Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

kultura-muzyka

Kolej na muzykę: „Taki blues” – Jacek Zieliński i Skaldowie (2019)

Pół roku temu kilka słów poświęciłem albumowi „Oddychać i kochać”, który wówczas był ostatnim studyjnym albumem Skaldów. Kilka tygodni temu, po dziesięcioletniej przerwie, dorobek zespołu powiększył się o kolejną pozycję z premierowym materiałem, zatytułowaną „Taki blues”.

Długie oczekiwanie muzycy zrekompensowali swym fanom wydawnictwem dwupłytowym, ze sporą porcją wysmakowanej i niebanalnej piosenki poetyckiej przemieszanej z równie niebanalnym bluesem i rockiem.

Tu warto przypomnieć, że wywodzący się z Krakowa zespół, utworzony przez Andrzeja i Jacka Zielińskich, dziś może się poszczycić ponad pięćdziesięciopięcioletnią karierą i sporym dorobkiem, obejmującym ponad czterysta utworów. Niewielu twórców ma w swym dorobku taką ilość przebojów, które nuciła cała Polska. W latach 1982–1987, po decyzji Andrzeja o pozostaniu w USA, grupa zawiesiła działalność. W 1987 roku Jacek ją reaktywował, dołączając w miejsce Jana Budziaszka perkusistę Wiktora Kierzkowskiego oraz klawiszowca Grzegorza Górkiewicza, występującego wcześniej z Ewą Demarczyk. Od 1990 roku muzycy ponownie występują z Andrzejem Zielińskim, który dzieli swój czas między Amerykę i Polskę. Do składu powrócił także Jan Budziaszek.

Mimo upływu lat Skaldowie nie myślą o emeryturze i nadal koncertują (szkoda, że głównie na południu kraju), a ich występy niezmiennie przyciągają melomanów spragnionych dobrej muzyki. Taka też wypełnia nowowydany album, na który trafiły zebrane kompozycje Jacka Zielińskiego, napisane wprawdzie przy wielu innych okazjach, jednak całość brzmi naprawdę spójnie.

Każdy znajdzie tu coś dla siebie, bowiem dwie płyty to półtorej godziny muzyki podzielonej na trzy bloki tematyczne – „Bluesy i piosenka” (pierwszy krążek) oraz „Poezja” (druga płytka), a wszystko to – jak zwykle u Skaldów – zawiera twórczo wykorzystane elementy rocka (w tym także progresywnego), góralskiego folkloru (wszak obaj bracia Zielińscy od dzieciństwa związani są z Tatrami), rock’n’rolla, big-beatu, jazzu i muzyki pop. Nie brak sporej porcji wysmakowanych improwizacji, zaś całość przesiąknięta jest typowym dla zespołu klimatem, który od zawsze definiował ich muzykę.

Album otwiera nieco nostalgiczny i wzruszający „Blues dla śpiącej wnuczki”. Część bluesowa w mojej ocenie wypada naprawdę przekonująco, choć wcześniej nie była to stylistyka szczególnie im bliska. Świetnie wypadają aranże nasycone trąbką Jacka, nic więc dziwnego, że ten właśnie instrument znalazł się na okładce wydawnictwa. Niewątpliwie warto też podkreślić udział Janusza Witko, który dodatkowo dobarwił całość grą na saksofonie i klarnecie.

W części piosenkowej wyróżnia się utrzymana w rytmie tanga „Radość tańca”. Uwagę też przykuwa utwór „Co za życie”, z elementami folkloru góralskiego i cygańskiego. Obie piosenki mają wszystkie cechy ewidentnych przebojów.

Na drugim krążku zatytułowanym „Poezja” w warstwie aranżacyjnej Jacek Zieliński sięga również po charakterystyczne dla siebie skrzypce. Ta część, składająca się z czternastu piosenek, zawiera nagrania nasycone klimatem krakowskiego środowiska poetyckiego z Piwnicą Pod Baranami na czele. Niektóre z nich powstały już dość dawno, jednak wszystkie zostały nagrane pomiędzy 2016 a 2018 rokiem. Osiem początkowych utworów, skomponowanych do znakomitych tekstów nieżyjącego już Leszka Aleksandra Moczulskiego, zostało muzycznie połączonych, tworząc interesującą, blisko dwudziestoczterominutową suitę, nawiązującą nieco do progresywnego rozdziału w twórczości Skaldów.

Tu warto podkreślić, że dla zespołu braci Zielińskich teksty zawsze stanowiły dość istotny wyróżnik ich twórczości. Album „Taki blues”, to potwierdza. Prócz wierszy Leszka A. Moczulskiego, pojawiają się na nim strofy Wiesława Dymnego i Witolda Gombrowicza, a także Bronisława Maja, Barbary Szczepańskiej czy Miry Kuś.

Co równie istotne, Jacek Zieliński bez trudu sprostał obowiązkowi głównego wokalisty. Natura okazała sią dla niego łaskawa, gdyż mimo nieubłaganie upływającego czasu (i siódmego krzyżyka na karku) jego śpiew niewiele odbiega od tego sprzed lat. Nadal potrafi cieszyć się komponowaną i wykonywaną muzyką. Czasem wprawdzie korzysta z wokalnego wsparcia rodziny (córek, synów, a nawet wnuka), lecz to jedynie podkreśla jego przywiązanie do tradycyjnych wartości i więzi rodzinnych.

Skaldowie nadal pozostają gwarantem dobrej muzyki, bez względu na to czy eksplorują rocka progresywnego, bluesa, czy śpiewają po prostu zwykłe piosenki. Mimo stosunkowo tradycyjnej formy (wszak nikt przecież nie oczekuje by zespół z takim dorobkiem dzierżył pochodnię awangardy) pozostają świetnym antidotum na nijakość i przeciętność wielu współczesnych propozycji. „Taki blues”, to pozycja zasługująca na rekomendację.

Krzysztof Wieczorek

muza13