Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Poza koleją

Twoja Kolej na opinie…

Ponieważ rubrykę „Twoja kolej na opinie…” wypełniają treścią autorzy z różnych środowisk i grup społecznych, a my nigdy nie będzie krępować cenzurą prezentowanych przez nich poglądów, informujemy Czytelników, że mogą one być niekiedy niezgodne z poglądami redakcji, a także sympatiami politycznymi samych Państwa. Przypominamy, że opinie można przesyłać na portal społecznościowy: https://www.facebook.com/Miroslaw.Stanislaw.Lisowski/ i email: opinie@wolnadroga.pl

Granice języka są granicami świata

Od lat obserwujemy niebywałą eskalację skrajnie negatywnych emocji w polskiej polityce. To oczywiście potem trafia z telewizorów i Internetu wprost na rozmowy przy rodzinnym obiedzie.

Niestety pewnie skapnie również na świąteczne stoły. Nie mamy możliwości, żeby ugasić ten płomień w zarodku, ale możemy zrobić wszystko, żeby sypiące się wokół iskry nie wznieciły ognia w naszych domach.

Biblijna Księga Przysłów uczy, że „życie i śmierć są w mocy języka”. Tutaj nie ma żadnej symboliki, to dosłowne ostrzeżenie, ale i nadzieja. Życie i śmierć. Żydzi znają termin laszon ha-ra, zły język. Są przekonani, że język może wyrządzać ogromne i nieodwracalne szkody.

Według nich „zły język” razi wszystkich: tego który go używa, tego który go słucha i tego, którego dotyczy przekaz. Wszystkich.

W Polsce zły język zbiera żniwa od zawsze, ale w ostatnim czasie obserwujemy kulminację. Żadna ze stron politycznego sporu nie jest bez winy. Nie są bez winy także sądy, które na to przyzwalają. Nie jesteśmy bez winy także my, którzy bez obrzydzenia go słuchamy…

Knajacki język niepostrzeżenie przeniósł się z blokowisk i zadymionych spelun na sejmowe i telewizyjne salony. Widzimy w gruncie rzeczy groteskowy wyścig po tekturowy puchar za najmocniejszą, najagresywniejszą, najbrutalniejszą wypowiedź.

Konkurencja jest olbrzymia, od prawa do lewa. Od obrazoburczych językowych szarż Nitrasa, Jachiry, Lisa i Czuchnowskiego, do tradycyjnie nienadążającego za swymi myślami Korwina-Mikke i nawołującego stalinowskim językiem, do rewolucji Krasnodębskiego. Wszystkie strony są tak samo winne tego, że przestajemy oczekiwać od przestrzeni publicznej debaty, dyskusji, sporu, a dajemy się wciągnąć w żonglerkę ostrymi nożami w nadziei, że będzie dużo językowej krwi. Laszon ha-ra.

Nie może dziwić, że ten językowy szlam przenosi się z góry do samego dołu. Każda większa demonstracja uliczna oznacza erupcję złego języka. Od antyrządowych protestów obrońców rzekomo wolnych sądów, do niestety nawet patriotycznego i poświęconego Matce Bożej Marszu Niepodległości. Język potrafi zabić, dosłownie. Potrafi zniszczyć.

Czy to znaczy, że powinniśmy omijać tematy, które sprawiają, że na usta cisną się same niecenzuralne określenia? Oczywiście nie, ale powinniśmy precyzyjnie oddzielać walkę z ideologiami, poglądami, postawami i czynami od walki z konkretnym człowiekiem i całymi grupami społecznymi, zawodowymi i wszystkimi innymi.

Pedofilia jest zbrodnią na dziecku i osoba dopuszczająca się takich czynów powinna być bezwzględnie piętnowana i wykluczana ze społeczności. Ale czy to znaczy, że mamy obrzucać językowym błotem wszystkich księży? Wszystkich artystów? Wszystkich reżyserów? Możemy i powinniśmy oczekiwać, że pewnie grupy same się oczyszczą, same wykluczą ze swojego grona odrażających przestępców, ale skoro nie zrobili tego ani sędziowie, ani księża, ani artyści…

Zło jest złem, a dobro dobrem. Mamy obowiązek nazywać rzeczy po imieniu, bo dzisiaj naprawdę pogubiliśmy już znaczenie wielu fundamentalnych słów. Mamy prawo nazywać rodziną wyłącznie rodzinę, a sprawiedliwość sprawiedliwością. Mamy do tego święte prawo.

Od tysięcy lat wiadomo, że naprawę państwa należy zacząć od naprawy języka. Konfucjusz przykładał olbrzymią wagę do języka, twierdził, że nazwa jest nie tylko opisem rzeczy, ale jest też postulowaną jakością. Nazwa nie jest wtórna do rzeczy – jest sprawcą jej przymiotów. Dlatego tak bardzo pewnym środowiskom zależy na tym, żeby nazywać PiS socjalistami, Konfederację faszystami, Nową Lewicę komunistami, a Platformę złodziejami.

Musimy temu postawić tamę, bo zwariujemy, bo doprowadzimy do krzywdy konkretnych osób. Ale musimy też bezwzględnie rozliczyć każde zachowanie, które przekracza polskie prawo i naszą, polską, chrześcijańską etykę. Walczmy z pedofilią wszędzie, gdzie się pojawia. Nie atakując Kościoła i świata kultury, pytajmy głośno, czy na pewno wszyscy, którzy wiedzieli zachowali się jak trzeba.

Walczmy z bezprawiem w sądach. Nie poniżając sędziów, pokazujmy konkretnie skandaliczne wyroki i tych, którzy nie reagowali, a mogli, bo mieli takie prawo. Walczmy z komunistyczną, zbrodniczą ideologią, ale nie skazujmy na wieczne potępienie tych, którzy zbłądzili i później pracowali ofiarnie na rzecz Ojczyzny.

Język jest jak nóż: można nim posmarować chleb, albo wbić komuś w plecy. Odstawmy przynajmniej na jakiś czas, może na miesiąc, może na rok, a najlepiej na zawsze zły język i zobaczmy, ile dobrego z tego wyniknie.

Tomasz z Mazowsza (dane osobowe do wiadomości Redakcji)

Kategoria: