Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Poza koleją

Nie świruj, idź spać!

Motto:

„Nic nie mam

Zdmuchnęła mnie ta jesień całkiem

Nawet nie wiem

Jak tam sprawy za lasem

Rano wstaję, poemat chwalę

Biorę się za słowo jak za chleb”

Tak od lat nam śpiewa znakomita Elżbieta Adamiak, w równie znakomitej piosence. No i rzeczywiście stało się to, co nieodwracalne, otóż chłodu i deszczu łódką przypłynęła jesień, że i ja (z tą różnicą, że nieudolnie) pozwolę sobie na nutkę poezji, niczym wspaniała pani Ela.

Pora roku, która regularnie od kilkunastu już lat nastraja mnie do funkcjonowania w zwolnionym tempie, powoduje, iż jestem bardziej stonowany, spokojniejszy oraz zdystansowany w stosunku do wielu spraw, które jeszcze w czasie ledwo co minionego, gorącego lata podnosiły mi ciśnienie.

Nie inaczej jest i tym razem, niby człowiek ogląda, jakiś mecz reprezentacji Polski w piłce kopanej, ale emocje jakby mniejsze, do czego zresztą nasze „Orły” mocno się ostatnio przyczyniły swoją gorzej niż kiepską grą w eliminacjach do przyszłorocznych Mistrzostw Europy.

Niby włącza sobie ulubiony zespół, ale ani noga nie chce tupać, ani łepetyna kiwać się w rytm muzyki. Wcześniej chce się iść spać, a wstawać to już nie chce się w ogóle, chociaż niestety trzeba zerwać z łóżka swoje rozleniwione członki o zwykłej porze, bez jakiejkolwiek jesiennej taryfy ulgowej.

Nie wiem, czy także i Szanowni Czytelnicy odczuwają podobne znużenie w tym właśnie wczesnojesiennym czasie, ale coraz bardziej dochodzę do przekonania, że przynajmniej w bieżącym roku odczuwa je cała nasza klasa polityczna, przy czym słowo „klasa” w odniesieniu do rodzimych polityków należy rzecz jasna rozumieć jedynie zwyczajowo, a nie dosłownie. Tak czy inaczej, równie nudnej, sennej i generalnie beznadziejnej kampanii wyborczej nie pamiętam na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat, gdyż wcześniej żadnych kampanii po prostu nie było.

Znamiennym, zatem wydaje się być fakt, że jako główne postaci owej kampanii, na dwa tygodnie przed samym aktem wyborczym, jawią się takie egzemplarze, jak, opisywany (rodzaj męski złośliwie zamierzony) już tutaj przeze mnie miesiąc temu, internetowy troll o nazwisku Jachira oraz grupka mniej lub bardziej, a niekiedy wręcz bardzo popularnych aktorów i celebrytów robiących z siebie publicznie kompletnych idiotów w żenującej akcji: „Nie świruj, idź na wybory!”.

Przy okazji dodam, że moim skromnym zdaniem, to wcale nie ten najszerzej komentowany w mediach wszelakich, filmik z udziałem błaznującego Wojciecha Pszoniaka zdobył zaszczytne miano najgłupszego w całej akcji, lecz laur ów należy się – a jakże by inaczej zresztą – pani Krystynie Jandzie, która również nie omieszkała dołączyć do pospolitego ruszenia. Kto miał to nieszczęście i trafił na clip z panią Krysią, ten wie, o czym piszę, a kogo to ominęło, niech lepiej nie szuka!

Niemniej jednak, rzeczona akcja, to najmocniejszy, jak dotąd, akcent, na jaki zdecydowała się strona anty-PiSowska, poza tym cisza, nie licząc oczywiście opisywanego tu i ówdzie „efektu Kidawy”, polegającego zasadniczo na tym, że Koalicji Obywatelskiej spada w sondażach tak, jak spadało, a sama pani niedoszła Premier pojawia się w mediach bardzo rzadko, a jeśli już się pojawi, to i tak nikt na nią nie zwraca najmniejszej uwagi.

Zaiste, nie pamiętam dotąd takiej sytuacji, żeby na kilka tygodni przed wyborami opozycja poddała się, rzuciła broń, zwinęła sztandar i ograniczyła się do zupełnie nieistotnych popiskiwań, w których to poziom pustosłowia i banału przekracza wszelkie dopuszczalne skale.

Tak oto znowu staliśmy się globalnym prekursorem oryginalnych, politycznych zjawisk, gdyż Polska jest chyba pierwszym krajem o systemie demokratycznym, w którym zamiast rządu upadła opozycja.

Jesienne rozleniwienie nie ominęło także i obozu władzy, najwidoczniej całkowicie już pewnej wyborczego zwycięstwa. Owszem, co chwila odbywają się jakieś konwencje partii aktualnie oraz przez następne cztery lata rządzącej, padają nowe obietnice i snują się kolejne plany na następną kadencję, ale wszystko to też jakieś takie sztywne, ospałe i bez werwy. Wystarczy choćby porównać sobie PiSowski, dziki galop przez całą Polskę, pół roku temu, gdy absolutnie nie byli pewni sukcesu w wyborach do Parlamentu Europejskiego z obecnym luźnym kłusem, żeby spostrzec w jak wielkim stopniu, przekonanie o zbliżającym się triumfie, potrafi rozprężyć nawet najbardziej karne wojsko.

Ja oczywiście zdaję sobie sprawę, że – znów korzystając z piłkarskiej metafory – jest 90 minuta meczu, wynik 3:0, a rywal gra w dziesięciu, gdyż kapitan oraz filar przeciwnej drużyny dostał czerwoną kartkę, poszedł do szatni i tam szlocha… Z drugiej jednak strony zarówno sport, jak i życie, a zwłaszcza to polityczne, różne dziwne zna przypadki.

Nie zdarzyło się dotychczas, abym siadając do moich artykułów, które na własny użytek pieszczotliwie nazywam „wypocinami”, aż tak rozpaczliwie, jak dzisiaj, szukał punktu zaczepienia, jakiegoś konkretnego tematu, który pozwoli mi rozwinąć skrzydła i unieść się wysoko w moich rozważaniach.

Być może jest to wina wspomnianej, jesiennej intelektualnej atrofii, a być może przyczyn obiektywnych, gdyż, w rzeczy samej, niewiele się dzieje. Niemniej jednak przepraszam i idę spać. Proszę mnie obudzić w poniedziałek 14 października, czyli… po wszystkim.

Marian Rajewski

Kategoria:
Small cute puppy sleeping comfortably on the bed