Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

kultura-muzyka

Kolej na muzykę: Winobranie – Zbigniew Namysłowski (1973)

Rzadko w tej rubryce gości jazz, ale dziś okazja ku temu jest szczególna. Album „Winobranie” wydany pierwotnie w 1973 roku jako trzydziesta trzecia pozycja legendarnej serii Polish Jazz właśnie zyskał odświeżone brzmienie i trafił do sklepów w ramach wznowień kontynuowanych przez Polskie Nagrania w formacie SACD. Dobrze, że pojawił się wspólnie z młodszą o dwa lata „Kujaviak Goes Funky”. Obie płyty firmował swym nazwiskiem Zbigniew Namysłowski. Mógłbym ów fakt pominąć milczeniem, ale nie da się przejść obojętnie obok tytułu, który zgodnym chórem wszystkich miłośników jazzu w ankiecie „Jazz Forum”  został uznany za drugi po „Astigmatic” Komedy najważniejszy i najlepszy album w historii polskiego jazzu. Dodam jedynie, że pół wieku temu była to moja pierwsza świadomie zakupiona płyta jazzowa. Do dziś chętnie do niej wracam i cieszy mnie, że powróciła w odświeżonej wersji. Nawiasem dodam, że wspomniana „Kujaviak Goes Funky” we wspomnianej ankiecie zajęła trzecie miejsce.

Zbigniew Namysłowski był jednym z najwybitniejszych polskich jazzmanów. W 1964 roku nagrał z zespołem dla brytyjskiej wytwórni Decca ceniony i poszukiwany do dziś album „Lola” (1964). Był to pierwszy album polskiego zespołu wydany za granicą. Dziś dorobek Namysłowskiego obejmuje blisko siedemdziesiąt albumów, w tym trzydzieści, które firmował własnym nazwiskiem. Willis Conover, gospodarz audycji „Jazz Hour” z Voice of America, goszcząc w 1959 r pierwszy raz w Polsce roku nazwał go olbrzymem. Namysłowski podstawową edukację muzyczną zawdzięczał swojej babci, która po śmierci rodziców w czasie wojny wychowywała go. Dzięki niej od czwartego roku życia grał na fortepianie, osiem lat później na wiolonczeli, a później w Warszawie studiował teorię muzyki. Zaczynał jako puzonista w zespole dixielandowym, zaś w latach sześćdziesiątych, chcąc grać jazz nowoczesny wybrał saksofon altowy i pozostał mu wierny do końca. Stworzył w muzyce jazzowej własny niepowtarzalny styl, łączący rozmach i tradycję, nierzadko inspirowaną polskim folklorem. Muzycy, których zaprosił do nagrania „Winobrania” stanowili prawdziwą czołówkę ówczesnych polskich jazzmanów. Prócz lidera na płycie słyszymy Tomasza Szukalskiego grającego na saksofonie tenorowym i klarnecie basowym, Stanisława  Cieślaka na puzonie i instrumentach perkusyjnych, Pawła Jarzębskiego na basie i Kazimierza Jonkisza na perkusji.

Muzyka, którą wspólnie zaprezentowali pełna jest różnorodności. Mamy tu ciekawą melodykę i zmienne, dalekie od monotonii rytmy. Czuć świeżość i pomysłowość. Całość wprawia słuchacza w pogodny nastrój, na co niewątpliwe wpływ mają niepozbawione specyficznego humoru tytuły kolejnych kompozycji. I tak pojawiają się tu „Misie”, „Ballada na grzędzie”, tajemnicze „Gogoszary”, „Taj Mahal” i kilka innych. Każda z nich ma swój urok i swoją tajemnicę. To lektura obowiązkowa dla każdego fana jazzu. Częściowo muzykę z tego albumu lider zaprezentował przedpremierowo na festiwalu Jazz Jamboree w 1972 roku. Warto przypomnieć, że wówczas obsada festiwalu była jedną z najsilniejszych, co podkreślali także komentatorzy zza granicy, m.in. brytyjski korespondent Jazz Forum Raymond Lee. Wystąpił kwintet Tomasza Stańki, grupa Michała Urbaniaka, Jazz Carriers Namysłowskiego i legendarne gwiazdy amerykańskie – w tym kwintet Juliana Cannonballa Adderleya i Elvin Jones. Był to szczególny moment w jazzie światowym. Miles Davis coraz prężniej kroczył drogą jazz rocka wyznaczoną przez „Bichches Brew”, Chick Corea zdobywał popularność z grupą Return To Forever, popularność zdobywało też Weather Report. Nic dziwnego, że występ Namysłowskiego był wyczekiwany z dużym zainteresowaniem. Lider kwartetu miał za sobą już nagranie brytyjskiej płyty oraz inspirujący pobyt w USA i Paryżu. Wydany kilka miesięcy po festiwalu album „Winobranie” okazał się dowodem, że już wówczas  nadążaliśmy za światową czołówką. Po upływie pół wieku ów materiał wcale się nie zestarzał. Nadal brzmi nieźle i potrafi inspirować. Przewijają się tu rytmy kujawiaka i nuty rodem z Bałkanów, jest też także akcent hinduski przywołany dźwiękami preparowanego fortepianu i kontrabasu. Nie brak nut zagranych, a nawet zaśpiewanych przez muzyków z przymrużeniem oka, jak choćby „Jak nie ma szmalu to jest łaź”. Istotnie, muzycy towarzyszący Namysłowskiemu w nagraniach byli w doskonałej formie. Można jedynie żałować, że ów skład rozpadł się krótko po nagraniu płyty. Tu jeszcze warto dodać, że muzyka jazzowa w PRL walnie przyczyniła się do otwarcia naszego kraju na zachodnią kulturę, a sam Namysłowski miał w  tym niemały udział. W kolejnych latach współpracował z Czesławem Niemenem przy płycie „Enigmatic” i później „Idee Fixe”. Grał z największymi muzykami, nie tylko z polskiej sceny. W 1978 roku wyjechał na dwa lata do Stanów i tam występował z Urszulą Dudziak i Michałem Urbaniakiem. Koncertował niemal na całym świecie. Szkoda, że to już historia.

Krzysztof Wieczorek

krzysztof.wieczorek@wolnadroga.pl

Kategoria:
27 Winobranie_Namys?owski