia Stocznia Gdańska praktycznie zakończyła strajk, ogłosiłem, że przyjdzie znany w Gdyni ksiądz Hilary, aby odprawić mszę świętą dla gdyńskich stoczniowców. Kościół był w tym czasie postrzegany, jako ostoja polskości i wolności, więc obecność księdza w stoczni została przez ludzi odebrana nie, jakowsparcie pojedynczego kapłana, a jako stanowisko kościoła. Kryzys został zażegnany, wróciła wiara w zwycięstwo.

W tamtych sierpniowych dniach budziła się potrzeba prawdziwej wolności, powstawała „Solidarność”, która zafascynowała nie tylko nas, ale ludzi w całej Polsce. Ludzie nagle zaczęli postrzegać, że są sobie potrzebni. Zaczęto wzajemnie sobie pomagać, wzajemnie się wspierać. To poczucie wspólnoty i solidarności dawało ludziom wielką radość.

 

Najważniejszy okres w życiu

Dla mnie, młodego wówczas człowieka, któremu przyszło nie tylko uczestniczyć w wydarzeniach, ale nimi kierować, tworzyć atmosferę tamtych dni iwspółtworzyć, NSZZ „Solidarność” było czymś niezwykle doniosłym dającym ogromną radość i satysfakcję. Podpisanie Porozumień Sierpniowych w roku 1980, uchylenie drzwi do naszej wolności, a w konsekwencji do niepodległości, było i jest najważniejszym okresem w moim życiu.

 

Wątek kolejowy

Mając świadomość, że dzielę się moimi wspomnieniami z Czytelnikami „Wolnej Drogi”, związkowego pisma kolejowego, dodam także wątek kolejowy. Wychowywałem się w Bieszczadach w rodzinie kolejarskiej. Ojciec i dwóch moich dziadków byli kolejarzami. Ja wprawdzie nie poszedłem w ślady Ojca i Dziadków, ale kolejarskie tradycje rodzinne kontynuowały dwie siostry i szwagier, który do dziś na kolei pracuje.

W czasie strajku kolej, a ściślej pociągi dalekobieżne, były głównym nośnikiem informacji strajkowej. Każdy skład wjeżdżający z bocznicy na dworzec Gdynia Główna był przygotowany informacyjnie. Na wszystkich siedzeniach rozłożone były ulotki strajkowe Wolnej Drukarni Stoczni Gdynia.

Poza tym moja rodzinna znajomość systemów łączności kolejowej była bardzo przydatna w działalności konspiracyjnej, ponieważ kolejowa łączność telefoniczna zawsze działała i nie była kontrolowana przez SB, a więc w latach 80-tych wielokrotnie właśnie tą drogą przekazywałem pilne informacje.

Zamieszczone w tekście historyczne fotografie pochodzą ze zbiorów prywatnych Andrzeja Kołodzieja

(wspomnienia zebrał aw)

 

Andrzej Kołodziej – W latach1977-1980 pracownik Stoczni Gdańskiej im. Lenina. 1978-1980 uczestnik ROPCiO, działacz WZZ Wybrzeża, drukarz niezależnego pisma „Robotnik Wybrzeża”, kolporter pism niezależnych na terenie SG, w 1979 sygnatariusz Karty Praw Robotniczych. W II 1980 zwolniony z pracy w SG, od 14 VIII 1980 zatrudniony w Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni.

15 VIII 1980 organizator strajku w SKP, przewodniczący KS, wiceprzewodniczący MKS w SG, sygnatariuszPorozumień Sierpniowych; od IX 1980 w „Solidarności”; wiceprzewodniczący MKZ Gdańsk, odpowiedzialny za budowę struktur regionalnych Związku, w VII 1981 odszedł z kierownictwa „Solidarności”. Od I 1981 z własnej inicjatywy organizował przerzut wydawnictw niezależnych do Czechosłowacji, 19 X 1981 po nielegalnym przekroczeniu granicy aresztowany, w IV 1982 skazany przez sąd w Ostrawie na 1 rok i 9 mies. więzienia, osadzony w więzieniach w Pradze i Litomierzycach, w VII 1983 przekazany władzom PRL i zwolniony.

W 1984 współzałożyciel Solidarności Walczącej Oddział Trójmiasto, członek krajowego Komitetu Wykonawczego SW, od XI 1987, po aresztowaniu Kornela Morawieckiego, przewodniczący KW; 22 I 1988 aresztowany, 30 IV 1988 podstępem nakłoniony do wyjazdu z Polski na leczenie do Włoch (z K. Morawieckim). W 1990 powrócił do kraju.

Honorowy Obywatel Miasta Gdańska (2000), Honorowy Obywatel Miasta Zagórza (2005), odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski (2006), Krzyżem Wolności i Solidarności (2016).

12 II – 28 V 1979 rozpracowywany przez Wydz. IIIA KW MO w Gdańsku w ramach SOS krypt. Piast; 30 XI 1984 – 29 I 1990 przez Inspektorat 2 WUSW w Gdańsku w ramach SOR krypt. Emerytka/Gniazdo/Ośmiornica. (Źródło: Encyklopedia Solidarności)

 

Kategoria:
Solid zajawka