Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

kultura-literatura

Prosto z półki

Arnon Grunberg

„Tirza”

Wydawnictwo Pauza 2019

Niewielkie warszawskie wydawnictwo Pauza stało się sensacją ostatnich dwóch lat, a niemal wszystkie publikowane tu książki są dyskutowane na forum publicznym i trafiają w gusta spragnionych doskonałej prozy czytelników. Holenderska „Tirza”, która zwróciła na Arnona Grunberga oczy całego świata, jest perfekcyjnie przemyślaną i skonstruowaną powieścią o rodzinie, w której środek ciężkości wciąż przesuwa się w inne miejsce. Głównego bohatera Jörga Hofmeestera poznajemy, gdy samotnie wychowuje dwie córki – starszą Ibi i młodszą Tirzę w zamożnej dzielnicy willowej Amsterdamu. Żona, chcąc się realizować na innych, niż tylko małżeńskie, niwach wyprowadziła się i słuch o niej zaginął. Hofmeester wydaje się być ojcem idealnym. Pilnuje lekcji, posiłków, moralności i wreszcie konsekwentnie gromadzi środki z wynajmu nieruchomości, by w przyszłości zapewnić rodzinie dobry start. Oczkiem w głowie ojca jest młodsza Tirza, którą kształtuje wedle swoich gustów zapisując na kursy, czytając ambitną prozę, opiekując się. Po szkole średniej Tirza chce wyruszyć ze swoim chłopakiem w podróż po Afryce, a przyjęcie na jej cześć stanie się punktem zwrotnym w życiu wszystkich bohaterów. Genialna historia człowieka bez właściwości, którego jedyną ambicją i obsesją staje się córka i kontrola nad jej życiem, nawet dyskretna. Ale to także opowieść o rodzinie, której rozpad następuje nieodwołalnie i o tym, jak ambicje i ukryty lęk mogą zatruć najbardziej nawet zwyczajną egzystencję.

Nadia Szagdaj

„To nie jest amerykański film”

Wydawnictwo Dragon 2019

Wrocławska pisarka, autorka popularnej serii kryminałów retro poświęconych Klarze Schulz, detektyw z Breslau, tym razem postanowiła napisać rzecz zdecydowanie bardziej mroczną. Tytuł jej thrillera luźno nawiązuje do tytułu filmu braci Coen „To nie jest kraj dla starych ludzi”, ale inspiracją jest tu raczej klimat i zaskakujące losy ludzi niż dosłownie treść filmu. Bohaterami powieści Nadii Szagdaj są zamożni ludzie, którzy tracą kontrolę nad swoim życiem do tego stopnia, że przestają wiedzieć, kto ustala reguły gry. Matka głównej bohaterki, Oliwii, zostaje porwana, a cała rodzina jest zaangażowana w sprawę. Poszukiwania, mimo interwencji policji, nie przynoszą efektów. Kobieta wreszcie się odnajduje, choć nie chce opowiedzieć, co się stało podczas porwania i kim byli ludzie, którzy ją więzili. Córka postanawia wyjaśnić sprawę, ale sama może być celem ataku. W książce reklamowanej słowami „ostro, brutalnie, nieprzewidywalnie” czytelnicy mogą liczyć na wartką akcję i sceny, które zapierają dech w piersiach i zaskakujące zakończenie, po którym (jak twierdzi wielu blogerów) po książkę warto sięgnąć ponownie.

Piotr Stankiewicz

„21 polskich grzechów głównych”

Wydawnictwo Bellona 2018

Książka filozofa Piotra Stankiewicza, który mieszka w Polsce od 36 lat, pisze i nie pije (jak przeczytamy w notce biograficznej) zrobiła w kraju furorę, a teraz podoba się także kolejna – „My fajnopolacy”. Jednak, aby rozsmakować się w nowej lekturze należy sięgnąć po tę o rok starszą, czyli „21 polskich grzechów głównych”. A tam lista tego, czego powinniśmy się wstydzić, ale przede wszystkim, nad czym powinniśmy ciężko popracować. Choćby nad „niedasizmem”, czyli określeniem i życiową postawą, że i tak się nie da. Nad autorasizmem, czyli dyskryminacją Polaków (przez Polaków) za to, że są Polakami. Przykładem słynne parawany nad Bałtykiem, o które toczyła się wojna. Że wszyscy się grodzą od sąsiadów, że są zaściankowi, że się boją. Problemem było też klaskanie w samolocie, kiedy pilot wylądował. Innym grzechem jest antyproceduralizm, czyli niewiara w procedury i ich przestrzeganie, choć w wielu przypadkach poprawiłoby nasze codzienne funkcjonowanie. Mamy w książce też rozbieżność prawa i obyczaju (czyli choćby przestrzeganie prawa – „zakaz sprzedawania alkoholu osobom nietrzeźwym”, albo obowiązek meldunkowy – które nigdy nie następuje i nawet egzekwujący raczej go nie egzekwują). Mamy natręctwo porównywania, zwłaszcza z Zachodem i obsesyjnego nasłuchiwania, jak nas na tym Zachodzie widzą. Stankiewicz pisze też o „widzimisizmie”, „kozłoofiaryzmie”, czy „micie taniego państwa. Warto, nie, trzeba tę książkę przeczytać. Od deski do deski. I trochę wyluzować w jednych, a bardziej spiąć w innych sprawach. I będzie nieźle.

MAT